czwartek, 7 sierpnia 2014

Seria II Rozdział 5

Moja głowa opadła na dół po kolejnym uderzeniu w lewy policzek.
Louis, bo to właśnie nim okazał się być mój oprawca, próbował za wszelką cenę wyciągnąć ze mnie informacje dotyczące małej Hayley, ale robił to na próżno. Choćbym miała zginąć, nie wydam jej, ani nikogo innego z mojej rodziny.
- Jesteś strasznie uparta. - moje ciało już automatycznie działało na jego głos, wykrywając w nim zagrożenie, przez co za każdym razem przebiegał mnie nieprzyjemny dreszcz. - Uwierz, że nie lubię bić kobiet, w szczególności takich pięknych, ale ty nie robisz mi innego wyboru.
Westchnęłam głośno, przymykając oczy. Byłam bardzo zmęczona.
Nawet nie wiem od ilu godzin tutaj jestem, przywiązana do krzesła w ciemnej piwnicy. Intensywność mojego pragnienia wskazywała, że coś koło doby.
Mam nadzieję, że Liam zabrał Hayley w bezpieczne miejsce.
- Zaczniemy od nowa. - na te słowa cicho jęknęłam, a Tomlison jedynie odpalił zapalniczką papierosa i odrzucił ją gdzieś w głąb pomieszczenia. - Gdzie jest córka Zayna?
- Nie wiem. - kolejne uderzenie i kolejny ból. Nie wiem ile zdołam jeszcze wytrzymać.
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a w pomieszczeniu pojawił się jakiś blondyn, którego też już gdzieś wcześniej poznałam.



- Na zdjęciu wyglądała lepiej niż teraz. - rzucił, spoglądając to na mnie, to na fotografię. - To jest ta dziewczyna Liama?
- Taa, chociaż zgubiłem się już w ich relacjach. Ostatnio chyba spotykała się z Harrym. Zresztą, co za różnica z kim się puszcza. Mamy ważniejsze rzeczy do roboty.
Louis podszedł do mnie, złapał za włosy i uniósł do góry w taki sposób, abym patrzyła w jego zimne tęczówki.
- Nic nie powiesz, co? - Nie odpowiedziałam. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim. - Ja już nie wiem jak do niej dotrzeć, Horan.
Horan? Niall Horan? To przecież jeden z najlepszych przyjaciół Liama, członek byłego już zespołu One Direction!
Co za ironia losu. Gdybyście powiedzieli mi, że po wyjeździe z Sydney będę dziewczyną jednego z najpopularniejszych chłopaków na świecie, a dodatkowo kilka lat później wplącze się w czyjeś niebezpieczne porachunki, uznałabym was za wariatów i dałabym adres najbliższego szpitala psychiatrycznego.
Blond włosy stanął naprzeciwko mnie, lustrując swoim spojrzeniem. Było tak chłodne, że aż mroziło mi  krew w żyłach.
- Daj jej trochę czasu. W końcu sama zacznie mówić.
Po tych słowach Horan skierował się do drzwi, a Tomlison ruszył zaraz za nim.
Usłyszałam trzask drzwi i charakterystyczny dźwięk przekręcania klucza w zamku.
Moja głowa opadła na dół, a ja wydałam z siebie ciche westchnięcie.
Byłam głodna, zmęczona i chciało mi się pić.
Chciało mi się płakać. Jak oni mogą mnie tak traktować? Jestem przecież tylko zwykłą, młodą kobietą...
Nie, Iss. Nie możesz się poddać. Nie teraz.
Podniosłam głowę w poszukiwaniach jakichkolwiek narzędzi, które mogłyby mi posłużyć do ucieczki.
Zapalniczka! Louis palił papierosa!
Zaczęłam podskakiwać razem z krzesełkiem, zbliżając się do upragnionego przedmiotu.
Nie mogłam go dosięgnąć, więc przewróciłam krzesło, aby znaleźć się na równym poziomie z zapalniczką.
Kilka minut zajęło mi jej odnalezienie w ciemnościach, a błysk światła odbił się po ponurym pomieszczeniu.
Było tutaj jedno okno, a na dworze panował mrok. Ściany były zimne i zupełnie pozbawione koloru.
Nie jest to piwnica, jak wcześniej przypuszczałam, ale pokój na parterze.
Zaczęłam przypalać sznur, przy okazji okaleczając własne nadgarstki.
Musiałam wytrzymać, przygryzając wargi z bólu.
Wolę mieć poparzone ręce niż zginąć z ręki tych szaleńców.
Kiedy w końcu udało mi się uwolnić, gwałtownie wstałam, przez co zakręciło mi się w głowie.
Brak snu i głód dawały o sobie znać.
Podeszłam do drzwi, chcąc sprawdzić, czy nikt nie zamierza mnie nagle odwiedzić.
Kiedy już byłam pewna, że jestem "bezpieczna", otworzyłam okno i cicho opuściłam pomieszczenie.
Szłam, przyciśnięta jak najmocniej do ściany, z sercem bijącym ponad sto razy na minutę.
Kiedy znalazłam przed sobą pustą przestrzeń, puściłam się biegiem, nie oglądając się za siebie.
Poziom adrenaliny we krwi pozwolił mi osiągnąć zaskakująco wysoką prędkość, przez co na pewno czekać mnie będą zakwasy.
Nie mam pojęcia, przez ile czasu tak biegłam, ale zatrzymałam się dopiero przed nadjeżdżającym pojazdem.
Zaczęłam machać ręką, chcąc zwrócić jego uwagę.
Kiedy samochód się zatrzymał, kierowca jak poparzony wypadł z samochodu i podbiegł do mnie.
- Iss? - o mój boże. Jak mogłam go nie poznać?
- Liam? - wyszeptałam, a po chwili nogi miałam jak z waty. Wiedziałam, że jestem bezpieczna i nic mi nie grozi.



- Trzymam cię. - powiedziała, kiedy złapał mnie w swoje ramiona.
- Louis tam był... - wyszeptałam sennie. - I Niall też.
- Wiem, skarbie.
Skarbie? Nie jestem jego skarbem! Ale nie miałam siły, by zwrócić mu uwagę.
Liam posadził mnie na przednim siedzeniu swojego czarnego bmw. Jak mogłam nie rozpoznać samochodu?!
Złapał mnie za dłonie, przez co głośno syknęłam.
Było ciemno, więc nie mógł dostrzec moich poparzeń.
Dopiero kiedy zapalił lampkę samochodową dostrzegłam jego przerażony wyraz twarzy.
- Boże, Iss. - wyszeptał, dotykając mojego policzka. - Przepraszam.
- Gdzie jest Hayley?
- Nathan zdążył do nas dotrzeć. Zaszyli się gdzieś na północy. My musimy znaleźć jakiś hotel.
Wsiadł do samochodu, po czym ruszył w poszukiwaniach najbliższego hotelu. Moja głowa co chwilę opadała na dół, a mózg uporczywie domagał się snu.
Chyba na chwilę straciłam świadomość, bo nawet nie wiem kiedy pojawił się przed nami skromny motel.
Liam poszedł sam, zostawiając mnie samą w samochodzie.
Ciągle bałam się, że zaraz z naprzeciwka wyjdzie samochód z Loiusem i Niallem na pokładzie.
Nie mogę uwierzyć, że ci dwaj, mili i sympatyczni faceci byli w stanie porwać i pobić kobietę.
Ciekawe co na to Eleanor, o ile ciągle jest z Louisem.
No i o ile wiem, że siedzi w takiej branży.
- Iss, wydaje mi się, że musi obejrzeć cię lekarz. - już wrócił?!
- Liam, nie przesadzaj. - odpowiedziałam szybko, położywszy nogi na zimnym betonie. - Naprawdę nie jest aż tak źle. Jestem tylko trochę poobijana.
Mężczyzna posłał mi zirytowane, ale również i troskliwe spojrzenie, po czym pomógł mi stanąć na równe nogi.
W tamtej chwili wyglądałam niczym dziecko, które właśnie opanowało technikę chodzenia - chwiałam się na wszelkie strony.
Pisnęłam cicho, kiedy jedna ręka Liama owinęła się wokół mojej tali, a druga znalazła się pod kolanami.
- Tak będzie szybciej i bezpieczniej.
Na początku chciałam zaprotestować, ale nie oszukujmy się, nie miałam siły nawet na to, żeby doczłapać się do hotelu.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, aby odciążyć chociaż trochę jego ręce z ciężaru mojego ciała.
Cicho syknęłam, kiedy dotknęłam świeżych ran na rękach. Ciekawe ile dni będę się z nimi zmagać.
Liam wspominał, że Nathan już jest w Australii. Całe szczęście. Teraz mam pewność, że Hayley jest bezpieczna.
Z drugiej strony, współczuję w tej chwili mamie Will. Strasznie zbliżyła się do Nathana, kiedy już Matrina została zabrana do zakładu karnego. Ciotka często odwiedzała mnie w Nowym Jorku, ale codziennie widywała się z mężczyzna, nawet na głupie dwadzieścia minut, pomijając już całkowicie fakt, że do samego zakładu karnego musiała jechać z pół godziny.
Nasz pokój znajdował się na pierwszym piętrze.
Nie było to nic nadzwyczajnego. Skromny pokój z szarymi ścianami, z jednym, dwuosobowym łóżkiem.
Zaraz, zaraz... dwuosobowym?!
- Prześpię się na fotelu. - Liam zdawał się czytać mi w myślach. - Chcesz wziąć prysznic? Zorganizuję ci coś w tym czasie do jedzenia. Chociaż nie jestem pewny, czy w tym stanie mogę zostawić cię samą.
- Idź, Liam. Poradzę sobie. Jestem dużą dziewczynką.
Mężczyzna przez chwile tylko na mnie patrzył, lustrując uważnie spojrzeniem, po czym kiwnął głową i wyszedł, zamykając drzwi na klucz.
Kiedy już wyszłam z łazienki, Liam wrócił i właśnie siedział na łóżku z jakąś kartką w ręce. Kiedy tylko mnie ujrzał, zerwał się na równe nogi i szybko do mnie podbiegł.
- Mogłaś mnie zawołać! - krzyknął oburzony, a po chwili ułożył mnie na łóżku i delikatnie okrył białą kołdrą. - Kupiłem ci rosół w całodobowej restauracji i sok pomarańczowy.
Napój zniknął z naczynia w przeciągu kilkunastu sekund. Kiedy poczułam lepką, słodko-kwaśną ciecz w ustach, przez moje ciało przeszedł delikatny dreszcz rozkoszy. Nie myślałam, że kiedykolwiek będę umierać z pragnienia.
- Byłem jeszcze w aptece. Farmaceutka poleciła mi opatrunki żelowe i jakieś maści. Mam nadzieję, że to ci pomoże.
Usiadł obok mnie na łóżku i delikatnie wziął do ręki moją poparzoną dłoń. Wyglądała gorzej, niż to sobie wyobrażałam.
Była czerwona i pojawiło się na niej kilka pęcherzyków. Liam delikatnie ułożył opatrunek żelowy, który dawał przyjemny chłód.
- Przepraszam, Iss. - usłyszałam jego szept. - Jak mogłem pozwolić, żebyś została porwana...
- To nie twoja wina, Liam...
- Oczywiście, że moja. Powinienem kazać ci siedzieć w tym pieprzonym samochodzie. - jego dłoń powędrowała na mój policzek. - Tak bardzo cię kocham, Iss, ale spokojnie, nie zamierzam wchodzić pomiędzy ciebie i Harrego. Rozumiem cię. W końcu to ja z tobą zerwałem. - zaśmiał się gorzko. - Dużo bym dał, żeby cofnąć czas. Byłabyś tylko moja, Iss... ale to już nieważne. Mam nadzieję, że Harry się tobą zaopiekuje.



- Liam... - zaczęłam, bo dobrze wiedziałam, do czego zmierza. Ja też muszę mu coś wyznać. Teraz jest do tego idealna okazja. - Kocham cię. - widziałam jak jego źrenice się rozszerzają. - Nigdy nie przestałam cię kochać. Mój związek z Harrym trwał, bo ciebie nie było obok. Hazza po prostu dał mi wsparcie, którego potrzebowałam. Wiem, w tym momencie wychodzę na egoistkę, ale ja naprawdę myślałam, że twój rozdział to przeszłość. Czytałam o tym, że masz dziewczynę, więc doszłam do wniosku, że to koniec. Jestem zauroczona w Harrym, to prawda, ale kiedy tylko pojawiłeś się pod moimi drzwiami w Nowym Jorku... To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
Na jego twarz wkradł się szczery, szeroki uśmiech.
Przybliżył swoją twarz do mojej tak, że dzieliły nas jedynie milimetry.
Jednakże kiedy nasze wargi się złączyły, wszystko eksplodowało.
Każdy dzień i każda sekunda tęsknoty przelały się w tym momencie na czyny.
Nasze usta poruszały się w tym samym rytmie, a ja coraz bardziej zapominałam o bólu i kontroli.
Pomimo dzisiejszych wydarzeń, noc spędzona z Liamem uczyniła ten dzień najpiękniejszym w życiu, a po tygodniach rozłąki i wzajemnego cierpienia, kiedy nasze ciała połączyły się w jedno, było to niczym powrót rozbitka do domu, po miesiącach spędzonych na bezludnej wyspie.

~~~
Taka sytuacja! Trochę mi nie wyszedł ;/ Przepraszam! ;/
A waszych komentarzy coraz mniej... :c

6 komentarzy:

  1. Ojpd! Wow...!
    Rozdział cudo!
    Jak ja się cieszę że ona uciekła!
    A że wyznała Liamowi miłość to już w ogóle!
    Dumna jestem z cb Iss!
    Czekam na następny!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze wolałam ją z Harry'm, ale ta opcja też mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, w chwili, kiedy kończyłam rozdział, w ankiecie wygrywał Liam (bodajże 9 do 6), dlatego nakierowałam akcję w powyższy sposób. Bardzo się cieszę, że mimo wszystko Cię tym nie zawiodłam. :P
      Pozdrawiam serdecznie. ♥

      Usuń
  3. Czyli teraz będzie nagły wzrot akcji? Podoba mi się ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, wiele się pozmienia :P
      Cieszę się, że Ci się podoba. :D
      Pozdrawiam. ♥

      Usuń