Przebudziłam się w jakiejś metalowej ciężarówce.
Na początku nie mogłam sobie przypomnieć,
co właściwie się stało.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że
zostałam porwana.
Zaczęłam panikować.
Gorączkowo szukałam swojego telefonu,
którego, niestety, nie było już w mojej kieszeni.
Podniosłam się z podłogi, ale o mało co
się nie wywróciłam, kiedy samochód gwałtownie skręcił w lewo. W ostatniej
chwili ściana samochodu uchronił mnie przed upadkiem.
Pojazd nie należał do najnowszych.
Kiedy podeszłam do drzwi, mogłam bez
problemu zobaczyć wszystko, co działo się na zewnątrz.
Jedyne, co w tej chwili oddzielało mnie
od wolności, to gruby sznur, obwiązany wokół klamek, zamknięty na solidnych
rozmiarów kłódkę.
Starałam się zapamiętać każdy szczegół.
Tylko... nie byłam do końca pewna, czy
ciągle jestem w Anglii.
Przyroda była inna, niż ta, o której
uczyłam się na lekcjach geografii.
Dodatkowo było bardzo ciepło. Słońce
wysoko świeciło nad widnokręgiem, a na niebie nie dostrzegłam ani jednej
chmurki. To wszystko przypominało nadchodzące lato, a przecież w Londynie mamy
jesień.
Siedziałam i czekałam.
Samochód jechał tak przez kilka godzin,
aż w końcu dotarliśmy do jakiejś miejscowości.
Z całą pewnością było to jedno z
większych miast, bo po bokach ulic dostrzegłam wielu turystów i stragany z
pamiątkami.
Moją największą uwagę przyciągnęła flaga.
Na pewno nie należała ona do Wielkiej Brytanii, ale że nie specjalizuję się w
flagach obcych państw, nie mogłam zdefiniować, gdzie dokładnie teraz jestem.
Bałam się.
Czyżby mój tata naprawdę miał wpływ na
moje uprowadzenie?
Przecież wielokrotnie mi powtarzał, że
jestem bezpieczna, i że jego interesy nie zagrażają mojemu życiu.
Mam nadzieję, że to okaże się być
jedynie przerażającym koszmarem i zaraz obudzę się w pochmurnym Londynie w
objęciach Liama.
Na chwilę przestałam oddychać, kiedy
samochód się zatrzymał.
Usłyszałam jak drzwi od strony kierowcy
lub pasażera otwierają się, a po chwili ktoś ruszył w moim kierunku.
Spanikowałam.
Kompletnie nie wiedziałam, co mam robić.
No, ale jakie miałam wyjście?
Mogłam jedynie siedzieć i czekać na
rozwój wydarzeń.
Po krótkiej
chwili drzwi otworzyły się, a wtedy ujrzałam w nich mojego nowego
"znajomego" Nathana.
- Długo cię
trzymało. Przespałaś cały lot. - mężczyzna spojrzał na mnie wyczekująco - Wyjdziesz sama czy mam ci w tym pomóc?
Posłusznie
zastosowałam się do jego polecenia.
Myślałam,
że zostanę związana, zakuta albo przynajmniej zasłonią mi oczy, żebym nie
widziała, gdzie jest ich kryjówka, ale on nie zrobił mi kompletnie nic.
Złapał mnie
jedynie za ramią i pociągnął w kierunku pobliskiego samochodu.
Posadził
mnie na przednim siedzeniu luksusowego, czarnego kabrioleta, po czym odpalił
silnik i odjechał z piskiem opon.
Byłam
totalnie zdezorientowana. Naoglądałam się wielu filmów o tematyce kryminalnej,
ale pierwszym raz spotykam się z TAKIM porwaniem
- słońce,
rozluźnij się. - powiedział z moim kierunku, po czym skręcił w jakąś uliczkę.
- Dokąd
mnie zabierasz?
- Jeżeli
jesteś głodna, to na jakiś obiad, a jeżeli nie, to prosto do bazy.
Na początku
chciałam mu powiedzieć, że nie zamierzam jeść w jego towarzystwie, ale jadąc z
nim do jakiejś restauracji, może zdążę obmyślić jakiś plan.
- Twoje
milczenie przyjmuję jako odpowiedź twierdzącą.
Mężczyzna
gwałtownie zahamował, przez co omal nie wypadłam przez przednią szybę.
Szybko,
naginając wszelkie zasady ruchu drogowego, zaczął nakręcać.
Najlepsze
jest to, że nikt na niego nie zatrąbił klaksonem. Wszyscy potulnie się
zatrzymywali, a niektórzy nawet zjeżdżali mu z drogi.
- Gdzie my
w ogóle jesteśmy? - zapytałam, podczas szybkiego zapinania pasów. Jeszcze mnie
zabije, zanim dojedziemy do restauracji.
- Jesteśmy
w pięknym i słonecznym Buenos Aires, słoneczko.
Co?
Jestem na
drugim końcu świata?
Przecież
oni mnie nigdy tutaj nie znajdą! Kto pomyśli, żeby szukać mnie w Argentynie?!
Przecież... ten koleś nawet nie jest Argentyńczykiem! Mogę się założyć, że jest
Amerykaninem! Zdradza go jego północny akcent.
- Dlaczego
akurat w Buenos Aires?
- Zadajesz
za dużo pytań, słoneczko.
- Nie mów
do mnie słoneczko. - warknęłam w jego kierunku, ale po chwili tego pożałowałam.
Byłam pewna, że mi się za to oberwie, ale na szczęście, nic takiego się nie
stało.
Mężczyzna
jedynie zaśmiał się pod nosem.
- Dobrze,
dobrze, panno Isabello.
Ten facet
wcale nie traktował mnie jak więźnia, a jak starą, dobrą znajomą..
Zatrzymaliśmy
się pod jakimś barem z fast foodami.
Mężczyzna
wyszedł z samochodu, żeby wrócić po dziesięciu minutach z dwiema, dużymi
porcjami zestawu obiadowego.
Myślałam,
że wyjdziemy z samochodu i zjemy przy stole jak cywilizowani ludzie, ale chyba
bał się, że mu zwieję.
W sumie
miał rację. Jakby tylko się odwrócił, zaczęłabym uciekać gdzie popadnie i wołać
o pomoc.
- Co
zamierzacie ze mną zrobić? - wyszeptałam, kiedy brunet odłożył swój posiłek na
tylne siedzenie.
- Ja nic.
To szef zadecyduje, co z tobą zrobić.
- Zabijecie
mnie? - powiedziałam i poczułam rosnącą w gardle ogromną gule.
- Słonko...
- zaczął, ale sprawnie mu przerwałam.
- Miałeś
nie mówić do mnie słonko.
- A ty
zadawać tylu pytań. - powiedziawszy to, posłał mi mordercze spojrzenie, a ja
już nie zamierzałam pisnąć choćby jednego słówka. - Strasznie upierdliwa jesteś,
Isabello. Siedź cicho, to może będzie lepiej.
Nie
odzywałam się przez resztę podróży. Nie potrafiłam rozgryźć tego mężczyzny. Raz
jest miły i sympatyczny, a zaraz staje się zły i przerażający.
Wjechaliśmy
to jakiejś pięknej, bogatej posiadłości.
To tutaj
mieszka ich szef? Jeżeli tak, to ma kupę kasy.
Nathan
zaparkował samochód przed samym wejściem, po czym zaciągnął mnie w kierunku
drzwi wejściowych.
Przeciągnął
mnie siłą przez cały korytarz, aż nie znaleźliśmy się w obszernym salonie.
Naprawdę,
spodziewałam się tam ujrzeć wszystko, ale na pewno nie to.
To sen. To
na pewno jest sen...
~*~
Siedziałem
w pustym mieszkaniu, po raz kolejny rozpaczając po jej stracie.
Tylko, że
tym razem nie mogę nic zrobić.
Iss została
uprowadzona przez profesjonalistów. Nawet policja stwierdziła, że
najprawdopodobniej nie uda im się jej odbić.
- Stary,
siedzisz tak już dobę. Chłopacy się martwią. Musisz im coś powiedzieć.
- Cześć
chłopaki! Spotkałem świetną dziewczynę, naprawdę jest wyjątkowa, myślałem nawet
o tym, żeby założyć z nią rodzinę i się ustatkować. Tylko jest jeden, malutki problem. Została
porwana przez jakiś gang i najprawdopodobniej już nigdy jej nie zobaczę. Tak?
Zayn
jedynie głośno westchnął i usiadł na fotelu obok mnie.
Nie mógł
wiedzieć jak się czuję. Perrie zawsze była tutaj, na miejscu, blisko niego..
- Co prawda
mam mniejsze problemy miłosne niż ty, ale muszę ci coś powiedzieć.
Spojrzałem
na chłopaka, który zacisnął ręce na kubku tak mocno, że ten nagle pękł pod
wpływem zbyt dużego nacisku.
- Co jest,
Zayn? - spytałem zaniepokojony jego nagłą agresją.
- Will jest
z Harrym. Rozumiesz to?
Co? Jak to
Will z Harrym? Przecież to niemożliwe! Co prawda ta dwójka przyjaźniła się od
bardzo dawna, ale nigdy nie łączyło ich nic więcej.
- Nie wiem
czy chce mi zrobić na złość, czy jak. Powiedziałem jej, że nie wyobrażam sobie
życia bez niej, ale nie chcę krzywdzić Perrie. Ta wpadła w furię, wyrzuciła
mnie z domu i powiedziała, że mam nie dzwonić. Za dwa dni Harry mi powiedział,
że z nią jest. W pierwszej chwili chciałem go nawet uderzyć, ale uświadomiłem
sobie, że on wcale nie wiem o powrocie naszych wzajemnych uczuć. Ciągle myśli,
że jestem wierny Perrie. Ja... nie dam rady Liam. Jeżeli zobaczę Will w
objęciach Harrego, to zwariuję.
- Musisz to
przyjąć na klatę, stary. Nie masz innego wyjścia. Will próbuje zrobić ci na
złość
kosztem biednego Harrego.
kosztem biednego Harrego.
- Dlaczego
miłość jest taka beznadziejna? Czemu nie można być naprawdę szczęśliwym?
Kiedy jest dobrze, nagle wszystko się pieprzy.
Kiedy jest dobrze, nagle wszystko się pieprzy.
- Sam się
nad tym zastanawiam, Zayn.
~~~
Nowy już, bo nie wiem, kiedy pojawi się następny. Najbliższe tygodnie będą dla mnie bardzo
pracowite. Myślałam, że po egzaminach będzie jakoś luźniej w szkole, ale okazuje się, że nie.
pracowite. Myślałam, że po egzaminach będzie jakoś luźniej w szkole, ale okazuje się, że nie.
Poza tym, trochę mi przykro z powodu tak małej ilości komentarzy. Jestem naprawdę
wdzięczna Weronice, które komentuje mój każdy rozdział <3 To daje wielkiego kopa
motywacji, wiecie?
wdzięczna Weronice, które komentuje mój każdy rozdział <3 To daje wielkiego kopa
motywacji, wiecie?
Ja piszę rozdział przez kilka rodzin, a wy na napisanie komentarza potrzebujecie 30 sekund.
Tak więc, nie chcę, ale muszę, postawić wam ultimatum.
3 komentarze = Nowy rozdział
Jeżeli wam się nie uda, to trudno. Najwyżej to opowiadanie skończy się właśnie w tym miejscu.
P.S. No i zmieniłam wygląd głównej bohaterki. ;)
Boże czemu ona jest tak krzywdzona!
OdpowiedzUsuńBiedny Liam i biedna Iss! Czy oni będą kiedyś Szczęśliwi razem?
Proszę niech oni ja szybko znajdą!
Laski spinać tyłki i komentować!
Buźki :*
♥
UsuńJej,chce juz teraz wiedzieć co będzie dalej egtfhfg
OdpowiedzUsuńDlaczego to akurat Is musi być krzywdzona,a nie jej ojciec ?
Czy odnajdą ja
jeju refgthrf,next
♥ :)
UsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Więcej informacji tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://changes-ff.blogspot.com/p/lie.html
+ bardzo dobry rozdział!
Odpowiem, gdy znajdę trochę wolnego czasu. ;)
Usuń