Moja głowa opadła na dół po kolejnym
uderzeniu w lewy policzek.
Louis, bo to właśnie nim okazał się być
mój oprawca, próbował za wszelką cenę wyciągnąć ze mnie informacje dotyczące
małej Hayley, ale robił to na próżno. Choćbym miała zginąć, nie wydam jej, ani
nikogo innego z mojej rodziny.
- Jesteś strasznie uparta. - moje ciało
już automatycznie działało na jego głos, wykrywając w nim zagrożenie, przez co
za każdym razem przebiegał mnie nieprzyjemny dreszcz. - Uwierz, że nie lubię
bić kobiet, w szczególności takich pięknych, ale ty nie robisz mi innego
wyboru.
Westchnęłam głośno, przymykając oczy.
Byłam bardzo zmęczona.
Nawet nie wiem od ilu godzin tutaj
jestem, przywiązana do krzesła w ciemnej piwnicy. Intensywność mojego
pragnienia wskazywała, że coś koło doby.
Mam nadzieję, że Liam zabrał Hayley w
bezpieczne miejsce.
- Zaczniemy od nowa. - na te słowa cicho
jęknęłam, a Tomlison jedynie odpalił zapalniczką papierosa i odrzucił ją gdzieś w
głąb pomieszczenia. - Gdzie jest córka Zayna?
- Nie wiem. - kolejne uderzenie i kolejny
ból. Nie wiem ile zdołam jeszcze wytrzymać.
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a w
pomieszczeniu pojawił się jakiś blondyn, którego też już gdzieś wcześniej
poznałam.
- Na zdjęciu wyglądała lepiej niż teraz.
- rzucił, spoglądając to na mnie, to na fotografię. - To jest ta dziewczyna
Liama?
- Taa, chociaż zgubiłem się już w ich
relacjach. Ostatnio chyba spotykała się z Harrym. Zresztą, co za różnica z kim
się puszcza. Mamy ważniejsze rzeczy do roboty.
Louis podszedł do mnie, złapał za włosy i
uniósł do góry w taki sposób, abym patrzyła w jego zimne tęczówki.
- Nic nie powiesz, co? - Nie
odpowiedziałam. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim. - Ja już nie wiem jak do
niej dotrzeć, Horan.
Horan? Niall Horan? To przecież jeden z
najlepszych przyjaciół Liama, członek byłego już zespołu One Direction!
Co za ironia losu. Gdybyście powiedzieli
mi, że po wyjeździe z Sydney będę dziewczyną jednego z najpopularniejszych
chłopaków na świecie, a dodatkowo kilka lat później wplącze się w czyjeś
niebezpieczne porachunki, uznałabym was za wariatów i dałabym adres
najbliższego szpitala psychiatrycznego.
Blond włosy stanął naprzeciwko mnie,
lustrując swoim spojrzeniem. Było tak chłodne, że aż mroziło mi krew w żyłach.
- Daj jej trochę czasu. W końcu sama zacznie
mówić.
Po tych słowach Horan skierował się do
drzwi, a Tomlison ruszył zaraz za nim.
Usłyszałam trzask drzwi i
charakterystyczny dźwięk przekręcania klucza w zamku.
Moja głowa opadła na dół, a ja wydałam z
siebie ciche westchnięcie.
Byłam głodna, zmęczona i chciało mi się
pić.
Chciało mi się płakać. Jak oni mogą mnie
tak traktować? Jestem przecież tylko zwykłą, młodą kobietą...
Nie, Iss. Nie możesz się poddać. Nie
teraz.
Podniosłam głowę w poszukiwaniach
jakichkolwiek narzędzi, które mogłyby mi posłużyć do ucieczki.
Zapalniczka! Louis palił papierosa!
Zaczęłam podskakiwać razem z krzesełkiem,
zbliżając się do upragnionego przedmiotu.
Nie mogłam go dosięgnąć, więc
przewróciłam krzesło, aby znaleźć się na równym poziomie z zapalniczką.
Kilka minut zajęło mi jej odnalezienie w
ciemnościach, a błysk światła odbił się po ponurym pomieszczeniu.
Było tutaj jedno okno, a na dworze
panował mrok. Ściany były zimne i zupełnie pozbawione koloru.
Nie jest to piwnica, jak wcześniej
przypuszczałam, ale pokój na parterze.
Zaczęłam przypalać sznur, przy okazji
okaleczając własne nadgarstki.
Musiałam wytrzymać, przygryzając wargi z
bólu.
Wolę mieć poparzone ręce niż zginąć z
ręki tych szaleńców.
Kiedy w końcu udało mi się uwolnić,
gwałtownie wstałam, przez co zakręciło mi się w głowie.
Brak snu i głód dawały o sobie znać.
Podeszłam do drzwi, chcąc sprawdzić, czy
nikt nie zamierza mnie nagle odwiedzić.
Kiedy już byłam pewna, że jestem
"bezpieczna", otworzyłam okno i cicho opuściłam pomieszczenie.
Szłam, przyciśnięta jak najmocniej do
ściany, z sercem bijącym ponad sto razy na minutę.
Kiedy znalazłam przed sobą pustą
przestrzeń, puściłam się biegiem, nie oglądając się za siebie.
Poziom adrenaliny we krwi pozwolił mi
osiągnąć zaskakująco wysoką prędkość, przez co na pewno czekać mnie będą
zakwasy.
Nie mam pojęcia, przez ile czasu tak
biegłam, ale zatrzymałam się dopiero przed nadjeżdżającym pojazdem.
Zaczęłam machać ręką, chcąc zwrócić jego
uwagę.
Kiedy samochód się zatrzymał, kierowca
jak poparzony wypadł z samochodu i podbiegł do mnie.
- Iss? - o mój boże. Jak mogłam go nie
poznać?
- Liam? - wyszeptałam, a po chwili nogi
miałam jak z waty. Wiedziałam, że jestem bezpieczna i nic mi nie grozi.
- Trzymam cię. - powiedziała, kiedy
złapał mnie w swoje ramiona.
- Louis tam był... - wyszeptałam sennie.
- I Niall też.
- Wiem, skarbie.
Skarbie? Nie jestem jego skarbem! Ale nie
miałam siły, by zwrócić mu uwagę.
Liam posadził mnie na przednim siedzeniu
swojego czarnego bmw. Jak mogłam nie rozpoznać samochodu?!
Złapał mnie za dłonie, przez co głośno
syknęłam.
Było ciemno, więc nie mógł dostrzec moich
poparzeń.
Dopiero kiedy zapalił lampkę samochodową
dostrzegłam jego przerażony wyraz twarzy.
- Boże, Iss. - wyszeptał, dotykając
mojego policzka. - Przepraszam.
- Gdzie jest Hayley?
- Nathan zdążył do nas dotrzeć. Zaszyli
się gdzieś na północy. My musimy znaleźć jakiś hotel.
Wsiadł do samochodu, po czym ruszył w
poszukiwaniach najbliższego hotelu. Moja głowa co chwilę opadała na dół, a mózg
uporczywie domagał się snu.
Chyba na chwilę straciłam świadomość, bo
nawet nie wiem kiedy pojawił się przed nami skromny motel.
Liam poszedł sam, zostawiając mnie samą w
samochodzie.
Ciągle bałam się, że zaraz z naprzeciwka
wyjdzie samochód z Loiusem i Niallem na pokładzie.
Nie mogę uwierzyć, że ci dwaj, mili i
sympatyczni faceci byli w stanie porwać i pobić kobietę.
Ciekawe co na to Eleanor, o ile ciągle
jest z Louisem.
No i o ile wiem, że siedzi w takiej
branży.
- Iss, wydaje mi
się, że musi obejrzeć cię lekarz. - już wrócił?!
- Liam, nie
przesadzaj. - odpowiedziałam szybko, położywszy nogi na zimnym betonie. -
Naprawdę nie jest aż tak źle. Jestem tylko trochę poobijana.
Mężczyzna posłał mi
zirytowane, ale również i troskliwe spojrzenie, po czym pomógł mi stanąć na
równe nogi.
W tamtej chwili
wyglądałam niczym dziecko, które właśnie opanowało technikę chodzenia -
chwiałam się na wszelkie strony.
Pisnęłam cicho,
kiedy jedna ręka Liama owinęła się wokół mojej tali, a druga znalazła się pod
kolanami.
- Tak będzie
szybciej i bezpieczniej.
Na początku
chciałam zaprotestować, ale nie oszukujmy się, nie miałam siły nawet na to,
żeby doczłapać się do hotelu.
Zarzuciłam mu ręce
na szyję, aby odciążyć chociaż trochę jego ręce z ciężaru mojego ciała.
Cicho syknęłam,
kiedy dotknęłam świeżych ran na rękach. Ciekawe ile dni będę się z nimi zmagać.
Liam wspominał, że
Nathan już jest w Australii. Całe szczęście. Teraz mam pewność, że Hayley jest
bezpieczna.
Z drugiej strony,
współczuję w tej chwili mamie Will. Strasznie zbliżyła się do Nathana, kiedy
już Matrina została zabrana do zakładu karnego. Ciotka często odwiedzała mnie w
Nowym Jorku, ale codziennie widywała się z mężczyzna, nawet na głupie
dwadzieścia minut, pomijając już całkowicie fakt, że do samego zakładu karnego
musiała jechać z pół godziny.
Nasz pokój
znajdował się na pierwszym piętrze.
Nie było to nic
nadzwyczajnego. Skromny pokój z szarymi ścianami, z jednym, dwuosobowym
łóżkiem.
Zaraz, zaraz...
dwuosobowym?!
- Prześpię się na
fotelu. - Liam zdawał się czytać mi w myślach. - Chcesz wziąć prysznic?
Zorganizuję ci coś w tym czasie do jedzenia. Chociaż nie jestem pewny, czy w
tym stanie mogę zostawić cię samą.
- Idź, Liam.
Poradzę sobie. Jestem dużą dziewczynką.
Mężczyzna przez
chwile tylko na mnie patrzył, lustrując uważnie spojrzeniem, po czym kiwnął
głową i wyszedł, zamykając drzwi na klucz.
Kiedy już wyszłam z
łazienki, Liam wrócił i właśnie siedział na łóżku z jakąś kartką w ręce. Kiedy
tylko mnie ujrzał, zerwał się na równe nogi i szybko do mnie podbiegł.
- Mogłaś mnie
zawołać! - krzyknął oburzony, a po chwili ułożył mnie na łóżku i delikatnie
okrył białą kołdrą. - Kupiłem ci rosół w całodobowej restauracji i sok
pomarańczowy.
Napój zniknął z
naczynia w przeciągu kilkunastu sekund. Kiedy poczułam lepką, słodko-kwaśną
ciecz w ustach, przez moje ciało przeszedł delikatny dreszcz rozkoszy. Nie
myślałam, że kiedykolwiek będę umierać z pragnienia.
- Byłem jeszcze w
aptece. Farmaceutka poleciła mi opatrunki żelowe i jakieś maści. Mam nadzieję,
że to ci pomoże.
Usiadł obok mnie na
łóżku i delikatnie wziął do ręki moją poparzoną dłoń. Wyglądała gorzej, niż to
sobie wyobrażałam.
Była czerwona i
pojawiło się na niej kilka pęcherzyków. Liam delikatnie ułożył opatrunek żelowy,
który dawał przyjemny chłód.
- Przepraszam, Iss.
- usłyszałam jego szept. - Jak mogłem pozwolić, żebyś została porwana...
- To nie twoja
wina, Liam...
- Oczywiście, że
moja. Powinienem kazać ci siedzieć w tym pieprzonym samochodzie. - jego dłoń
powędrowała na mój policzek. - Tak bardzo cię kocham, Iss, ale spokojnie, nie
zamierzam wchodzić pomiędzy ciebie i Harrego. Rozumiem cię. W końcu to ja z
tobą zerwałem. - zaśmiał się gorzko. - Dużo bym dał, żeby cofnąć czas. Byłabyś
tylko moja, Iss... ale to już nieważne. Mam nadzieję, że Harry się tobą
zaopiekuje.
- Liam... -
zaczęłam, bo dobrze wiedziałam, do czego zmierza. Ja też muszę mu coś wyznać.
Teraz jest do tego idealna okazja. - Kocham cię. - widziałam jak jego źrenice
się rozszerzają. - Nigdy nie przestałam cię kochać. Mój związek z Harrym trwał,
bo ciebie nie było obok. Hazza po prostu dał mi wsparcie, którego
potrzebowałam. Wiem, w tym momencie wychodzę na egoistkę, ale ja naprawdę
myślałam, że twój rozdział to przeszłość. Czytałam o tym, że masz dziewczynę,
więc doszłam do wniosku, że to koniec. Jestem zauroczona w Harrym, to prawda,
ale kiedy tylko pojawiłeś się pod moimi drzwiami w Nowym Jorku... To był
najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
Na jego twarz
wkradł się szczery, szeroki uśmiech.
Przybliżył swoją
twarz do mojej tak, że dzieliły nas jedynie milimetry.
Jednakże kiedy
nasze wargi się złączyły, wszystko eksplodowało.
Każdy dzień i każda
sekunda tęsknoty przelały się w tym momencie na czyny.
Nasze usta
poruszały się w tym samym rytmie, a ja coraz bardziej zapominałam o bólu i
kontroli.
Pomimo dzisiejszych
wydarzeń, noc spędzona z Liamem uczyniła ten dzień najpiękniejszym w życiu, a
po tygodniach rozłąki i wzajemnego cierpienia, kiedy nasze ciała połączyły się
w jedno, było to niczym powrót rozbitka do domu, po miesiącach spędzonych na
bezludnej wyspie.
~~~
Taka sytuacja! Trochę mi nie wyszedł ;/ Przepraszam! ;/
A waszych komentarzy coraz mniej... :c
Ojpd! Wow...!
OdpowiedzUsuńRozdział cudo!
Jak ja się cieszę że ona uciekła!
A że wyznała Liamowi miłość to już w ogóle!
Dumna jestem z cb Iss!
Czekam na następny!
<3
Dziękuję i pozdrawiam ♥
UsuńSzczerze wolałam ją z Harry'm, ale ta opcja też mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńCóż, w chwili, kiedy kończyłam rozdział, w ankiecie wygrywał Liam (bodajże 9 do 6), dlatego nakierowałam akcję w powyższy sposób. Bardzo się cieszę, że mimo wszystko Cię tym nie zawiodłam. :P
UsuńPozdrawiam serdecznie. ♥
Czyli teraz będzie nagły wzrot akcji? Podoba mi się ;D
OdpowiedzUsuńOj tak, wiele się pozmienia :P
UsuńCieszę się, że Ci się podoba. :D
Pozdrawiam. ♥