poniedziałek, 15 grudnia 2014

Seria II Rozdział 10

So honey now
Take me into your loving arms
Kiss me under the light of a thousand stars
Place your head on my beating heart
I'm thinking out loud
Maybe we found love right where we are

Ed Sheeran - Thinking out loud

~*~

Jestem z tym wszystkim sama.



Liam nie odzywa się do mnie i nic nie wskazuje na to, aby zmienił swoje postanowienie.
Czy on nie rozumie, że to właśnie jego potrzebuje? To on był jedyną osobą, która mogła mnie z tego wszystkie wyciągnąć.
Wpadłam w cholernie głęboką depresję, która zaczynała ze mną wygrywać.
Odebrała mi wszelkie chęci do życia i sprawiła, że coraz mniej chciałam ciągle istnieć na tym nic niewartym świecie.
Stałam w kuchni przy kuchennym blacie i po raz kolejny rozważałam wszystkie plusy i minusy życia.
Miłość Liama? Jedna z najpozytywniejszych rzeczy, jakie pojawiły się w moim życiu, teraz przerodziła się w ogromną wadę. Nie potrafię już tak żyć. Los każdego dnia stara się mnie coraz bardziej skrzywdzić.
Może lepiej będzie zakończyć to wszystko i wreszcie zaznać upragnionego spokoju?

~*~

Siedziałem na jednej z ławek w Central Parku i ponownie rozmyślałem nad swoim życiem.
Miało być takie piękne. Udało mi się ponownie odzyskać Isabellę, miała urodzić moje dziecko, zamieszkaliśmy razem i wtedy ten cholerny wypadek zabrał nam to wszystko.
Wiem, że  w ostatnich dniach zachowywałem się jak kompletny dupek, ale to dlatego, że nie mogłem spojrzeć jej w oczy.
Ciągle obwiniałem siebie za to wszystko co się stało. Gdybym wtedy tak bardzo nie naciskał na te zakupy, nie pojechalibyśmy i nic by się nie stało..
Oczywiście teraz mogę sobie jedynie tylko gdybać. Rozmawiałem z Zaynem i pomógł mi zrozumieć, że to wcale nie jest moja wina. Cieszę się, że po rozpadzie zespołu, przynajmniej on ciągle był moim przyjacielem.
Należą się jej ogromne przeprosiny.
Może zabiorę ją na jakieś wakacje, daleko stąd, żeby chociaż trochę doszła do siebie? Urlop dobrze nam zrobi.
Chłodne powietrze owiało moją twarz, przez co bardziej nakryłem ją puchatym szalikiem.
Wstałem z ławki i ruszyłem w stronę metra, bo zaczynało zbierać się na deszcz.
Dziwne. Pogoda była taka piękna, a teraz zdecydowała się zepsuć.

~*~

Stałam przy bufecie w kuchni i po raz kolejny dzisiejszego dnia próbowałam to wszystko poukładać.
Liam nie wracał, więc bez problemu mogłabym to wszystko zakończyć.
Nie potrafię już dłużej tak żyć. W tej cholernej bezsilności i samotni.
Wyciągnęłam z szafki buteleczkę z kapsułkami nasennymi i wysypałam je wszystkie na stół.
Mogłam chociaż zadzwonić do taty.
Nie odzywaliśmy się do siebie od bardzo dawna. To głównie przez to, że postanowiłam wyjechać do Nowego Jorku bez jego zgody, ale przecież jestem już dorosła i nie mogę wiecznie żyć pod jego protektoratem.
Nathan pewnie też będzie na mnie wściekły.
Razem z ciocią Simoną mieszkają teraz na drugim końcu kraju, więc jego wizytą są mocno ograniczone. Nigdy nie zapomnę mu tego, co dla mnie zrobił. Stał się moim, cóż, nawet ciężko jest mi go określić. Brat i ojciec w jednym? To chyba będzie najbardziej trafne.
Obiecałam mu, że będę silna i dam sobie radę, a teraz odpuszczam. Zrozumie mnie. Na pewno mnie zrozumie.
A co z Will, moją najlepszą przyjaciółką?
Jest taka szczęśliwa z Zaynem. Kiedyś myślałam, że im się nie uda, że Malik stchórzy i zostanie z Perrie, żeby tylko utrzymać się jak najdalej od tabloidów. Jednak w końcu wziął się za siebie i zrozumiał, że jego życie bez Will nie będzie kompletne. Wyprowadzili się z Londynu i zaczęli wszystko z czystą kartą, bez uporczywych paparazzi i ciągłego życia w trasie.
Liam.
Największa zagadka mojego krótkiego życia.
To dzięki niemu tak wydoroślałam, stałam się odważną i dążącą do wyznaczonych celów kobietą.
W głębi duszy nigdy nie przestałam go kochać.
Nawet kiedy spotykałam się z Harrym, czułam, że to nie to. Niemal każdego wieczora wracałam do wydarzeń z Londynu, kiedy wiodłam z Paynem spokojne życie. Chciałam rozstać się z Harrym, naprawdę. Czułam, że to nie wypali, bo moje serce należało do kogoś innego.
Dopiero kiedy przeczytałam, że Liam kogoś ma, postanowiłam zostać z Stylesem. Miała nadzieję, że dzięki niemu zapomnę, pokocham go tak samo jak Payne'a i wszystko będzie w porządku - było, do czasu, kiedy brązowooki brunet nie pojawił się pod drzwiami mojego mieszkania i przeprosinami.
Gdy tylko go ujrzałam, moje serce chciało wyrwać się z piersi i kompletnie zapomniałam o Harrym, który stał tuż za mną.
Wiem, że skrzywdziłam Harrego i wiem też, że nigdy nie będę w stanie go za to przeprosić, ale mam nadzieję, że on też mnie zrozumie.
Nalałam do szklanki wody i wzięłam w garść kilka tabletek.
Przepraszam.
Kiedy już chciałam je połknąć, ktoś złapał mnie za nadgarstek, a tabletki rozsypały się po śnieżnobiałych płytkach.
- Co ty robisz do cholery?! - usłyszałam krzyk Liama, a zaraz po tym obrócił mnie w swoją stroną i przycisnął do blatu. Szklanka z napojem wypadła mi z rąk i roztrzaskała się na podłodze, a jej kryształy idealnie prezentowały moją obecną sytuację - kruche, zniszczone i bezsilne.
- Ja ... - chciałam coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie. Czułam tylko piekące łzy spływające po moich policzkach. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Nie spodziewałam się, że wróci tak szybko. Nawet nie wiedziałam, kiedy wszedł do mieszkania.
Spuściłam głowę w dół i zaczęłam cicho łkać. Osunęłam się po meblach, ciągnąc Payna za sobą.
Przepraszam. Naprawdę przepraszam. Nie chciałam go zawieść.

~*~

Na samym początku czułem tylko wściekłość. Nie mogłem pojąć, dlaczego chciała to zrobić i zostawić nas wszystkich samych.
Dopiero, kiedy ujrzałem jej łzy, zrozumiałem, że jest jej ciężej niż przypuszczałem, a mnie nie było przy niej.
Puściłem jej nadgarstki i popatrzyłem na jej rozbitą duszę.
Mogłem ją stracić..
Gdybym przyszedł chwilę późnej, już nigdy bym jej nie zobaczył.
Może ten nadchodzący deszcz faktycznie był znakiem ?
Przyciągnąłem ją do siebie, a wtuliła się we mnie, jakby chciała ukryć się przed całym światem.
- Przepraszam. - wydukałem, mocniej ją przytulając - Tak bardzo cię przepraszam.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do naszej wspólnej sypialni. Ułożyłem drobne ciało na błękitnej pościeli i zająłem miejsce tuż obok niej.
Była tak bardzo rozbita.
Jej sińce pod oczami świadczyły o tym, że nie spała od wielu dni. Wcześniej nie zdałem sobie sprawy z tego jak bardzo schudła. Jej kości policzkowe zapadły się, a obojczyki zrobiły bardziej wyraziste.
Blada jak ściana skóra prezentowała jej wewnętrzne cierpienie i zaniedbanie potrzeb odżywczych ciała.
- Obiecaj mi, że nigdy więcej tego nie zrobisz.
Otworzyła po chwili powieki i po raz pierwszy obdarzyła mnie ciężkim, zmęczonym spojrzeniem.
- ale Ty obiecaj, że nigdy mnie nie zostawisz.
Kiedy usłyszała upragnione słowa, uśmiechnęła się delikatnie i wtuliła w moje ciało.
- Obiecuję.

~*~
Nie wiem, czy powinienem o tym wszystkim informować Will. Zacznie panikować i się wściekać, a nie jestem pewny, czy to jest teraz Iss potrzebne.
Sprzątnąłem bałagan w kuchni i ponownie położyłem się przy niej na łóżku.
Jej klatka piersiowa unosiła się w równomiernym rytmie, błękitne oczy ukryły się pod bladymi powiekami, a czerwone usta pozostały lekko rozchylone.
To jest miłość? Potrzebą bycia przy drugiej osobie i niemożliwością życia bez niej?
Ufam jej bezgranicznie i wiem, że nigdy by mnie nie skrzywdziła. Wtedy, kiedy tak na nią naskoczyłem po jej spotkaniu z Harrym. Dobrze wiedziałem, że przecież do niczego między nimi nie doszło, ale mimo to byłem cholernie zły. Nie chodziło mi o to, że może do niego wrócić. Bałem się, że zrobi jej krzywdę.
Kiedy ostatnio pokazał jej swoje negatywne emocje, zaczął ją szarpać na środku ulicy, nie zważając wcale na jej ówczesny stan.
Muszę ją stąd zabrać.
Jak najdalej.
~~
Smutny? Wiem, ale nie martwcie się. Już tylko lepiej. ;)
Przedostatni rozdział..

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 9

"The bed's getting cold and you're not here
The future that we hold is so unclear
But I'm not alive until you call
And I bet the odd's against it all"

Selena Gomez - The Heart Wants What It Wants

~*~

Praktycznie ze sobą nie rozmawiamy.
To boli mnie najbardziej. Wiem, że dla niego to wszystko jest bardzo trudne, ale musi liczyć się z tym, że dla mnie to też nie jest łatwe.
Wszystko już było takie piękne, zaczęliśmy być szczęśliwi, w drodze było nasze dziecko a teraz wszystko na nowo runęło. Czuję się podobnie jak wtedy, kiedy zostawił mnie samą pośrodku londyńskiego parku, z tą różnicą, że teraz jest sto razy gorzej.
- Mogłaś po prostu wziąć sobie wolne. - chłodno, ozięble i bez uczuciowo. Jakie piękne rozpoczęcie dnia.
- Nie było mnie tam od kilku miesięcy. Chyba w końcu wypadałoby się pokazać w tym wydawnictwie.
- Sądzę, że z uwagi na twoją ostatnią sytuację, wykazaliby się odrobiną człowieczeństwa i dali jeszcze kilka dni.
Rozlewam kawę na blat i przy okazji parzę się w palce. To bardzo niewygodny dla mnie temat. Jeszcze nie teraz. Jeszcze nie...
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Tak, bo lepszym rozwiązaniem jest oczywiście zamknięcie się w sobie i obrażenie się na cały świat.
- Na nikogo się nie obrażam i nie zamykam się w sobie. Po prostu nie chcę o tym rozmawiać. To trudny dla mnie temat, tak samo jak dla ciebie. Co ty sobie myślisz? Że tylko ciebie to ruszyło?! Ku twojemu wielkiemu zaskoczeniu - nie! Mi też jest bardzo ciężko i muszę jakoś z tym żyć, a pójście do pracy przynajmniej na chwilę pozwoli mi o tym zapomnieć!
Otwiera usta, ale zaraz potem je zamyka. Z całą pewnością stać go teraz na jakąś kąśliwą uwagę, które zresztą towarzyszą mu już od jakiegoś czasu. Obiecał, że będzie mnie wspierał, ale robi wszystko, aby jeszcze bardziej uprzykrzyć mi życie. Co jest nie tak z tym facetem?!
Zabieram z krzesła swoją torbę i wychodzę z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami.
Nie wiem co dalej robić. Mam coraz większe wątpliwości co do powrotu do niego. Zachowuje się zupełnie inaczej. Jak nie mój Liam...
Dzień w pracy mija mi bardzo wolno. Co chwilę dostaje jakieś nowe pismo do korekty, a mimo to, czas strasznie mi się dłuży.
Kiedy mój telefon zaczął wibrować, miałam nadzieję, że to wiadomość od Liama.
Od : Hazz
Masz czas na spotkanie dzisiaj? Chciałem z tobą porozmawiać.
Harry? Nie odzywał się do mnie od czasu przyjęcia w domu Malików. Przez chwilę zastanawiałam się, co mu odpisać, ale ostatecznie postanowiłam zgodzić się na jego propozycję. Nie chcę, żeby się na mnie gniewał całe życie. Z Will żyją w bardzo dobrych stosunkach.
Do : Hazz
Oczywiście. Kiedy i gdzie?
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
Od: Hazz
O 15 w Aureole.
Odkładam telefon i wracam do pracy.
Z biura wyszłam w czasie przerwy na lunch i szybko znalazłam się w wyznaczonym przez loczka miejscu.
Czekał już, ubrany w zwykłe jeansy i szarą koszulę.
- Cześć. - zaczął niepewnie, nie patrząc w moje oczy - Naprawdę bardzo cię przepraszam za to, jak cię ostatnim razem potraktowałem, ale ... byłem tak strasznie wściekły. Nigdy nie chciałem zrobić ci krzywdy.
- Ja ... wcale ci się nie dziwię Harry. Na pewno byłeś wściekły. Ja także cię przepraszam. Moje zachowanie było ... no właśnie.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Być może nie byłem tym, który mógł ofiarować ci szczęście. Teraz jesteś znowu z Liamem, będziecie mieli razem dziecko...
Na jego ostatnie zdanie upuszczam filiżankę z herbatą, która rozlewa się powierzchni stołu.
- Iss?
- Ja - zaczynam trochę podłamanym głosem - Przepraszam.
- Iss, co się dzieje?
- poroniłam. Nie jestem już w ciąży..
- Boże, Iss, tak bardzo mi przykro... - po tych słowach wstał i spontanicznie przytulił mnie do siebie -  Musisz się trzymać. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale jesteś młoda, będziesz jeszcze miała wiele, wspaniałych pociech. - dlaczego Liam mi tego nie powie? No, do jasnej cholery, dlaczego?
- Przepraszam Harry, muszę już iść. Dziękuję za spotkanie. Bardzo mi pomogłeś.
- Ty mi również. - usłyszałam jego szept, ale zignorowałam go.
Szybko wstałam od stolika i wyszłam z pomieszczenia, a Harry tylko odprowadził mnie wzrokiem.
W pracy siedziałam do późna.
Musiałam nadrobić wszystkie zaległości, które nagromadziły się przez kilkumiesięczną nieobecność.
Kiedy pojawiłam się w domu, było już grubo po dwudziestej drugiej.
Byłam zaskoczona, że Liam jeszcze nie śpi. Czekal na mnie?
- Gdzie byłaś? - usłyszałam po krótkie chwili.
- W pracy.
Mężczyzna wstał z kanapy i podszedł do mnie.
Jego spojrzenie było zimne i ... zranione?
Wyciągnął z kieszeni telefon, wstukał coś w klawiaturę i przystawił mi go do oczu.
"Harry Styles i Isballa Evans znowu razem?"
Nie musiałam nawet czytać tego artykułu, żeby wiedzieć, co w nim napisali. Zamieszczone było jeszcze zdjęcie, kiedy Harry przytulał mnie do siebie zaraz po tym, jak powiedziałam mu o ciąży.
- Liam, to nie jest tak jak myślisz..
- Tak, jasne.
- Harry po prostu chciał się spotkać, żeby wyjaśnić tą całą sytuację. Powiedział mi, że nie chce, abyśmy żyli w takich relacjach, a przytulił mnie, kiedy powiedziałam mu o ... o tym.
- Jego Instagram mówi coś kompletnie innego, Iss.
Patrzyłam na niego z kompletną dezorientacją wymalowaną na twarzy.

Westchnął głośno, ponownie wstukał coś w klawiaturę i podał mi telefon.


"Dziękuję za dziś. Mam nadzieję, że od teraz będziemy się znowu częściej widywać. ♥ "

Co?! Przecież to zdjęcie nawet nie jest z dziś! Ma już z dobry rok, a on teraz postanowił je dodać!
Chciał się zemścić za Liama i teraz postanowił do końca rozwalić mi życie?!
- Liam, to ...
- Nic już nie mów Iss.
Po tych słowach wszedł do pokoju i zamknął drzwi.

Dlaczego...
Dlaczego los tak bardzo mnie krzywdzi.
Nie daję już rady..

wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 8

- Musisz w końcu przestać płakać i się uspokoić. - Liam po raz kolejny próbował jakoś wpłynąć na moje zachowanie, ale nie szło mu to najlepiej, niezależnie od tego, jak bardzo się starał.
Zaczęłam się wahać.
Czy na pewno dobrze zrobiłam? Czy to wszystko nie było zbyt pochopne?
Nie planowałam ciąży z Liamem, co nie oznacza, że nie chcę tego dziecka. Będę je kochać. Ono przecież nie jest niczemu winne, a to, że pojawi się na tym świecie w dosyć ... niekorzystnych okolicznościach nie może go przekreślać.
Nigdy nie zdecydowałabym się na coś takiego jak aborcja, niezależnie od tego jak bardzo byłoby mi ciężko. Zaciągnęłabym pomocy u Will i jakoś dałabym sobie radę.
Oczywiście nie potępiam też osób, które to robią. To ich ciało i ich decyzje, w które nie zamierzam się mieszać.
Liam już raz mnie zostawił. Boję się, że znowu to zrobi, kiedy znajdziemy się w niekorzystnej sytuacji. Harry ciągle uświadamiał mi, że mu na mnie zależy i że jest w stanie porzucić wszystko, aby tylko być blisko mnie.
- Zadzwonisz po Will? - wychrypiałam i otarłam łzy, które już od kilku godzin nieustannie spływały po moich policzkach.
Chłopak odszedł od łóżka, trzymając w dłoni swojego czarnego Iphona i zamienił kilka zdań z moją najlepszą przyjaciółką - Postara się być tu jak najszybciej. Potrzebujesz czegoś?
- Chwili samotności.
Dostrzegłam zaskoczenie w jego oczach, ale nic nie powiedział. Kiwnął głową i wyszedł z pokoju.
Boże, Iss, co ty wyprawiasz. Zachowujesz się jak rozkapryszona nastolatka, która sama nie wie czego chce!
Kiedy w pokoju pojawiła się Will, minęło ponad trzydzieści minut i już zaczęłam tracić nadzieję, czy aby na pewno się pojawi.
- Hej, co się dzieje? - zaczęła od razu, kiedy już usiadła obok mnie na łóżku. - Myślałam, że wszystko się już wyjaśniło.



- Will, ja po prostu nie jestem pewna Liama. Kocham go, ale już raz mnie zawiódł i zostawił. Co jeżeli znowu to zrobi? Co, jeśli zrobię coś nie po jego myśli?
- Musisz brać pod uwagę to, że minęło trochę lat od ostatnich wydarzeń i Liam bardzo wydoroślał. Rozpad zespołu, brak koncertów i popularności w znaczącym stopniu wpłynął na ich zachowanie, pozytywnie lub negatywnie. Nie możesz zapomnieć też o tym, że teraz łączy was coś więcej niż tylko uczucie. Będziecie mieli razem dziecko.
- Czuję się podle. Ciągle myślę o Harrym i o tym, w jak okropny sposób go potraktowałam.
- Słońce, po pierwsze, musisz się uspokoić. Wierz mi, że w tym stanie ostatnie, czego ci potrzeba, to stres. Chyba, że chcesz wylądować na izbie przyjęć?
Potrząsnęłam przecząco głową i wzięłam głęboki oddech.
- Masz rację. Mam wątpliwości, bo zraniłam Harrego, ale zdaję sobie sprawę, że to  z Liamem chcę spędzić resztę swojego życia. Dziękuję, że przyjechałaś.



- Zawsze jestem do usług, kuzyneczko! Może wpadniecie do nas na jakąś kawę? Musisz się trochę rozerwać.
Byłam bardzo sceptycznie nastawiona do jej pomysłu, ale ostatecznie zgodziłam się.
Will pojechała odebrać Hayley z przedszkola, a my z Liamem postanowiliśmy pojechać jeszcze do sklepu dziecięcego. Uparł się, że musimy kupić już łóżeczko dla dziecka, bo później o tym zapomni, a nie chce niczego robić na ostatnią chwilę.
Kiedy staliśmy na czerwonym świetle, jeszcze uzgadnialiśmy najważniejsze sprawy w kwestii mieszkania, a kiedy zapaliło się zielone, ruszyliśmy przed sobie.
Nikt nie spodziewał się samochodu, który postanowił trochę nadwyrężyć prawo i jednak nie czekać kolejnych pięciu minut na światłach
Później wszystko działo się zbyt szybko.
Pisk opon, ostre hamowanie, uderzenie i ciemność.

~*~

Kiedy się obudziłam, słońce delikatnie ogrzewało moją twarz. Czułam się zmęczona. Bardzo zmęczona.
- Halo, panno Evans!
Z trudem podniosłam powieki, żeby móc ujrzeć nad sobą wysokiego mężczyznę w białym fartuchu. Szpital.
- Słyszy mnie pani?
Kiwnęłam delikatnie głową i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Liam z opatrunkiem na głowie i małymi zadrapaniami, Will w fotelu ze smutną miną i Zayn, jakby całkowicie nieobecny w pomieszczeniu.



- Miała pani wypadek. Pamięta pani wszystko?
Ponownie kiwnęłam głową i wtedy doszłam do wniosku, że coś jest nie tak. Kiedy uświadomiłam sobie o co może chodzić, moje ciało przebiegł zimny dreszcz.
- Co z moim dzieckiem? - wychrypiałam, zwracając jednocześnie uwagę wszystkich osób w pokoju.
- Przykro mi, ale doznała pani zbyt licznych obrażeń. Nie udało nam się go uratować.
Poczułam jak cały mój świat się zawala.
Moje dziecko, moja mała fasolka...
Kątem oka dostrzegłam Zayna, który energicznie kopnął krzesło i wyszedł z sali, a zaraz za nim pognała Will, która przez chwilę zawahała się, spoglądając na Liama.
Liam stał pod oknem, nie patrząc na mnie, a jedyne co mogłam zobaczyć, to jego klatka piersiowa, którą nosiła się w zdecydowanie zbyt szybkim rytmie.
- Kiedy będę mogła wyjść do domu? - zapytałam słabo lekarza, na co ten posłał mi współczujące spojrzenie.
- Myślę, że za trzy dni.
Kiedy lekarz wyszedł, zapadła kompletna cisza.
Podniosłam się do pozycji półsiedzącej, po czym położyłam rękę na brzuchu, w miejscu, gdzie jeszcze niedawno nosiłam swoje dziecko.
Spuściłam głowę w dół i zaczęłam cicho szlochać.
Wtedy Liam zerwał się ze swojej pozycji, podbiegł do mnie i mocno przycisnął do swojej piersi.
- Cśś, przejdziemy przez to razem, słyszysz? Nie zostawię Cię. Nigdy cię nie zostawię.

 ~~~~~~~~
Przedostatni rozdział słońca. W tym roku :)


czwartek, 9 października 2014

Rozdział 7


Trzy miesiące.
Trzy, długie, cholerne miesiące, po których zmieniło się tak wiele.
Zayn wziął kredyt i spłacił długi Trevora. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale razem z Will stwierdzili, że tak będzie najlepiej.
Cóż, nie będę się wtrącać w ich sprawy. W końcu to nie moje problemy, chociaż brałam w nich czynny udział.
Nathan na stałe związał się z ciocią Amarą. Mieszkają teraz razem w Londynie i wiodą spokojne, szczęśliwe życie.
Harry codziennie dzwoni i pisze, a ja już nie mogę z nim rozmawiać. Gdy tylko słyszę jego głos, w oczach mam łzy i dopadają mnie ogromne wyrzuty sumienia.
~*~
- Iss, wszystko w porządku?
- Nie, Liam. Strasznie słabo się czuję... - ramiona bruneta oplatają się wokół mojego ciała i razem z nim siadam na brązowych, dębowych panelach. - Hayley, przynieś mi mój telefon, jest na stole w kuchni! Szybko!
- Liam, to nic takiego, po prostu jestem trochę zmęczona...
- To już trzeci raz w tym tygodniu. Zdrowi ludzie nie mdleją sobie od tak na zawołanie. Będę spokojniejszy, kiedy zbada cię jakiś lekarz.
~*~
- Kim pan jest dla pacjentki? - pan w białym kitlu spogląda podejrzliwie na Liama, a jego ciężkie okulary lekko zsuwają się z nosa.
- Jestem jej mężem. - No tak! Przecież mamy fałszywe dokumenty, fałszywe nazwiska i fałszywe paszporty. O mało co nas nie wydałam... Wtedy to już w ogóle mielibyśmy problemy...
- Cóż, wszystko wygląda dobrze. To się czasem zdarza w tym stanie. Ja i tak tutaj za wiele nie pomogę, bo moją specjalizacją jest neurologia, ale nalegam, żeby w najbliższym czasie zgłosiła się pani na bardziej szczegółowe badania, bo morfologia to jednak zbyt mało.
- O czym pan mówi? - opieram się na łokciach o niewygodny, szpitalny materac.
- Jak to? To pani nie wiem? Zostaną państwo rodzicami.
Ro...rodzicami? Ale jak to?!
Czuje, jak z mojej twarzy odchodzi cała krew. Dobrze, że już leżę na łóżku, to nikt nie musi mnie łapać.
- Ależ spokojnie, pani Isabello, no już, wracamy do nas! Sądząc po pani reakcji, to chyba nie było to nic planowanego? Nie zaniepokoił panią brak miesiączki?
- Ja ... po prostu myślałam, że to przez nadmierny stres.
Patrzę na Liama, który usiadł na fotelu pod oknem. Jego oczy wyrażają w tym momencie to samo, co moje.
Przerażenie, szok i niedowierzanie.
- Przewieziemy panią na oddział ginekologiczny i tam zajmie się panią doktor Byrnes. To najlepsza ginekolog w tym kraju. Bardzo dobrze pani trafiła.
Lekarz coś jeszcze mówił, ale przestałam go słuchać.
Jestem w ciąży i będę mieć dziecko z Liamem.
Jak ja to powiem Harremu?



~*~
Minęły dwa dni, odkąd wróciliśmy do Nowego Jorku. Hayley nareszcie spotkała się z rodzicami, a ja już zaczynałam odczuwać pierwsze zmiany w swoim zachowaniu. W sumie, Liam też zaczął je zauważać.
Harrego nie było w mieście. Miał przyjechać dopiero na przyjęcie, więc zakwaterowałam się u Liama, przenosząc z mieszkania zielonookiego większość swoich rzeczy. Nie chciałam tego robić, ale brunet uparł się, że tak będzie najlepiej.
Przyjęcie miało zacząć się o dziewiętnastej. Założyłam czarną, rozkloszowaną sukienkę, żeby jak najlepiej zamaskować mój już pojawiający się brzuch.
Na przyjęciu zjawiłam się razem z Liamem, a kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania, Will rzuciła mi się na szyję.
- Jeszcze raz tak bardzo ci dziękuję! - rzuciła, przyciskając mnie mocniej do siebie. - Dziękuję, dziękuję!



- Will - odezwałam się, bo zaczęło mi powoli brakować powietrza. - Możemy porozmawiać na osobności?
Brunetka spojrzała na mnie ze zdziwieniem i pociągnęła za rękę w stronę swojej sypialni. Zamknęła dębowe drzwi na klucz, aby nikt nie mógł zakłócić naszej rozmowy.
- Coś nie tak z Nathanem i moją mamą?
- Nie, nie, wszystko jest dobrze. Chodzi o coś innego... - nie wiedziałam jak mam zacząć. Postanowiłam rzucić prosto z mostu. - Jestem w ciąży.
Jej brązowe tęczówki świeciły z radości, kiedy po raz kolejny mnie do siebie przytulała.
- To wspaniała wiadomość!



- Tylko, że jego ojcem nie jest Harry... - poczułam ukłucie w sercu, kiedy usłyszałam jego imię. On mi tego nigdy nie wybaczy.
- Doskonale o tym wiem. - Co? Liam już się wygadał?! - Bardzo się cieszę, że ojcem twojego dziecka jest Liam. Nie kochasz nikogo bardziej, niż jego. Gdybyś była w ciąży z Harrym... Skazałabyś siebie na wieczne nieszczęście.
Było w tym trochę racji. Kochałam Liama jak nikogo innego na tym świecie. Już dawno wiedziałam, że jest tym jedynym, tym, bez którego nie chcę żyć.
Przerwałam, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Dziewczyny, Harry przyszedł! - usłyszałam Zayna, po czym wpadłam w panikę. Wzięłam głęboki oddech i obje wyszłyśmy z pokoju z wymalowanym sztucznym uśmiechem na twarzy.


 
-Proszę, to dla ciebie. - Harry podał mi kieliszek szampana. O nie. - Napij się za nas! Za spokój!
- Iss nie pije. - rzucił Liam, a ja już doskonale wiedziałam, do czego zmierza. Jestem w totalnej dupie. Co ja sobie wyobrażałam, że się nie wyda? Nie no, to wiedziałam, ale chciałam znaleźć odpowiedni moment do powiedzenia mu tego. Nie przy wszystkich i nie teraz.
Spojrzałam błagalnie na Liama, lecz jego tęczówki wpatrujące się w Harrego były pokryte grubą warstwą lodu. W ogóle nie przypominały tych pięknych, czekoladowych, które spotykałam każdego dnia w Sydney.
- Wolałabym porozmawiać na osobności. - rzuciłam pośpiesznie, bo nie byłam pewna, czy Liam przystanie na moje prośby. Jeżeli już ktoś miał mu o tym powiedzieć, to tą osobą będę ja.
Loczek spojrzał na mnie zdezorientowany, po czym wszyscy opuściliśmy mieszkanie. Kiedy wyszłam z budynku, owładnęło mną zimne powietrze, rozwiewając moje loki we wszystkie strony.
Stanęłam przed Harrym, ale zaraz za nim ujrzałam Liama, który stanął tuż obok mnie.
Harry patrzył na mnie wyczekująco, całkowicie ignorując postać bruneta.
Westchnęłam ciężko, nawet nie wiedząc jak mam to zacząć.
"Harry! Nie było mnie kilka miesięcy, przespałam się ze swoim byłym i teraz jestem z nim w ciąży!"
Tak, Iss, jesteś w pięknej sytuacji.
- Ja... to znaczy... bo chciałam... - język ciągle mi się plątał, a mózg nie potrafił skleić sensownego zdania.
- Iss jest w ciąży. - usłyszałam tuż nad moim prawym uchem. Moje tęczówki powędrowały na Harrego, zaś jego, na Liama. Jego miny były różne. Od zaskoczenia, po przygnębienia, do wściekłości. - Ze mną.
Butelka z szampanem, którą trzymał Harry, spadła na dół, rozbijając się o betonową powierzchnię, tworząc przy tym małą, buzującą od gazu, plamę z napoju.
Harry zaśmiał się zdezorientowany, patrząc to na mnie, to na niego.
W tym momencie z budynku wyszedł Zayn. Tylko nie to.
- Coś nie tak? - zapytał, bo najwidoczniej wyczuł napiętą atmosferę, zagęszczającą się z każdą chwilą.



Harry spojrzał w moje oczy, ale spuściłam wzrok, nie mogąc wytrzymać jego spojrzenia. Chwilę później poczułam jedynie mocne szarpnięcie i mocne dłonie zaciskające się na moich barkach.
- Jak mogłaś mi to zrobić, do cholery?!
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Harry całą swoją siłą pchnął mnie do przodu, przez co wylądowałam na betonowej posadce. Trochę zakręciło mi się w głowię i słyszałam jedynie głośne krzyki Zayna.
- Nic ci nie jest?! - dobiegł do mnie zaniepokojony głos Liama, a chwilę później jego dłonie uniosły mnie do pozycji półsiedzącej.
Pokręciłam przecząco głową, instynktownie łapiąc się za brzuch. Mam nadzieję, że to nic wielkiego i moje maleństwo to wytrzyma.
- Czy ty się dobrze czujesz? - Zayn ciągle wydzierał się na pół osiedla. - Mogłeś jej zrobić krzywdę!
Z pomocą Liama stanęłam na równych nogach a wtedy Harry ruszył w moim kierunku. Ojciec mojego dziecka stanął między nami, przez co zielonooki nie mógł się do mnie zbliżyć.
- Jesteś zwykłą dziwką. - usłyszałam przez ramię bruneta rozwścieczony głos Hazzy. - Mogłaś mi od razu powiedzieć, że puszczasz się z każdym, kogo znasz.
- Z tobą się nie przespała. - rzucił Liam, na co oczy Harrego zdawały się płonąć ze wściekłości. - A jeżeli obrazisz ją jeszcze raz, będziesz musiał szukać dobrego dentysty.
- Ty mi grozisz, Liam, ty? - rzucił sarkastycznie. - Mogę załatwić jej pracę w burdelu, ale to wiesz, jak już urodzi, bo ciężarnych nie biorą.
Krzyknęłam, kiedy pięść Liama uderzyła w twarz zielonookiego, powalając go na ziemię.
Zayn podbiegł do nich, a kiedy już odciągnął Liama, zaczął pomagać Harremu.
Zielonooki podniósł się przy pomocy Zayna, po czym kciukiem otarł strużkę krwi spływającą z jego wargi.
- Jesteś taka sama jak wszystkie. - poczułam, jak mięśnie Liama się napinają, ale kiedy szepnęłam mu ciche "nie", uspokoił się. - Naprawdę cię kochałem. - w jego oczach nie było już agresji, lecz żal. To bolało o wiele bardziej, niż jakiekolwiek czyny.
Harry obrócił się gwałtownie, po czym poszedł, nie oglądając się za siebie.
Poczułam jak moje ciało zaczyna się trząść. Liam obrócił się do mnie, delikatnie przyciskając mnie do siebie.
- Zabierz mnie stąd. - jęknęłam, na co ten porozumiewawczo kiwnął głową.
Kiedy zrobiłam krok do przodu, zachwiałam się, ale Liam zdążyła mnie złapać.
Nadmiar emocji, wyczerpanie i ciąża dały o sobie znać. Liam posadził mnie na przednim siedzeniu jego czarnego bmw, po czym wrócił się na chwilę do Zayna, chcąc mu zapewne wszystko wyjaśnić.
Nie mogłam zapanować nad własnym ciałem. Ciągle płakałam, wspominając cała sytuację z Harrym.
Kiedy Liam położył mnie na łóżku w sypialni, wtuliłam się w jego jaśka, wdychając zapach, który zaczął mnie delikatnie uspokajać.


- Cśś - szepnął, kiedy już położył się obok. - Wszystko będzie dobrze. Pamiętaj, że nie jesteś sama.

~~~
Jestem, przyśpieszam, zawalam...

piątek, 22 sierpnia 2014

Seria II Rozdział VI

Kiedy się przebudziłam, za oknem było jeszcze ciemno.
Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, próbując przypomnieć sobie wydarzenia sprzed kilku godzin.
Kiedy zobaczyłam śpiącego obok mnie Liama, chciałam krzyknąć, ale przypomniałam sobie, co właściwie wydarzyło się wczorajszego wieczoru. Na samą myśl delikatnie uśmiechnęłam się pod nosem i przejechałam dłonią po jego szorstkim policzku.
Wyglądał tak słodko i niewinnie. Jego klatka piersiowa unosiła się i upadała równomiernie, a usta wydały cichy pomruk, kiedy już moje palce znalazły się na jego twarzy.
Z jednej strony byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, ale z drugiej czułam się okropnie. Zdradziłam Harrego, który właśnie siedzi sam w Nowym Jorku i zamartwia się o moje zdrowie i bezpieczeństwo. Przespałam się z moim byłym chłopakiem, jego największym wrogiem i jednocześnie rywalem o moje serce. Kto wygra medal na najgorszą dziewczynę roku?
Mamy przed sobą jeszcze kilka godzin spokojnego snu, więc nie będę go niepotrzebnie budzić. On też czasami zasługuje na odpoczynek.
Jego ręka po omacku znalazła moje ciało i przyciągnęła je bliżej siebie. Mogłabym godzinami patrzeć na jego piękną twarz. Mam jeszcze kilka godzin, aby móc się jej dokładnie przyjrzeć.
~*~
- Co z Iss?
- Liam dzwonił, że ją znalazł i wszystko jest w porządku. Są w Newcastle. Jutro dołączą do reszty w Gold Coast.
- Dzięki bogu. - wyszeptałam cicho, dostrzegając przy okazji zdenerwowanie na twarzy Harrego. Wiem, że martwi się o Isabellę, a dodatkowo irytuje go fakt, że jest tam z Liamem, ale musi się z tym pogodzić.
Kiedy nagle zadzwonił telefon, Zayn porwał go ze stołu i odszedł do innego pomieszczenia, zostawiając mnie sam na sam z Hazzą.
Ten oparłszy się o parapet, spuścił głowę w dół.
- Harry, my też się o nich martwimy...
- Nie rozumiesz, Will.
Zamknęłam usta, zdezorientowana jego wypowiedzią. Chciałam mu pomóc i powiedzieć, że nie jest z tym wszystkim sam, ale on kompletnie to zignorował.
- W takim razie o co chodzi? Widzę, że nie jest dobrze. Coś się trapi.
- Ona mnie zostawi. - powiedziawszy to, wyciągnął z kieszeni telefon i spojrzał na swój wyświetlacz. Najprawdopodobniej miał jej zdjęcie ustawione na tapecie. - Zostawi. Tak jak ty.
No. Znowu weszliśmy na ten niewygodny temat.
Jak już zapewne wszyscy wiedzą, zostawiłam Harrego dla Zayna i wpędziłam przez to w depresję, ale naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło. Gdybym mogła cofnąć czas, rozegrałabym to wszystko kompletnie inaczej, ale nie jestem wróżką i teraz muszę żyć z tym poczuciem winy.
Kochałam go. Myślałam, że przy nim będę w stanie zapomnieć o Zaynie i razem stworzymy rodzinę. Tylko, że Zayn nie pozwolił mi o sobie zapomnieć. Po tylu miesiącach cierpień i niespełnionych obietnic, wreszcie to zrobił. Rozstał się z Perrie i wrócił.
Później zaczęłam się obawiać, że zbyt szybko się zgodziłam i powrót do mnie będzie krótkotrwały, a później znowu będę próbowała skleić moje i tak już rozdarte serce. .
Jednakże kiedy wzięliśmy ślub i urodziłam Hayley, zrozumiałam, że w końcu dojrzał. Z bezczelnej, rozkapryszonej gwiazdki, którą stał się po zajęciu 3 miejsca w x factorze, stał się kochającym i opiekuńczym tatusiem.
- Wiem, że cię skrzywdziłam. Przepraszałam cię za to niejednokrotnie. Nie liczyłam, że mi wybaczysz, co zresztą bym zrozumiała, bo bardzo cię skrzywdziłam, ale ty, ku mojemu zaskoczeniu, zrobiłeś to. Bardzo się cieszę, że jesteśmy przyjaciółmi, bo zależy mi na utrzymywaniu z tobą kontaktu, ale zrozum, że nie potrafię cofnąć czasu i tego co zrobiłam, a wypominanie mi na każdym kroku nie jest fair z twojej strony. Nie możesz na mnie naskakiwać za każdym razem, kiedy w twoim życiu coś się nie układa.
- Trzeba było nie mieszać mi w głowie, że mnie kochasz i ze mną będziesz, a miesiąc później iść do Zayna!
- Cholera, Harry! - krzyknęłam, bo wiedziałam, do czego to wszystko zmierza. - Masz zamiar po raz kolejny się ze mną kłócić? I to teraz? Kiedy sytuacja wygląda tak jak wygląda?
Zamilknął na chwilę i głośno westchnął, po czym zamknął oczy. Stał tak nieruchomo przez kilkanaście sekund, a później napotkałam spojrzenie jego czujnych, zielonych tęczówek.
- Mam tylko jedno pytanie. - zaczął, odgarniając z twarzy niesforny kosmyk włosów. - Co mają inni faceci, czego nie mam ja?
- Harry, jesteś wspaniałym facetem. To nie jest tak, że czegoś ci brakuje. Zayn jest moją prawdziwą miłością. Nasze uczucie było o wiele większe, niż to, które dzieliłam z tobą. Naprawdę cię kochałam Harry.
- Gdybyś mnie kochała, nigdy byś mnie nie zostawiła! Nie siedziałbym w tym pieprzonym zakładzie psychiatrycznym, nie walczyłbym z cholerną depresją i chęcią odebrania sobie życia, gdybyś, jak to pięknie ujęłaś, mnie kochała! To ja cię kochałem! Poświęciłem ci wszystko! Nie byłem zły, kiedy za moimi plecami spotykałaś się z Zaynem. Nie zwróciłem ci uwagi, kiedy niemal kleiłaś się do niego na gali, na którą cię zabrałem. Nawet mnie wtedy nie słuchałaś. Gapiłaś się ciągle na niego, a na moje pytania odpowiadałaś krótko i lakonicznie. Miałaś mnie kompletnie gdzieś! Byłem waszym pionkiem w tej całej chorej grze uczuć. On miał Perrie, ty mnie. Mogliście się nami bawić do woli i obiecywać niewyobrażalne rzeczy! I Iss zrobi dokładnie to samo! Zostawi mnie i pójdzie do Liama. Doskonale to wiem.
W moich oczach pojawiły się łzy, kiedy zaczął wyrzucać mi wszystko na mój temat. Zawsze mi to robił.
- Przepraszam Harry. Przepraszam.



Chwilę później w pomieszczeniu pojawił się Zayn.
- Dzwonił Nathan. Mówił, że u nich wszystko w porz... Co się stało? Dlaczego płaczesz? - dodał, kiedy dostrzegł mokry ślad po łzach na moich policzkach.
Pociągnęłam nosem, szybko wycierając mokrą ścieżkę, po czym rzuciłam Harremu znaczące spojrzenie. Nie chciałam, żeby Zayn interweniował. Znowu by się pokłócili, a teraz tego nie potrzebujemy.
- Ja ... po prostu tęsknię za Hayley. - Przynajmniej go nie okłamałam. Z tego powodu płakałam dniami i nocami, odkąd moja córka wyjechała na drugi koniec świata.
- Skarbie. - zaczął, podchodząc do mnie i zamknął w żelaznym uścisku. - Wszystko będzie dobrze. Niedługo Hayley wróci do domu.
Wtuliłam się w jego ramiona, wdychając charakterystyczny zapach.
Z drugiej strony mam jednak nadzieję, że Iss wróci do Liama. Widzę, jak na niego patrzy. Kocha go, a z Harrym nie jest szczęśliwa.



~*~
- Jak, gamonie, mogliście pozwolić na to, że udało jej się uciec? Nie potraficie upilnować bezbronnej dwudziestolatki?  



- Bezbronnej, ale sprytnej! - rzucił blondyn, chcąc zapewne rozluźnić trochę mocno napiętą atmosferę.
- Och, zamknij sie Horan. - szybko zareagował Louis, bo zapewne nie chciał, aby idiotyczny żart Nialla jeszcze bardziej mnie zdenerwował. Cóż, nie wiem czy można mnie bardziej zdenerwować.
- Skoro Malik ma dziecko, przypuszczam, że ma też żonę, prawda? Z dzieckiem byłoby łatwiej, ale nie mam czasu na jeżdżenie po całej Australii. Chcę odzyskać swoje pieniądze z odsetkami.
Wyciągnąłem z ręki telefon i w liście kontaktów szybko wyszukałem znajomą osobę.
- Tak? - do moich uszu dotarł jej przestraszony głos.

- Perrie, mam dla ciebie pracę.

~~~
Witam przy 6 rozdziale. 
Z góry uprzedzam, iż nie wiem, kiedy pojawi się 7. Wakacje się kończą no i sami rozumiecie... 

czwartek, 7 sierpnia 2014

Seria II Rozdział 5

Moja głowa opadła na dół po kolejnym uderzeniu w lewy policzek.
Louis, bo to właśnie nim okazał się być mój oprawca, próbował za wszelką cenę wyciągnąć ze mnie informacje dotyczące małej Hayley, ale robił to na próżno. Choćbym miała zginąć, nie wydam jej, ani nikogo innego z mojej rodziny.
- Jesteś strasznie uparta. - moje ciało już automatycznie działało na jego głos, wykrywając w nim zagrożenie, przez co za każdym razem przebiegał mnie nieprzyjemny dreszcz. - Uwierz, że nie lubię bić kobiet, w szczególności takich pięknych, ale ty nie robisz mi innego wyboru.
Westchnęłam głośno, przymykając oczy. Byłam bardzo zmęczona.
Nawet nie wiem od ilu godzin tutaj jestem, przywiązana do krzesła w ciemnej piwnicy. Intensywność mojego pragnienia wskazywała, że coś koło doby.
Mam nadzieję, że Liam zabrał Hayley w bezpieczne miejsce.
- Zaczniemy od nowa. - na te słowa cicho jęknęłam, a Tomlison jedynie odpalił zapalniczką papierosa i odrzucił ją gdzieś w głąb pomieszczenia. - Gdzie jest córka Zayna?
- Nie wiem. - kolejne uderzenie i kolejny ból. Nie wiem ile zdołam jeszcze wytrzymać.
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a w pomieszczeniu pojawił się jakiś blondyn, którego też już gdzieś wcześniej poznałam.



- Na zdjęciu wyglądała lepiej niż teraz. - rzucił, spoglądając to na mnie, to na fotografię. - To jest ta dziewczyna Liama?
- Taa, chociaż zgubiłem się już w ich relacjach. Ostatnio chyba spotykała się z Harrym. Zresztą, co za różnica z kim się puszcza. Mamy ważniejsze rzeczy do roboty.
Louis podszedł do mnie, złapał za włosy i uniósł do góry w taki sposób, abym patrzyła w jego zimne tęczówki.
- Nic nie powiesz, co? - Nie odpowiedziałam. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim. - Ja już nie wiem jak do niej dotrzeć, Horan.
Horan? Niall Horan? To przecież jeden z najlepszych przyjaciół Liama, członek byłego już zespołu One Direction!
Co za ironia losu. Gdybyście powiedzieli mi, że po wyjeździe z Sydney będę dziewczyną jednego z najpopularniejszych chłopaków na świecie, a dodatkowo kilka lat później wplącze się w czyjeś niebezpieczne porachunki, uznałabym was za wariatów i dałabym adres najbliższego szpitala psychiatrycznego.
Blond włosy stanął naprzeciwko mnie, lustrując swoim spojrzeniem. Było tak chłodne, że aż mroziło mi  krew w żyłach.
- Daj jej trochę czasu. W końcu sama zacznie mówić.
Po tych słowach Horan skierował się do drzwi, a Tomlison ruszył zaraz za nim.
Usłyszałam trzask drzwi i charakterystyczny dźwięk przekręcania klucza w zamku.
Moja głowa opadła na dół, a ja wydałam z siebie ciche westchnięcie.
Byłam głodna, zmęczona i chciało mi się pić.
Chciało mi się płakać. Jak oni mogą mnie tak traktować? Jestem przecież tylko zwykłą, młodą kobietą...
Nie, Iss. Nie możesz się poddać. Nie teraz.
Podniosłam głowę w poszukiwaniach jakichkolwiek narzędzi, które mogłyby mi posłużyć do ucieczki.
Zapalniczka! Louis palił papierosa!
Zaczęłam podskakiwać razem z krzesełkiem, zbliżając się do upragnionego przedmiotu.
Nie mogłam go dosięgnąć, więc przewróciłam krzesło, aby znaleźć się na równym poziomie z zapalniczką.
Kilka minut zajęło mi jej odnalezienie w ciemnościach, a błysk światła odbił się po ponurym pomieszczeniu.
Było tutaj jedno okno, a na dworze panował mrok. Ściany były zimne i zupełnie pozbawione koloru.
Nie jest to piwnica, jak wcześniej przypuszczałam, ale pokój na parterze.
Zaczęłam przypalać sznur, przy okazji okaleczając własne nadgarstki.
Musiałam wytrzymać, przygryzając wargi z bólu.
Wolę mieć poparzone ręce niż zginąć z ręki tych szaleńców.
Kiedy w końcu udało mi się uwolnić, gwałtownie wstałam, przez co zakręciło mi się w głowie.
Brak snu i głód dawały o sobie znać.
Podeszłam do drzwi, chcąc sprawdzić, czy nikt nie zamierza mnie nagle odwiedzić.
Kiedy już byłam pewna, że jestem "bezpieczna", otworzyłam okno i cicho opuściłam pomieszczenie.
Szłam, przyciśnięta jak najmocniej do ściany, z sercem bijącym ponad sto razy na minutę.
Kiedy znalazłam przed sobą pustą przestrzeń, puściłam się biegiem, nie oglądając się za siebie.
Poziom adrenaliny we krwi pozwolił mi osiągnąć zaskakująco wysoką prędkość, przez co na pewno czekać mnie będą zakwasy.
Nie mam pojęcia, przez ile czasu tak biegłam, ale zatrzymałam się dopiero przed nadjeżdżającym pojazdem.
Zaczęłam machać ręką, chcąc zwrócić jego uwagę.
Kiedy samochód się zatrzymał, kierowca jak poparzony wypadł z samochodu i podbiegł do mnie.
- Iss? - o mój boże. Jak mogłam go nie poznać?
- Liam? - wyszeptałam, a po chwili nogi miałam jak z waty. Wiedziałam, że jestem bezpieczna i nic mi nie grozi.



- Trzymam cię. - powiedziała, kiedy złapał mnie w swoje ramiona.
- Louis tam był... - wyszeptałam sennie. - I Niall też.
- Wiem, skarbie.
Skarbie? Nie jestem jego skarbem! Ale nie miałam siły, by zwrócić mu uwagę.
Liam posadził mnie na przednim siedzeniu swojego czarnego bmw. Jak mogłam nie rozpoznać samochodu?!
Złapał mnie za dłonie, przez co głośno syknęłam.
Było ciemno, więc nie mógł dostrzec moich poparzeń.
Dopiero kiedy zapalił lampkę samochodową dostrzegłam jego przerażony wyraz twarzy.
- Boże, Iss. - wyszeptał, dotykając mojego policzka. - Przepraszam.
- Gdzie jest Hayley?
- Nathan zdążył do nas dotrzeć. Zaszyli się gdzieś na północy. My musimy znaleźć jakiś hotel.
Wsiadł do samochodu, po czym ruszył w poszukiwaniach najbliższego hotelu. Moja głowa co chwilę opadała na dół, a mózg uporczywie domagał się snu.
Chyba na chwilę straciłam świadomość, bo nawet nie wiem kiedy pojawił się przed nami skromny motel.
Liam poszedł sam, zostawiając mnie samą w samochodzie.
Ciągle bałam się, że zaraz z naprzeciwka wyjdzie samochód z Loiusem i Niallem na pokładzie.
Nie mogę uwierzyć, że ci dwaj, mili i sympatyczni faceci byli w stanie porwać i pobić kobietę.
Ciekawe co na to Eleanor, o ile ciągle jest z Louisem.
No i o ile wiem, że siedzi w takiej branży.
- Iss, wydaje mi się, że musi obejrzeć cię lekarz. - już wrócił?!
- Liam, nie przesadzaj. - odpowiedziałam szybko, położywszy nogi na zimnym betonie. - Naprawdę nie jest aż tak źle. Jestem tylko trochę poobijana.
Mężczyzna posłał mi zirytowane, ale również i troskliwe spojrzenie, po czym pomógł mi stanąć na równe nogi.
W tamtej chwili wyglądałam niczym dziecko, które właśnie opanowało technikę chodzenia - chwiałam się na wszelkie strony.
Pisnęłam cicho, kiedy jedna ręka Liama owinęła się wokół mojej tali, a druga znalazła się pod kolanami.
- Tak będzie szybciej i bezpieczniej.
Na początku chciałam zaprotestować, ale nie oszukujmy się, nie miałam siły nawet na to, żeby doczłapać się do hotelu.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, aby odciążyć chociaż trochę jego ręce z ciężaru mojego ciała.
Cicho syknęłam, kiedy dotknęłam świeżych ran na rękach. Ciekawe ile dni będę się z nimi zmagać.
Liam wspominał, że Nathan już jest w Australii. Całe szczęście. Teraz mam pewność, że Hayley jest bezpieczna.
Z drugiej strony, współczuję w tej chwili mamie Will. Strasznie zbliżyła się do Nathana, kiedy już Matrina została zabrana do zakładu karnego. Ciotka często odwiedzała mnie w Nowym Jorku, ale codziennie widywała się z mężczyzna, nawet na głupie dwadzieścia minut, pomijając już całkowicie fakt, że do samego zakładu karnego musiała jechać z pół godziny.
Nasz pokój znajdował się na pierwszym piętrze.
Nie było to nic nadzwyczajnego. Skromny pokój z szarymi ścianami, z jednym, dwuosobowym łóżkiem.
Zaraz, zaraz... dwuosobowym?!
- Prześpię się na fotelu. - Liam zdawał się czytać mi w myślach. - Chcesz wziąć prysznic? Zorganizuję ci coś w tym czasie do jedzenia. Chociaż nie jestem pewny, czy w tym stanie mogę zostawić cię samą.
- Idź, Liam. Poradzę sobie. Jestem dużą dziewczynką.
Mężczyzna przez chwile tylko na mnie patrzył, lustrując uważnie spojrzeniem, po czym kiwnął głową i wyszedł, zamykając drzwi na klucz.
Kiedy już wyszłam z łazienki, Liam wrócił i właśnie siedział na łóżku z jakąś kartką w ręce. Kiedy tylko mnie ujrzał, zerwał się na równe nogi i szybko do mnie podbiegł.
- Mogłaś mnie zawołać! - krzyknął oburzony, a po chwili ułożył mnie na łóżku i delikatnie okrył białą kołdrą. - Kupiłem ci rosół w całodobowej restauracji i sok pomarańczowy.
Napój zniknął z naczynia w przeciągu kilkunastu sekund. Kiedy poczułam lepką, słodko-kwaśną ciecz w ustach, przez moje ciało przeszedł delikatny dreszcz rozkoszy. Nie myślałam, że kiedykolwiek będę umierać z pragnienia.
- Byłem jeszcze w aptece. Farmaceutka poleciła mi opatrunki żelowe i jakieś maści. Mam nadzieję, że to ci pomoże.
Usiadł obok mnie na łóżku i delikatnie wziął do ręki moją poparzoną dłoń. Wyglądała gorzej, niż to sobie wyobrażałam.
Była czerwona i pojawiło się na niej kilka pęcherzyków. Liam delikatnie ułożył opatrunek żelowy, który dawał przyjemny chłód.
- Przepraszam, Iss. - usłyszałam jego szept. - Jak mogłem pozwolić, żebyś została porwana...
- To nie twoja wina, Liam...
- Oczywiście, że moja. Powinienem kazać ci siedzieć w tym pieprzonym samochodzie. - jego dłoń powędrowała na mój policzek. - Tak bardzo cię kocham, Iss, ale spokojnie, nie zamierzam wchodzić pomiędzy ciebie i Harrego. Rozumiem cię. W końcu to ja z tobą zerwałem. - zaśmiał się gorzko. - Dużo bym dał, żeby cofnąć czas. Byłabyś tylko moja, Iss... ale to już nieważne. Mam nadzieję, że Harry się tobą zaopiekuje.



- Liam... - zaczęłam, bo dobrze wiedziałam, do czego zmierza. Ja też muszę mu coś wyznać. Teraz jest do tego idealna okazja. - Kocham cię. - widziałam jak jego źrenice się rozszerzają. - Nigdy nie przestałam cię kochać. Mój związek z Harrym trwał, bo ciebie nie było obok. Hazza po prostu dał mi wsparcie, którego potrzebowałam. Wiem, w tym momencie wychodzę na egoistkę, ale ja naprawdę myślałam, że twój rozdział to przeszłość. Czytałam o tym, że masz dziewczynę, więc doszłam do wniosku, że to koniec. Jestem zauroczona w Harrym, to prawda, ale kiedy tylko pojawiłeś się pod moimi drzwiami w Nowym Jorku... To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
Na jego twarz wkradł się szczery, szeroki uśmiech.
Przybliżył swoją twarz do mojej tak, że dzieliły nas jedynie milimetry.
Jednakże kiedy nasze wargi się złączyły, wszystko eksplodowało.
Każdy dzień i każda sekunda tęsknoty przelały się w tym momencie na czyny.
Nasze usta poruszały się w tym samym rytmie, a ja coraz bardziej zapominałam o bólu i kontroli.
Pomimo dzisiejszych wydarzeń, noc spędzona z Liamem uczyniła ten dzień najpiękniejszym w życiu, a po tygodniach rozłąki i wzajemnego cierpienia, kiedy nasze ciała połączyły się w jedno, było to niczym powrót rozbitka do domu, po miesiącach spędzonych na bezludnej wyspie.

~~~
Taka sytuacja! Trochę mi nie wyszedł ;/ Przepraszam! ;/
A waszych komentarzy coraz mniej... :c

wtorek, 22 lipca 2014

Seria II Rozdział 4

- Ciociu, a jeżeli nie dogadam się z koleżankami? - Hayley od rana zamęczała mnie pytaniami na temat nowej szkoły. Wiem, że na pewno jest zdenerwowana, ale jak tak dalej pójdzie, to zwariuję.



- Kochanie, jesteś miłą dziewczynką, poznasz dzisiaj wiele koleżanek.
- Ale nie jesteśmy w Nowym Jorku! Tutaj nikt nie mówi tak jak ja. - spojrzała na mnie przepełnionymi żalem oczkami i zaczęła kręcić kółka łyżką w swojej misce płatków.
- Słońce, tutaj też mówią tak jak w Nowym Jorku, więc nie musisz się bać.
Po moich słowach jej minka diametralnie się zmieniła i z promiennym uśmiechem wybiegła z kuchni.
- Hayley! Nie zjadłaś śniadania! - moja nowa rola jest bardzo przyjemna, nie licząc oczywiście tej całej sytuacji. Chyba chciałabym zostać matką. Tylko nie mam na to czasu...
- Córeczka się nie słucha? - usłyszałam śmiech Liama, na co wszystkie moje mięśnie się napięły. Mam nadzieję, że tym razem nie będzie robił żadnych dziecinnych podchodów. Nie ma dzisiaj na to nastroju.
- Kawy? - rzuciłam, odwracając się w stronę blatu i usłyszałam jedynie ciche mruknięcie, oznaczające twierdzenie. Zjedliśmy śniadanie bez wymiany zdań, a wtedy do kuchni z powrotem wpadła Hayley.
- Wujku, zawieziesz mnie do szkoły?
- Oczywiście, że tak.  - uśmiechnął się do niej, odłożywszy filiżankę na stół.
- A ty ciociu?
- Jasne.
Na jej twarz wkradł się promienny uśmiech a chwilę później wszyscy siedzieliśmy już w samochodzie.
Nie chcę, żeby małej cokolwiek się stało. To bardzo mądra i dobra dziewczynka, która zasługuje na normalne życie.
Kiedy zatrzymaliśmy się pod szkołą, Hayley pomachała nam na pożegnanie i rześkim krokiem ruszyła w stronę szkolnego budynku.
- Kończy o czternastej. - usłyszałam słowa Liama, na co przeszedł mnie dziwny dreszcz. Iss, musisz się ogarnąć.
Nic nas już nie łączy, dlaczego moje serce nie potrafi tego zrozumieć?
Poczułam w kieszeni wibracje, informujące mnie o nadchodzącym połączeniu.



Zignorowałam Liama i wyciągnęłam z kieszeni telefon, gdzie na obiektywnie ujrzałam uśmiechniętą twarz loczka. Przeciągnęłam kciukiem po wyświetlaczu, tym samym akceptując połączenie.
- Cześć skarbie. - doszedł mnie jego szczęśliwy głos. - Jak sobie radzisz z Hayley?
Nawet słowem nie wspomniał o Liamie. Przecież byli przyjaciółmi.
- Wszystko w porządku. - zapewniłam, po czym gestem ręki poprosiłam Liama, aby zatrzymał samochód. Chciałam z Harrym porozmawiać na osobności, bo w towarzystwie mojego byłego chłopaka czułam się dosyć niekomfortowo.
Opuściłam czarne bmw, po czym ruszyłam w stronę parku, gdzie przysiadłam na jednej z ławek.
Dzisiejszy dzień był naprawdę piękny. Słoneczko przyjemnie grzało, zapowiadając nadchodzącą wiosnę.
- Zayn robi wszystko, aby dogadać się z Trevorem, chociaż ten wcale nie chce go słuchać. Powinniście opuścić Sydney i zaszyć się gdzieś na wschodzie. Tam nie ma tylu ludzi, a co za tym idzie, mniejsze prawdopodobieństwo, że uda się was namierzyć.
Słuchałam z przejęciem Harrego, kompletnie ignorując otoczenie. Dopiero, kiedy przez przypadek moje spojrzenie utkwiło na pewnym mężczyźnie w skórzanej kurtce, na chwilę przestałam oddychać.
Przyglądał się mi i to z pewnością od dłuższego czasu.
Nie chciałam niepotrzebnie denerwować Harrego, bo przecież mogło się to okazać moim zwykłym przewrażliwieniem związanym z tymczasową sytuacją, ale jedno było pewne. Trzeba stąd zniknąć i to jak najszybciej.
Spokojnie podniosłam się z ławki i zaczęłam podążać w stronę wyjścia. Jak na moje nieszczęście, w parku nie było kompletnie nikogo.
- Jasne Harry, postaramy się jak najszybciej opuścić Sydney. - Moje zaniepokojenie wzrosło, kiedy mężczyzna ruszył za mną, przyśpieszając, kiedy tylko ja to zrobiłam.
- Coś nie tak? Masz jakiś dziwny głos.
- Nie jestem pewna. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, ciągle oglądając się za siebie.
Spanikowałam, kiedy mężczyzna na mną zniknął. Zdążyłam spojrzeć do przodu, a wtedy odbiłam się od czyjegoś ciała, upadając na ziemię.
Przełknęłam głośno ślinę, kiedy ujrzałam przed sobą faceta z parku. Nachyliwszy się nade mną, wyrwał mi z ręki i telefon i przyłożył sobie do ucha.
- Oddzwoni.
Po tych słowach upuścił go i z całej siły przydepnął nogą. Wyciągnął z kieszeni kurtki zdjęcie, spojrzał na nie i rzucił mi je pod nogi.



To byłam ja... Nawet nie wiem, kiedy to zdjęcie zostało zrobione!
- Isabella Evans, lat 23, kuzynka Wilhelminy Malik, żony Zayna Malika. - wyrecytował, patrząc chłodno w moje tęczówki. - Zapytam raz, ty mi grzecznie odpowiesz, a wtedy nasze drogi się rozejdą. Gdzie jest Hayley?
- Nie wiem. - Taaaaak, Iss! Na pewno ci uwierzy. Brzmisz bardzo przekonująco.
- To co robisz w Australii, skoro na co dzień mieszkasz w Stanach?
- Pochodzę stąd. - chciałam, żeby mój głos brzmiał naturalnie, ale zdenerwowanie dało się wyczuć.
Mężczyzna złapał mnie za kołnierz bluzki i pociągnął do góry.
- Dobra, a tak na serio? Bo chyba nie myślisz, że ci uwierzę.
Zaczęłam gorączkowo rozglądać się po parku, poszukując wzrokiem jakiegokolwiek człowieka, ale mój oprawca nie miał najwyraźniej czasu.
Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w przeciwnym do samochodu Liama kierunku.
- Krzykniesz, a pożałujesz. - ostrzegł, kiedy znaleźliśmy się niedaleko wyjścia.
- Ja cię znam. - wyszeptałam niepewnie, spoglądając w jego brązowe tęczówki. Gdzieś go już widziałam, ale nie mogłam sobie tego przypomnieć.
- Mam taką nadzieję.
~*~
Wraz z Zaynem już od kilku godzin próbowaliśmy znaleźć jakąś korzystną ofertę kredytową, która mogłaby chociaż spłacić cząstkę naszych długów.
Byłam wściekła na męża za jego kompletną nieodpowiedzialność, ale teraz nie mogę się na nim wyżywać. Czasu nie cofniemy, a najważniejsze jest bezpieczeństwo Hayley.
Od przejrzystego ekranu komputera wyrwał nas tupot stóp, szybki i mocny. Chwilę później do pomieszczenia wpadł zdyszany Harry, wymachując telefonem komórkowym w ręku.
Spojrzeliśmy na niego zdezorientowani, a ten przychylił się i oparł o kolana, powoli normując swój oddech.
Spanikowałam, podnosząc się do pionowej pozycji, a w moim oczach pojawiły się łzy.
- Coś się stało z Hayley?!



Harry jedynie przecząco pokręcił głową, po czym przyjął pionową postawę.
- Loius ma Iss. - wydyszał pomiędzy szybkimi oddechami. - Zdradził nas, pracuje dla Trevora!
- To niemożliwe. - usłyszałam cichy głos należący do Zayna. - To nie może być, kurwa, prawda!
Wzdrygnęłam się, bo po raz pierwszy Zayn zabluźnił w mojej obecności.
Z drugiej strony wcale mu się nie dziwię. Został zdradzony i to przez własnego przyjaciela.
- Dzwoniłeś do Liama? - dodał po chwili, rzuciwszy telefonem o szklany blat.
- Próbowałem się do niego dodzwonić, ale nie chciał ode mnie odebrać.
- Ja się tym zajmę. - zapewniłam, szybko wyciągając z torebki czarnego Sasmunga, po czym wybrałam numer do Brytyjczyka.
- Tak? - usłyszałam spokojny głos Liama, który najprawdopodobniej spożywał właśnie śniadanie w jakimś barze szybkiej obsługi. Strasznie lubił te wszystkie fast foody.
- Lousi przeszedł na stronę Trevora i ma Iss. Musisz zabrać Hayley i gdzieś się zaszyć. Rozmawiałam dzisiaj z Nathanem. Pojawi się u was jutro. Muszę kończyć. Wiesz, że każda nasza rozmowa jest niebezpieczna. Wyrzuć kartę.
Po tych słowach zakończyłam połączenie.
Opadłam ze zrezygnowaniem na kanapę, chowając głowę w dłoniach.
Znowu się zaczyna.
Historia najwidoczniej lubi się powtarzać.


~~~
Spięłam się i napisałam.
Powiedziałam sobie, że nie mogę się poddać i tak łatwo odpuścić. 
Zrobiłam to dla siebie, jak i dla was.
Mam nadzieję, że się podobało.
Musiałam wprowadzić jakiś nudniejszy rozdział, żeby dodać postać, chociaż może nie wyszło aż tak źle.
Pozdrawiam.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Seria II Rozdział 3

"Nadal czekam na twój gest, 
na zielone światło twe
bo ty rozstawiasz mnie na planszy,
ty wybierasz grę."

Mateusz Mijał - Zabijasz mnie
~*~
- Liam? - wyszeptałam, próbując złapać oddech.
Był taki piękny i idealny. W ogóle się nie zmienił od naszego ostatniego spotkania.
- Iss, ja.. - zaczął, ale szybko przerwał, kiedy usłyszał kroki nadchodzącej osoby. To był Harry.
- Liam?! - krzyknął zdezorientowany, po czym złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie. Chciał pokazać mu, że jestem jego własnością. Boże, mężczyźni są tacy płytcy.
- Co tutaj robisz? - wybełkotałam zszokowana, ciągle nie mogąc uwierzyć w to, że mężczyzna mojego życia stoi naprzeciwko.
- Przyjechałem tu, bo... - przerwał, spoglądając na Harrego. - Moglibyśmy porozmawiać na osobności?



- Moja dziewczyna nie ma przede mną żadnych tajemnic.
- Zostaw nas. - rzuciłam, wpatrując się w intensywnie brązowe tęczówki Liama. Sama byłam zaskoczona swoimi słowami, ale nie zamierzałam ich cofać.
Loczek spojrzał na mnie z niedowierzaniem, po czym wszedł do mieszkania, głośno trzaskając drzwiami.
Przymknęłam oczy, kiedy dotarło do mnie, że czeka nas kolejna kłótnia, która nie prowadzi naszego związku z dobrym kierunku.
- Iss, przyleciałem tu dla ciebie.
- Do czego zmierzasz, Liam? - rzuciłam prosto z mostu, nie chcąc bawić się w żadne podchody.
- Chciałbym, żebyśmy dali sobie szansę.
Zaśmiałam się gorzko, patrząc w jego oczy. Nie był wcale zaskoczony. Spodziewał się takiej reakcji.
- Wiem, że nawaliłem, ale jestem tylko człowiekiem, popełniam błędy. Kocham cię.
- Gdzie byłeś przez pięć lat, skoro mnie "kochałeś"?
W odpowiedzi jedynie spuścił głowę w dół, ciężko wzdychając. Już miał coś powiedzieć, kiedy drzwi otworzyły się i stanął w nich Harry.
- Zayn dzwonił. Mamy do nich jechać. - rzucił obojętnym tonem, wpatrując się w nas lodowatym spojrzeniem.

~*~

- Dlaczego muszę jechać z Liamem, a nie z Harrym? - byłam strasznie rozdrażniona. Wszyscy doskonale wiedzą, że próbuję trzymać się od Liama jak najdalej, a teraz nagle każą mi z nim wyjechać na drugi koniec świata?! Przecież to jest niedorzeczne!
- Proszę, Iss. - błagałam mnie Zayn. - Tutaj chodzi o życie mojego dziecka. Harry musi zostać, a Liam zapewni wam bezpieczeństwo.
Westchnęłam głośno, bo doskonale wiedziałam, że znajduję się na przegranej pozycji. Muszę się poświęcić dla dobra Hayley.
- kochanie. - zaczął Hazza, zbliżając się do mnie. - Będę pisał i dzwonił tak często, jak tylko będę mógł.
- To nie to samo. - powiedziawszy to, schowałam się w jego bezpieczne ramiona. Brunet mocniej mnie do siebie przycisnął, po czym zaczął gładzić wolną ręką moje włosy.
- Kocham cię. - szepnął mi do ucha, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Odsunęłam się minimalnie od niego, łącząc nasze wargi w pocałunku, który ma starczyć mi na kilka tygodni albo nawet długich miesięcy.
- Będę tęsknić. - szepnęłam, nim oboje zdążyliśmy oderwać się od siebie.
Will w tym czasie poszła po Hayley, a Zayn z Liamem opracowywali cały plan.
- Kochanie, pojedziesz z ciocią i wujkiem do Australii na wakacje, dobrze? - usłyszałam rosnący dźwięk głosu Will.
- Dlaczego ty i tatuś nie jedziecie? - obie postacie pojawiły się w pomieszczeniu.
- Musimy pracować, kochanie, ale obiecuję, że kiedy tylko mamusia dostanie urlop w pracy, to razem gdzieś pojedziemy, dobrze?
Dziewczynka jedynie kiwnęła zrozumiale główką, po czym przytuliła się do swojej rodzicielki.
Nie chcę nawet wiedzieć, co czuła w tamtym momencie Will. Sytuacja z Liamem i Harrym była przy tym błahostką.
Dziewczynka odsunęła się od niej, po czym pobiegła w stronę Zayna. Mężczyzna porwał ją w swoje ramiona, na co mała zaczęła głośno się śmiać. Na koniec przytulił ją do siebie i odstawił na ziemię, a wtedy Liam wziął ją oraz jej bagaże i zeszli do samochodu.
Widziałam już łzy zbierające się pod powiekami Will. Tak bardzo było mi jej szkoda...



Zayn przyciągnął ją do siebie, a ta schowała twarz w zagłębieniu jego szyi, głośno szlochając.
- Opiekuj się nią dobrze. - powiedział w moją stronę, na co kiwnęłam głową i zeszłam na parking.

~*~

Kiedy wylądowaliśmy na lotnisku w Sydney, poczułam się jak w domu.
W sumie nie ma się co dziwić. To tutaj się urodziłam i spędziłam większość swojego życia.
Od tej pory mieliśmy mieszkać w domku na obrzeżach miasta, pod fałszywym imieniem i nazwiskiem. Hayley miała być naszą adoptowaną córką, a my z Liamem bezpłodnym, ale za to szczęśliwym małżeństwem.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, było już grubo po dwudziestej trzeciej. Hayley zasnęła na tylnym siedzeniu bmw, przytłoczona nadmiarem wrażeń i długa podróżą.
Liam wziął ją na ręce, po czym zaniósł do jej tymczasowego pokoju. Ja postanowiłam na niego zaczekać i pomóc mu z bagażami. Oczywiście jego męski honor nie pozwolił mi wziąć ani jednej torby.
Weszliśmy wspólnie do mieszkania, które okazało się być bardzo przytulne. Nie zajmowało dużej powierzchni. Było raczej skromne.
- Nathan mówił, że przyleci za dwa dni, bo ma jeszcze coś do załatwienia w Nowym Jorku. Mamy więc dwa dni na zadomowienie się. - rzuciłam, podczas zalewania kawy gorącym wrzątkiem. Jak już zapewne wiecie, mogłabym pić ją litrami.
- Kawa na noc? - usłyszałam za plecami cichy śmiech Liama.
- Dokładnie. - Nie zamierzałam się z nim bawić z żadne głupie podteksty i gierki. Nie mam na to nawet ochoty.
- Iss. - usłyszałam i poczułam ramiona Liama na swojej tali. Odwróciłam się tak, że teraz stałam do niego przodem. - Było nam razem dobrze...
- To ty mnie zostawiłeś, Liam. - uparcie dążyłam przy swoim, próbując za wszelką cenę uniknąć jego spojrzenia.
- Wiem. I to jest największy błąd, jaki w życiu popełniłem.
Starał się do mnie zbliżyć, ale za wszelką cenę go odpychałam.
- Liam, kocham Harrego, nie potrafisz tego zrozumieć?
- Dlaczego na mnie nie spojrzysz ? - wiedziałam, że zauważy. Zbyt dobrze mnie znał.
- Powiedz mi prosto w oczy, że mnie nie kochasz, że mój dotyk wcale na ciebie nie działa - jego dłonie zaczęły błądzić po moim ciele. - No powiedz to, Iss, a wtedy się odczepię.
Delikatnie zbliżył się do mnie, po czym złączył nasze wargi.



Byłam taka szczęśliwa i spełniona, kiedy poczułam smak jego ust. Ani trochę nie zmieniły się od naszego ostatniego spotkania.
Już miał zacząć pogłębiać pocałunek, kiedy przez moją głowę zaczęły przelatywać obrazy związane z Harrym i Sophią.
Gwałtownie oderwałam się od Liama, traktując go lekkim, ale stanowczym policzkiem.
Nie miał prawa mnie całować, wiedząc, że jestem z kimś związana.
- Jeżeli jeszcze raz to zrobisz, zadzwonię do Zayna i poproszę o twoje usunięcie. - powiedziawszy to, zaczęłam opuszczać pomieszczenie. - Nie zbliżaj się do mnie nawet na milimetr, Liam.
Szybko znalazłam się na górze, po czym rzuciłam się na łóżko.

Jak ja mam przed nim uciekać?

~~
Hej kotki. <3
Dodaje szybciej, bo nie wiem kiedy będzie następny.
Przyczyna? Mam mega doła. Nie mam chęci do niczego, nawet do pisania.
Przepraszam. :c 
Dziękuję za 5000 ♥