wtorek, 11 sierpnia 2015

One shot

- Nie panikuj, Iss! Wszystko będzie dobrze! Kiedy ja wychodziłam za Zayna, ciągnęły się za mną tłumy fotoreporterów. Przynajmniej tobie udało się tego uniknąć.
- Mówisz tak, jakbyś chciała to cofnąć i nigdy tego nie zaznać. - spojrzałam na nią z szerokim uśmiechem, oczekując od niej tego samego, ale jedyne co otrzymałam to uciekające spojrzenie i krzywy uśmiech.
Coś było nie tak. Zawsze, kiedy mówiłam o Zaynie, Will zaczynała się śmiać a w jej oczach widziałam emanujące na wszystkich uczucie miłości. Teraz tak nie było, wręcz przeciwnie, doszłam do wniosku, że wspomnienie o brązowookim wywołało u niej odrazę. - Znowu pokłóciłaś się z Zaynem?
- Mówisz tak, jakby było to coś nowego. - rzuciła z ironicznym spojrzeniem i wróciła do zakładania mojego welonu - To ostatnimi czasy jedyna forma konwersacji między nami.


- W każdym związku są kryzysy.
- Właśnie, kryzysy, a nie miesiące kłótni i milczenia! Wszystko zaczęło się sypać odkąd wyszła na jaw sprawa z narkotykami. Kiedy wróciliście, już było źle, a od tej pory jest co raz gorzej. Mam już dosyć udawania, że wszystko jest w porządku, jeżeli w rzeczywistości jest tragicznie. 
Zapadła krępująca cisza, której żadna z nas nie zamierzała przerwać. Nie wiedziałam, że w ich związku było aż tak źle. Dostrzegałam, że są problemy, ale wydawało mi się, że to tylko przejściowe. - Skończone. - powiedziawszy to, wzięła do ręki wibrujący telefon komórkowy. Spojrzała na wyświetlacz, uśmiechnęła się pod nosem i przeciągnęła kciukiem po wyświetlaczu.
- Słucham? - spojrzała na mnie, cicho śmiejąc się pod nosem - Jesteśmy u mnie. Kończę szykować Iss.
Przez chwilę myślałam, że rozmawiała z Zaynem. Ten sam błysk w oku i uśmiech pod nosem, który zawsze towarzyszył im obojgu podczas wspólnej wymiany zdań, ale słowa Will, które usłyszałam kilka minut temu bardzo z tym korygowały.
Spojrzałam na nią wymownie, kiedy zakończyła połączenie. - Nathan ma kwiaty dla ciebie.
Nathan? Od kiedy on miał kontakt z Will? Wiedziałam, że jej matka się z nim spotykała, ale moja przyjaciółka nie przywiązywała do tego jakiejś szczególnej wagi. Nie odzywali się, nie dzwonili do siebie, a nawet nie składali życzeń urodzinowych. Co tak nagle uległo zmianie?
W tym momencie drzwi mojego pokoju otworzyły się i stanął w nich Nathan, ubrany w czarny, obcisły podkoszulek, który bez problemu ukazywał każdy jego wyrzeźbiony mięsień. W prawej dłoni trzymał duży bukiet krwistoczerwonych róż, który mój narzeczony zamówił kilka dni wcześniej. Zmierzył mnie czujnym spojrzeniem począwszy od śnieżnobiałych szpilek po diamentowy diadem na czubku głowy.
- Idealnie. - rzekł w końcu, przenosząc swoje spojrzenie na brunetkę, która postanowiła zrobić sobie chwilę przerwy i usiadła na puchatej, brązowej kanapie. Mężczyzna opadł ciężko obok niej, zarzucając jej rękę na ramię. Normalnie powiedziałabym, że to tylko dobre stosunki pomiędzy ojczymem a jego pasierbicą, ale w tej relacji było wiele niedomówień. Jak już wcześniej wspominałam, ich kontakt był znikomy, a teraz siedzieli ze sobą, przytuleni niczym para zakochanych.  


- Która godzina? - burknęłam pochmurnie, bo miała co raz większe wątpliwości co do wierności mojej przyjaciółki. Dziewczyna wyplątała się z objęć mężczyzny, po czym podeszła do szklanego stolika i wzięła do ręki czarnego Iphona.
- Piętnasta. Mamy trzydzieści minut.
Nathan zerwał się z kanapy, pocałował Will na pożegnanie w policzek, co też mnie zdziwiło i wyszedł. Zerknęłam na Will, która udawała, że wszystko jest ok a sytuacja, która prze chwilą miała miejsce była czymś rutynowym.
- Zbieram się, muszę jeszcze założyć sukienkę.
Wyszła, zostawiając mnie samą, z niezadanymi pytaniami i potwornym mętlikiem w głowie.

~*~ 


Stałam w drzwiach kościoła, wzrokiem szukając tej jednej osoby. Byłam strasznie zestresowana, nogi mi się trzęsły, a serce biło w zdecydowanie zbyt szybkim rytmie.
Przelatywałam po twarzach zebranych, odnajdując w tłumie małą Hayley, rodziców Liama i Natana. Wszyscy wpatrujący się we mnie, moją przepiękną suknię i strach wymalowany na twarzy. Nie bałam się ślubu, bałam się kompromitacji na samym środku kościoła przez zbyt długą sukienkę i wysokie szpilki.
- Gotowa? - usłyszałam głos mojego ojca, na co delikatnie się uśmiechnęłam i kiwnęłam głową. W odpowiedzi wyciągnął do mnie swoją lewą dłoń i zaczął prowadzić w stronę udekorowanego ołtarza.
Po drodze starałam się posłać uśmiech każdemu z naszych gości, co w praktyce było niemalże niemożliwe. Wielu z nich nie znałam, bo byli to albo dawni znajomi Liama, ale ważni partnerzy biznesowi mojego ojca.
Będąc w połowie trasy, dopiero wtedy go dostrzegłam.
Stał wyprostowany obok księdza, próbując utrzymać uśmiech na twarzy, ale widziałam, że był bardzo zestresowany. Zerkał co chwilę w stronę swojej mamy, szukając najpewniej mentalnego wsparcia i otuchy. Czarny jak smoła garnitur, czarna koszula i ciemny krawat wyglądały idealnie z jego ciemnymi włosami i czekoladowymi tęczówkami.
Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zamarłam na chwilę, bo pożądanie i zachwyt płynący z jego oczu uniemożliwił mi jakiekolwiek ruchy. W tamtym momencie wszystko przestało mieć znaczenie. Możliwość kompromitacji na oczach setki ludzi przestało się już dla mnie liczyć. Mój świat ograniczył się tylko do tej wąskiej trasy pomiędzy mną a Liamem. Świat poza jego ciemnymi tęczówkami przestał dla mnie istnieć.
Kiedy już dotarłam do mety, ojciec przekazał moją dłoń Liamowi, który pomógł mi bezpiecznie wejść na podwyższenie, po czym oboje stanęliśmy naprzeciwko siebie. Kapłan zawinął nasze dłonie w złoty szal, a wszystko, co działo się potem, pozostało w mojej pamięci już na cała życie. Słowa przysięgi, wymiana obrączkami i ciche "kocham cię" przy pocałunku uświadomiły mi, że nie mogłam natrafić w życiu na wspanialszego mężczyznę. Pomimo tych kłótni, niepowodzeń, rozstania i izolacji, cieszyłam się, że go miałam. Był wszystkim, co chciałam mieć, spełnieniem moich najskrytszych marzeń i jedynym facetem, którego kiedykolwiek kochałam.
Spletliśmy ze sobą nasze dłonie i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Trzymałam mocno jego dłoń, jakbym bała się, że zaraz zniknie a to wszystko okaże się zwykłym snem.
Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz, goście zaczęli symbolicznie rzucać w nas ryżem, na co głośno się zaśmiałam, wciągając w histeryczny śmiech mojego męża.
- Dobrze, że nie rzucają centówkami. - szepnął mi do ucha, powodując jeszcze większy napad niekontrolowanego śmiechu. Owiałam wzrokiem moich najbliższych, aż natrafiłam na pochmurne miny Zayna i Will.


 Nie wyglądali jak para zakochanych, raczej jak małżeństwo z rozsądku. Puste, beznamiętne spojrzenia skierowane w odwrotne strony i brak jakiejkolwiek rozmowy pomiędzy nimi jeszcze bardziej potęgowały moje stwierdzenie.
- Przestań się tak przejmować. - usłyszałam w lewym uchu głos mojego męża - Są dorośli, na pewno się dogadają.
- Formalności, formalnościami. Czas na imprezę! - krzyknęła siostra Liama, wywołując ponownie uśmiechy na twarzach wszystkich zebranych. Cóż, no prawie wszystkich.

~*~

Zabawa trwała w najlepsze. Zegarek wskazywał godzinę pierwszą w nocy, a część naszych gości była już nieźle wstawiona.
Zerknęłam na moich najbliższych, odszukując mojego ojca, rozmawiającego w towarzystwie jakiejś blondynki, przyglądającej się całej sytuacji ciotce Amarze, zrezygnowany wzrok Nathana, podirytowaną Will i obojętnego Zayna. Jednym słowem, piękne wesele.
Natan wstał z krzesełka, podszedł do Will i eleganckim ruchem zaprosił ją do tańca, któremu brunetka nie zamierzała się nawet opierać. Zayn czujnym spojrzeniem odprowadził ich na parkiet, ale złagodniał trochę, kiedy na jego kolanach pojawiła się Hayley.
W tym czasie Will z Natanem zdążyli już wkomponować się w rytm muzyki, przykuwając uwagę większości gości w pomieszczeniu.


Wyglądali, jakby robili to od zawsze. Idealnie synchronizowali swoje ruchy, nie popełniając w tańcu ani jednego błędu. Kiedy muzyka przestała grać, goście zaczęli klaskać, co wywołało jeszcze większą irytację na twarzy Zayna. 
Para wróciła do stolika, a Will wstała i poszła w stronę łazienki. 
Gdyby nie to, że w tamtym momencie zerknęłam w stronę pary, nawet bym nie zauważyła, że nagle Zayn energicznie wstał i ruszył za nią. Miałam bardzo złe przeczucia.
Podszedł do niej, złapał ją za ramię, które wyrwała, a chwilę później oboje wyszli z sali.
Szepnęłam Liamowi na ucho, że idę sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, ale ten postanowił pójść tam razem ze mną.
Kiedy wyszliśmy z pomieszczenia, uderzyło w nas zimne powietrze a do uszu dobiegł podniesiony głos naszych przyjaciół. Nim zdążyliśmy się do nich zbliżyć, skończyli rozmowę, a Zayn ponownie wrócił na salę. Liam postanowił z nim porozmawiać, a ja zamierzałam zrobić to samo z Will.
Spojrzałam na brunetkę, która miała w oczach łzy. Wyciągnęła z kopertówki papierosy i odpaliła jednego z nich.
- Wszystko się ułoży, musisz tylko w to uwie...
- Rozwodzimy się.
Te słowa niemal powaliły mnie na podłogę. Oni, para, która walczyła o siebie tyle lat, teraz się rozwodzi!
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Will wyrzuciła za siebie papierosa i wróciła z powrotem na sale, nie siadając już obok Zayna. Zabrała jedynie swój kieliszek i przesiadła się obok mnie, na miejsce, przy którym widniała karteczka z imieniem mojego ojca.
- Lej. - rzuciła do siostry Liama, która od razu złapała w rękę butelkę wódki i wykonała polecenie brunetki. Patrzyłam z politowaniem, jak przechyla cztery kieliszki jeden po drugim, a gdy już miała zabierać się za następny, zza jej pleców wyłonił się Nathan i schował kruche szkło do kieszeni czarnej marynarki.
- Nie pijesz już.
- Nic mi nie jest. - wybełkotała Will, próbując skupić swoje spojrzenie na mężczyźnie - bawię się.
- Możesz się bawić już bez tego. - sam był porządnie wstawiony, a ich konwersacja wyglądała naprawdę komicznie.
Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia, a brunetka ruszyła zaraz za nim, ciągle domagając się zwrotu naczynia. Kiedy nie wracali przez dłuższy czas, poszłam sprawdzić, czy wszystko jest dobrze.
Gdy znalazłam się na dworze, moja szczęka omal nie spadła na ziemię. Will całowała się z Nathanem na środku parkingu!


Podbiegłszy do nich, złapałam ją za ramię i oderwałam od ust ojczyma.
- Co ty robisz, do jasnej cholery?!
Brunetka była tak pijana, że nawet nie była w stanie mi odpowiedzieć. Opadła na ziemię, a ja zaraz za nią, próbując utrzymać ją w pionie. Nathan gdzieś zniknął, pozostawiając mnie samą z tym nieżywym workiem ziemniaków.
- Iss! - usłyszałam głos Liama - Wszystko dobrze?
- Ze mną tak. 
Mój ukochany podszedł do Will i bez problemu wziął ją na ręce. Spojrzał w jej nieprzytomne oczy, które na siłę starały się utrzymać z nim kontakt wzrokowy.
Będzie tego wszystkiego żałować. 
- Zabiorę ją do domu.  

~*~

Siedziałam na tarasie, a poranne słońce przyjemnie ogrzewało moją twarz. Pomimo wybicia godziny 11, zdążyłam już dawno wstać, pójść do urzędu i jeszcze po drodze wskoczyć do Starbucksa po swoją ulubioną kawę.
Wesele skończyło się po piątej, a w domu byliśmy koło godziny szóstej trzydzieści. Nieprzytomna Will zajmowała łóżko w naszej sypialni, więc wraz z Liamem musieliśmy spędzić swoją noc poślubną w oddzielnych mieszkaniach, on z Zaynem i Hayley, a ja z zapewne bardzo skacowaną brunetką.
- Dlaczego w tym mieście jest tak cholernie głośno? - usłyszałam jęk Will, która chwilę później wtoczyła się na taras - Mogłam posłuchać Zayna, kiedy chciał przeprowadzić się na wieś.
Opadła ciężko na krzesełko obok mnie i złapała w dłoń litrową butelkę wody mineralnej. Pochłonęła połowę zawartości w mniej niż minutę, po czym ułożyła ciężką głowę na swoich dłoniach.
- Jak dużo pamiętasz?
- Pamiętam, że tańczyłam z Nathanem, później Zayn na mnie krzyczał, był tak cholernie zły, zaczęliśmy się kłócić, o boże, powiedział, że się rozwiedziemy - krzyknęła wystraszona - Nie, nie będzie ze mną zrywał po alkoholu. - dodałam po chwili o wiele spokojniej i dokończyła pić wodę.
- To wszystko? - nie wiedziałam, czy nie chce wspominać o Nathanie, czy była tak zalana w trupa, że nic nie pamiętała.
- Nie. Film mi się urwał, kiedy siedziałam obok ciebie przy stoliku.
- Masz romans z Nathanem? - rzuciłam prosto z mostu, bez zbędnych podchodów.
Will zakrztusiła się wodą i dostała napadu niekontrolowanego kaszlu. Kiedy już zdążyła opanować oddech, spojrzała na mnie jak na wariatkę, która dopiero co uciekła z psychiatryka.
- Oczywiście, że nie. Nasze relacje uległy poprawie, fakt, ale nic poza tym.
- Całowaliście się wczoraj, zanim Liam odtransportował cię tutaj.
Spojrzała na mnie z głupim uśmieszkiem, przez chwile myśląc, że żartuję, ale kiedy pozostałam śmiertelnie poważna, zamrugała kilkakrotnie oczami i spuściła wzrok.
- Wiedziałam, że jego nagła ambicja w naprawieniu relacji nie była bezinteresowna. Zdaję sobie sprawę, że to także moja wina, nie powinnam tyle pić, ale nigdy nie pocałowałabym innego faceta świadomie! Porozmawiam z Nathanem i zakończę naszą znajomość. Tak będzie dla wszystkich najlepiej.
- Myślałam, że macie romans.
- Co? O czym ty mówisz! Zayn jest jedynym mężczyzną w moim życiu! Wczorajsza sytuacja wybuchła pod wpływem emocji, ja byłam zdruzgotana postawą Zayna a Nathan nie mógł przeboleć tego, że moja matka, siedząca obok, nie zwracała na niego uwagi tylko ciągle wlepiała swoje spojrzenie w wuja Jamesa.
Wtedy usłyszeliśmy trzask zamka i na tarasie pojawił się Zayn z Liamem. Zaskoczona brunetka wlepiła swoje spojrzenie w brązowookiego, którego dłonie były wepchnięte głęboko w kieszenie podziurawionych spodni.
- Ostro zabalowałaś, że nie dotarłaś do domu.
Jego głos był beznamiętny i chłodny. Brunetka spojrzała na niego, kiwając lekko głową.
- Przepraszam.

Zayn zamrugał kilkakrotnie oczami, jakby nie spodziewając się od niej tych słów.
- Przepraszam za wszystko, co ci powiedziałam przez ostatnie kilka miesięcy. Przepraszam za każde błahe nieporozumienie, które wszczynałam bez wyraźnego powodu. Przepraszam za każde słowo, które raniło cię od środka. Naprawę chciałabym cofnąć czas i cię od tego uchronić, ale nie mogę. Dopiero teraz zrozumiałam, jak ważny dla mnie jesteś. Nie chcę się z tobą rozwodzić, za bardzo cię kocham.
Zayn, już kompletnie zszokowany, podszedł do niej, wyciągnął dłoń z kieszeni i delikatnie założył jeden z kosmyków włosów za ucho. Chwilę później przejechał nią po jej policzku, patrząc czule w równie ciemne tęczówki.
- Ja też przepraszam.
Ich wargi połączyły się w subtelnym pocałunku, na co oboje z Liamem patrzeliśmy z niemałą radością. W każdym związku są kłótnie. Czasami trzeba pozwolić komuś odejść by powrócił i jeszcze mocniej go pokochać.


~~
Patrzcie jaki mam dla was długi one shot (o ile jeszcze ktokolwiek to czyta)
Pozdrawiam i życzę miłych wakacji! :)











niedziela, 26 kwietnia 2015

Epilog

- To już wszystko. Dziękujemy, szefowo.
Zaśmiałam się serdecznie, kiedy jeden z moich ulubionych pracowników po raz kolejny określił mnie tym zabawnym tytułem. Fakt, od teraz byłam ich szefem, ale ciągle nie mogłam się do tego przyzwyczaić i kazałam do siebie mówić po prostu po imieniu. Tylko Max, za każdym razem, starał się mnie rozśmieszyć i nie stosował do powyższego polecenia.
- Gdyby nie wy, nigdy nie zaszlibyśmy tak wysoko.
Widziałam w ich oczach dumę i szczęście, że w końcu ktoś ich docenił, a nie zmieszał z błotem, bo przecież, zawsze mogło być jeszcze lepiej. Bez wątpienia nowy przywódca pozytywnie odbił się na ich zdrowiu psychicznym. Teraz nareszcie widzę wszystkich szczęśliwych i zadowolonych. Zostanie naczelną redaktor The New York Times to najlepsze, co mogło mi się trafić.
Ech, ale cofnijmy się w czasie do tego feralnego wieczoru, bo chyba tam po raz ostatni się widzieliśmy, prawda?
Liam, oczywiście, po tym wszystkim zaczął mnie solidnie pilnować, wręcz nie odstępował na krok. Zapisał nas również na terapię, bo ani ja, ani on, nie potrafiliśmy pogodzić się ze stratą naszego pierwszego dziecka.
Zgodnie stwierdziliśmy, że nie powiemy o tym Will i Zaynowi. Nie chciałam dokładać im dodatkowych zmartwień, kiedy jeszcze w dodatku Hayley zaczęła poważnie chorować i niemal każdy wieczór spędzali w szpitalu.
To nie był dobry czas dla nikogo z nas. Każdy zaznał niepowodzeń i musiał się z nimi zmagać.
ale przecież po każdej burzy wychodzi słońce.
Po pięciu miesiącach zakończyliśmy z Liamem terapię. Oczywiście, ból pozostał, ale stał się na tyle znośny, że można było z nim normalnie funkcjonować.
Któregoś wieczoru, który nielicznie spędzaliśmy we wspólnym gronie, lekko już podpity Zayn, wpadł na wspaniały pomysł reaktywacji zespołu. Rzecz jasna, ja z Will wcale nie odebrałyśmy tego na poważnie. Byłyśmy przekonane, że kiedy jutro obudzą się wraz z potężnym bólem głowy, zapomną o tym szalonym pomyśle.
Możecie sobie wyobrazić, jakże wielkie było moje zaskoczenie, kiedy następnego dnia ujrzałam wystrojonego w czarny garnitur Liama, przeglądającego się dokładnie przed lustrem w naszej sypialni. Okazało się, że oni już dawno podjęli decyzję o reaktywacji One Direction, ale dopiero wczoraj, w napływie odwagi spowodowanej butelką whisky, udało im się w końcu nam powiedzieć.
Oczywiście, zespół już nigdy nie powróciłby to tego samego składu, co przed kilkoma laty. Ich przyjaźń się rozpadła, a niektórzy nawet przyczynili się do jeszcze większego napięcia poszarpanych relacji.
- Będę się już zbierać, moi drodzy. Przede mną jeszcze kilka spraw do załatwienia.
- Taak, szefowo, czytaliśmy o dzisiejszym rozdaniu nagród dla muzycznych artystów i domyśliliśmy się, że tam będziesz. Scarlett ma się tam pojawić i zbierać najświeższe ploteczki do poniedziałkowego wydania.
- Chyba powinniśmy się skupić na ważniejszych rzeczach, niż dzisiejsze rozdanie nagród. Oczywiście, można to umieścić na którejś ze stron, ale na pewno nie na okładce. Kiedy skończycie robić projekt, prześlij mi go na e-mail. Jutro wieczorem powinnam go zatwierdzić, ewentualnie prosić o jakieś korekty.
Wszyscy pokiwali twierdząco głową i wrócili do swoich obowiązków. Ja jeszcze tylko szybko sprawdziłam skrzynkę pocztową i opuściłam biuro, w torebce słysząc dźwięk telefonu komórkowego. Liam zapewne się martwił, że nie zdążymy na galę.
- Kochanie, nie mam piętnastu lat, więc nie musisz się obawiać, że nie zdążę. - powiedziałam, jedną ręką podając ochroniarzowi swoją przepustkę.
- Dziękuję i życzę miłego dnia, pani Payne.


 Ku mojemu zaskoczeniu, w mieście nie było korków, więc w domu pojawiłam się jeszcze wcześniej niż przypuszczałam.
Liam, pochłonięty wybieraniem odpowiedniego krawatu, nawet nie zauważył, kiedy wróciłam.
Wyciągnęłam z torebki czarny, satynowy krawat, który kupiłam właśnie na tę okazję i podeszłam do mojego ukochanego, aby pomóc mu wybrnąć z zabawnej opresji.


- Będzie idealny. - powiedziawszy to, zawiązałam jego krawat, a kiedy skończyłam, Liam złapał mnie za biodra i przyciągnął bliżej siebie.
Nie musieliśmy nic mówić, żeby czuć się wspaniale. Wystarczyła nam tylko swoja obecność i dotyk.
- Jesteś najwspanialszą żoną, jaką mogłem sobie wymarzyć.
- a ty jedynym mężczyzną, za którego chciałam wyjść.
Po tych słowach przyciągnął mnie jeszcze bliżej, łącząc nasze wargi w subtelnym pocałunku, który z sekundy na sekundę robił się coraz to odważniejszy.
- Spóźnimy się na przyjęcie. - szepnęłam, oderwawszy się od niego. Zobaczyłam w jego oczach chęć zostania tutaj i nie zmieniania planów, ale wiedział, że musi pojawić się na tej gali. To ważne wydarzenie dla całego zespołu.
Poprawiwszy jeszcze raz jego krawat, kokieteryjnym krokiem udałam się w stronę łazienki, uprzednio zabierając z szafy wcześniej wyprasowaną, czarną sukienkę.


Uwielbiałam w sobie to, że przygotowanie do przyjęcia zajmowało mi mniej niż godzinę, kiedy Will potrzebowała na to przynajmniej dwóch. Zawsze byłam inna niż większość kobiet na świecie. Własnoręczne przygotowywanie makijażu sprawiało mi większą przyjemność niż godziny spędzone u wizażystki, a późniejsze oceny Will jeszcze bardziej utwierdzały mnie, że jestem w tym dobra.
Za dzisiejszy, wyjątkowy wieczór, wybrałam długą, przylegającą do ciała sukienkę, z elementami przezroczystej tkaniny i subtelnymi cekinami.
Ani wyzywająco, ani staromodnie - idealnie.


~*~

- Nagrodę za najlepszy zespół ostatnich kilku miesięcy otrzymuje - tutaj zapadła chwila uciążliwej ciszy, która każdego przy naszym stoliku trzymała w napięciu - One Direction!
Harry, Liam i Zayn podskoczyli szczęśliwi, a ja z Will zaczęłyśmy bić prawa. Mężczyźni poszli odebrać upragnioną statuetkę, po czym każdy z nich otrzymał kilka minut na wygłoszenie podziękowań.
Oczywiście, Zayn podziękował Will i swojej małej córce, na co brunetka szczerze się wzruszyła, a po jej policzkach spłynęły łzy szczęścia. Byli wspaniałą i przeznaczoną sobie parą, zresztą podobnie jak ja i Liam.
- To bardzo ważna dla nas nagroda - zaczął na samym końcu Liam - Podziękowania za nią, należą się oczywiście wszystkim naszym fanom, sponsorom jak również pracownikom, ale - tutaj spojrzał na mnie - najważniejszą z tych osób, jest moja ukochana żona, Isabell. Gdyby nie on, nie stałbym tutaj teraz przed wami. To ona pcha mnie w moje marzenia i pokazuje, że życie może być piękne, nawet jeśli życie porządnie dało nam w kość.
Po jego krótkim, aczkolwiek ckliwym przemówieniu, rozległy się gromkie brawa, a mężczyzna powróciwszy do stolika, przyciągnął mnie blisko siebie i w geście pocałunku wyraził wszystko, o czym uprzednio opowiedział na scenie.
- Jestem w ciąży. - szepnęłam mu do ucha, a jego źrenice rozszerzyły się pod wpływem szoku.
- Żartujesz sobie ze mnie? - kiedy przecząco pokręciłam głową, przytulił mnie, zanurzając twarz w moich brązowych, zakręconych włosach. - Obiecuję, że nie opuszczę cię na krok. Już na zawsze..

~~
To już jest koniec, nie ma już nic!
Dziękuję za te dwie serie opowiadania i strasznie przepraszam, że na epilog kazałam wam czekać tak długo :)