czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 9


Przebudziłam się w jakiejś metalowej ciężarówce.
Na początku nie mogłam sobie przypomnieć, co właściwie się stało.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że zostałam porwana.
Zaczęłam panikować.
Gorączkowo szukałam swojego telefonu, którego, niestety, nie było już w mojej kieszeni.
Podniosłam się z podłogi, ale o mało co się nie wywróciłam, kiedy samochód gwałtownie skręcił w lewo. W ostatniej chwili ściana samochodu uchronił mnie przed upadkiem.
Pojazd nie należał do najnowszych.
Kiedy podeszłam do drzwi, mogłam bez problemu zobaczyć wszystko, co działo się na zewnątrz.
Jedyne, co w tej chwili oddzielało mnie od wolności, to gruby sznur, obwiązany wokół klamek, zamknięty na solidnych rozmiarów kłódkę.
Starałam się zapamiętać każdy szczegół.
Tylko... nie byłam do końca pewna, czy ciągle jestem w Anglii.
Przyroda była inna, niż ta, o której uczyłam się na lekcjach geografii.
Dodatkowo było bardzo ciepło. Słońce wysoko świeciło nad widnokręgiem, a na niebie nie dostrzegłam ani jednej chmurki. To wszystko przypominało nadchodzące lato, a przecież w Londynie mamy jesień.
Siedziałam i czekałam.
Samochód jechał tak przez kilka godzin, aż w końcu dotarliśmy do jakiejś miejscowości.
Z całą pewnością było to jedno z większych miast, bo po bokach ulic dostrzegłam wielu turystów i stragany z pamiątkami.
Moją największą uwagę przyciągnęła flaga. Na pewno nie należała ona do Wielkiej Brytanii, ale że nie specjalizuję się w flagach obcych państw, nie mogłam zdefiniować, gdzie dokładnie teraz jestem.
Bałam się.
Czyżby mój tata naprawdę miał wpływ na moje uprowadzenie?
Przecież wielokrotnie mi powtarzał, że jestem bezpieczna, i że jego interesy nie zagrażają mojemu życiu.
Mam nadzieję, że to okaże się być jedynie przerażającym koszmarem i zaraz obudzę się w pochmurnym Londynie w objęciach Liama.
Na chwilę przestałam oddychać, kiedy samochód się zatrzymał.
Usłyszałam jak drzwi od strony kierowcy lub pasażera otwierają się, a po chwili ktoś ruszył w moim kierunku.
Spanikowałam.
Kompletnie nie wiedziałam, co mam robić.
No, ale jakie miałam wyjście?
Mogłam jedynie siedzieć i czekać na rozwój wydarzeń.
Po krótkiej chwili drzwi otworzyły się, a wtedy ujrzałam w nich mojego nowego "znajomego" Nathana.
- Długo cię trzymało. Przespałaś cały lot. - mężczyzna spojrzał na mnie wyczekująco - Wyjdziesz sama czy mam ci w tym pomóc?
Posłusznie zastosowałam się do jego polecenia.
Myślałam, że zostanę związana, zakuta albo przynajmniej zasłonią mi oczy, żebym nie widziała, gdzie jest ich kryjówka, ale on nie zrobił mi kompletnie nic.
Złapał mnie jedynie za ramią i pociągnął w kierunku pobliskiego samochodu.
Posadził mnie na przednim siedzeniu luksusowego, czarnego kabrioleta, po czym odpalił silnik i odjechał z piskiem opon.
Byłam totalnie zdezorientowana. Naoglądałam się wielu filmów o tematyce kryminalnej, ale pierwszym raz spotykam się z TAKIM porwaniem
- słońce, rozluźnij się. - powiedział z moim kierunku, po czym skręcił w jakąś uliczkę.
- Dokąd mnie zabierasz?
- Jeżeli jesteś głodna, to na jakiś obiad, a jeżeli nie, to prosto do bazy.
Na początku chciałam mu powiedzieć, że nie zamierzam jeść w jego towarzystwie, ale jadąc z nim do jakiejś restauracji, może zdążę obmyślić jakiś plan.
- Twoje milczenie przyjmuję jako odpowiedź twierdzącą.
Mężczyzna gwałtownie zahamował, przez co omal nie wypadłam przez przednią szybę.
Szybko, naginając wszelkie zasady ruchu drogowego, zaczął nakręcać.
Najlepsze jest to, że nikt na niego nie zatrąbił klaksonem. Wszyscy potulnie się zatrzymywali, a niektórzy nawet zjeżdżali mu z drogi.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy? - zapytałam, podczas szybkiego zapinania pasów. Jeszcze mnie zabije, zanim dojedziemy do restauracji.
- Jesteśmy w pięknym i słonecznym Buenos Aires, słoneczko.
Co?
Jestem na drugim końcu świata?
Przecież oni mnie nigdy tutaj nie znajdą! Kto pomyśli, żeby szukać mnie w Argentynie?! Przecież... ten koleś nawet nie jest Argentyńczykiem! Mogę się założyć, że jest Amerykaninem! Zdradza go jego północny akcent.
- Dlaczego akurat w Buenos Aires?
- Zadajesz za dużo pytań, słoneczko.
- Nie mów do mnie słoneczko. - warknęłam w jego kierunku, ale po chwili tego pożałowałam. Byłam pewna, że mi się za to oberwie, ale na szczęście, nic takiego się nie stało.
Mężczyzna jedynie zaśmiał się pod nosem.


- Dobrze, dobrze, panno Isabello.
Ten facet wcale nie traktował mnie jak więźnia, a jak starą, dobrą znajomą..
Zatrzymaliśmy się pod jakimś barem z fast foodami.
Mężczyzna wyszedł z samochodu, żeby wrócić po dziesięciu minutach z dwiema, dużymi porcjami zestawu obiadowego.
Myślałam, że wyjdziemy z samochodu i zjemy przy stole jak cywilizowani ludzie, ale chyba bał się, że mu zwieję.
W sumie miał rację. Jakby tylko się odwrócił, zaczęłabym uciekać gdzie popadnie i wołać o pomoc.
- Co zamierzacie ze mną zrobić? - wyszeptałam, kiedy brunet odłożył swój posiłek na tylne siedzenie.
- Ja nic. To szef zadecyduje, co z tobą zrobić.
- Zabijecie mnie? - powiedziałam i poczułam rosnącą w gardle ogromną gule.
- Słonko... - zaczął, ale sprawnie mu przerwałam.
- Miałeś nie mówić do mnie słonko.
- A ty zadawać tylu pytań. - powiedziawszy to, posłał mi mordercze spojrzenie, a ja już nie zamierzałam pisnąć choćby jednego słówka. - Strasznie upierdliwa jesteś, Isabello. Siedź cicho, to może będzie lepiej.

Nie odzywałam się przez resztę podróży. Nie potrafiłam rozgryźć tego mężczyzny. Raz jest miły i sympatyczny, a zaraz staje się zły i przerażający.
Wjechaliśmy to jakiejś pięknej, bogatej posiadłości.
To tutaj mieszka ich szef? Jeżeli tak, to ma kupę kasy.
Nathan zaparkował samochód przed samym wejściem, po czym zaciągnął mnie w kierunku drzwi wejściowych.
Przeciągnął mnie siłą przez cały korytarz, aż nie znaleźliśmy się w obszernym salonie.
Naprawdę, spodziewałam się tam ujrzeć wszystko, ale na pewno nie to.
To sen. To na pewno jest sen...

~*~

Siedziałem w pustym mieszkaniu, po raz kolejny rozpaczając po jej stracie.
Tylko, że tym razem nie mogę nic zrobić.
Iss została uprowadzona przez profesjonalistów. Nawet policja stwierdziła, że najprawdopodobniej nie uda im się jej odbić.
- Stary, siedzisz tak już dobę. Chłopacy się martwią. Musisz im coś powiedzieć.
- Cześć chłopaki! Spotkałem świetną dziewczynę, naprawdę jest wyjątkowa, myślałem nawet o tym, żeby założyć z nią rodzinę i się ustatkować. Tylko jest jeden, malutki problem. Została porwana przez jakiś gang i najprawdopodobniej już nigdy jej nie zobaczę. Tak?
Zayn jedynie głośno westchnął i usiadł na fotelu obok mnie.
Nie mógł wiedzieć jak się czuję. Perrie zawsze była tutaj, na miejscu, blisko niego..
- Co prawda mam mniejsze problemy miłosne niż ty, ale muszę ci coś powiedzieć.
Spojrzałem na chłopaka, który zacisnął ręce na kubku tak mocno, że ten nagle pękł pod wpływem zbyt dużego nacisku.
- Co jest, Zayn? - spytałem zaniepokojony jego nagłą agresją.
- Will jest z Harrym. Rozumiesz to?
Co? Jak to Will z Harrym? Przecież to niemożliwe! Co prawda ta dwójka przyjaźniła się od bardzo dawna, ale nigdy nie łączyło ich nic więcej.
- Nie wiem czy chce mi zrobić na złość, czy jak. Powiedziałem jej, że nie wyobrażam sobie życia bez niej, ale nie chcę krzywdzić Perrie. Ta wpadła w furię, wyrzuciła mnie z domu i powiedziała, że mam nie dzwonić. Za dwa dni Harry mi powiedział, że z nią jest. W pierwszej chwili chciałem go nawet uderzyć, ale uświadomiłem sobie, że on wcale nie wiem o powrocie naszych wzajemnych uczuć. Ciągle myśli, że jestem wierny Perrie. Ja... nie dam rady Liam. Jeżeli zobaczę Will w objęciach Harrego, to zwariuję.
- Musisz to przyjąć na klatę, stary. Nie masz innego wyjścia. Will próbuje zrobić ci na złość
kosztem biednego Harrego.
- Dlaczego miłość jest taka beznadziejna? Czemu nie można być naprawdę szczęśliwym?
Kiedy jest dobrze, nagle wszystko się pieprzy.

- Sam się nad tym zastanawiam, Zayn.

~~~
Nowy już, bo nie wiem, kiedy pojawi się następny. Najbliższe tygodnie będą dla mnie bardzo
pracowite. Myślałam, że po egzaminach będzie jakoś luźniej w szkole, ale okazuje się, że nie. 
Poza tym, trochę mi przykro z powodu tak małej ilości komentarzy. Jestem naprawdę
wdzięczna Weronice, które komentuje mój każdy rozdział <3 To daje wielkiego kopa
motywacji, wiecie?
Ja piszę rozdział przez kilka rodzin, a wy na napisanie komentarza potrzebujecie 30 sekund. 
Tak więc, nie chcę, ale muszę, postawić wam ultimatum.
3 komentarze = Nowy rozdział
Jeżeli wam się nie uda, to trudno. Najwyżej to opowiadanie skończy się właśnie w tym miejscu.


P.S. No i zmieniłam wygląd głównej bohaterki. ;)

6 komentarzy:

  1. Boże czemu ona jest tak krzywdzona!
    Biedny Liam i biedna Iss! Czy oni będą kiedyś Szczęśliwi razem?
    Proszę niech oni ja szybko znajdą!
    Laski spinać tyłki i komentować!
    Buźki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej,chce juz teraz wiedzieć co będzie dalej egtfhfg

    Dlaczego to akurat Is musi być krzywdzona,a nie jej ojciec ?
    Czy odnajdą ja

    jeju refgthrf,next

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Więcej informacji tutaj:
    http://changes-ff.blogspot.com/p/lie.html

    + bardzo dobry rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem, gdy znajdę trochę wolnego czasu. ;)

      Usuń