wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 9

"The bed's getting cold and you're not here
The future that we hold is so unclear
But I'm not alive until you call
And I bet the odd's against it all"

Selena Gomez - The Heart Wants What It Wants

~*~

Praktycznie ze sobą nie rozmawiamy.
To boli mnie najbardziej. Wiem, że dla niego to wszystko jest bardzo trudne, ale musi liczyć się z tym, że dla mnie to też nie jest łatwe.
Wszystko już było takie piękne, zaczęliśmy być szczęśliwi, w drodze było nasze dziecko a teraz wszystko na nowo runęło. Czuję się podobnie jak wtedy, kiedy zostawił mnie samą pośrodku londyńskiego parku, z tą różnicą, że teraz jest sto razy gorzej.
- Mogłaś po prostu wziąć sobie wolne. - chłodno, ozięble i bez uczuciowo. Jakie piękne rozpoczęcie dnia.
- Nie było mnie tam od kilku miesięcy. Chyba w końcu wypadałoby się pokazać w tym wydawnictwie.
- Sądzę, że z uwagi na twoją ostatnią sytuację, wykazaliby się odrobiną człowieczeństwa i dali jeszcze kilka dni.
Rozlewam kawę na blat i przy okazji parzę się w palce. To bardzo niewygodny dla mnie temat. Jeszcze nie teraz. Jeszcze nie...
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Tak, bo lepszym rozwiązaniem jest oczywiście zamknięcie się w sobie i obrażenie się na cały świat.
- Na nikogo się nie obrażam i nie zamykam się w sobie. Po prostu nie chcę o tym rozmawiać. To trudny dla mnie temat, tak samo jak dla ciebie. Co ty sobie myślisz? Że tylko ciebie to ruszyło?! Ku twojemu wielkiemu zaskoczeniu - nie! Mi też jest bardzo ciężko i muszę jakoś z tym żyć, a pójście do pracy przynajmniej na chwilę pozwoli mi o tym zapomnieć!
Otwiera usta, ale zaraz potem je zamyka. Z całą pewnością stać go teraz na jakąś kąśliwą uwagę, które zresztą towarzyszą mu już od jakiegoś czasu. Obiecał, że będzie mnie wspierał, ale robi wszystko, aby jeszcze bardziej uprzykrzyć mi życie. Co jest nie tak z tym facetem?!
Zabieram z krzesła swoją torbę i wychodzę z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami.
Nie wiem co dalej robić. Mam coraz większe wątpliwości co do powrotu do niego. Zachowuje się zupełnie inaczej. Jak nie mój Liam...
Dzień w pracy mija mi bardzo wolno. Co chwilę dostaje jakieś nowe pismo do korekty, a mimo to, czas strasznie mi się dłuży.
Kiedy mój telefon zaczął wibrować, miałam nadzieję, że to wiadomość od Liama.
Od : Hazz
Masz czas na spotkanie dzisiaj? Chciałem z tobą porozmawiać.
Harry? Nie odzywał się do mnie od czasu przyjęcia w domu Malików. Przez chwilę zastanawiałam się, co mu odpisać, ale ostatecznie postanowiłam zgodzić się na jego propozycję. Nie chcę, żeby się na mnie gniewał całe życie. Z Will żyją w bardzo dobrych stosunkach.
Do : Hazz
Oczywiście. Kiedy i gdzie?
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
Od: Hazz
O 15 w Aureole.
Odkładam telefon i wracam do pracy.
Z biura wyszłam w czasie przerwy na lunch i szybko znalazłam się w wyznaczonym przez loczka miejscu.
Czekał już, ubrany w zwykłe jeansy i szarą koszulę.
- Cześć. - zaczął niepewnie, nie patrząc w moje oczy - Naprawdę bardzo cię przepraszam za to, jak cię ostatnim razem potraktowałem, ale ... byłem tak strasznie wściekły. Nigdy nie chciałem zrobić ci krzywdy.
- Ja ... wcale ci się nie dziwię Harry. Na pewno byłeś wściekły. Ja także cię przepraszam. Moje zachowanie było ... no właśnie.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Być może nie byłem tym, który mógł ofiarować ci szczęście. Teraz jesteś znowu z Liamem, będziecie mieli razem dziecko...
Na jego ostatnie zdanie upuszczam filiżankę z herbatą, która rozlewa się powierzchni stołu.
- Iss?
- Ja - zaczynam trochę podłamanym głosem - Przepraszam.
- Iss, co się dzieje?
- poroniłam. Nie jestem już w ciąży..
- Boże, Iss, tak bardzo mi przykro... - po tych słowach wstał i spontanicznie przytulił mnie do siebie -  Musisz się trzymać. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale jesteś młoda, będziesz jeszcze miała wiele, wspaniałych pociech. - dlaczego Liam mi tego nie powie? No, do jasnej cholery, dlaczego?
- Przepraszam Harry, muszę już iść. Dziękuję za spotkanie. Bardzo mi pomogłeś.
- Ty mi również. - usłyszałam jego szept, ale zignorowałam go.
Szybko wstałam od stolika i wyszłam z pomieszczenia, a Harry tylko odprowadził mnie wzrokiem.
W pracy siedziałam do późna.
Musiałam nadrobić wszystkie zaległości, które nagromadziły się przez kilkumiesięczną nieobecność.
Kiedy pojawiłam się w domu, było już grubo po dwudziestej drugiej.
Byłam zaskoczona, że Liam jeszcze nie śpi. Czekal na mnie?
- Gdzie byłaś? - usłyszałam po krótkie chwili.
- W pracy.
Mężczyzna wstał z kanapy i podszedł do mnie.
Jego spojrzenie było zimne i ... zranione?
Wyciągnął z kieszeni telefon, wstukał coś w klawiaturę i przystawił mi go do oczu.
"Harry Styles i Isballa Evans znowu razem?"
Nie musiałam nawet czytać tego artykułu, żeby wiedzieć, co w nim napisali. Zamieszczone było jeszcze zdjęcie, kiedy Harry przytulał mnie do siebie zaraz po tym, jak powiedziałam mu o ciąży.
- Liam, to nie jest tak jak myślisz..
- Tak, jasne.
- Harry po prostu chciał się spotkać, żeby wyjaśnić tą całą sytuację. Powiedział mi, że nie chce, abyśmy żyli w takich relacjach, a przytulił mnie, kiedy powiedziałam mu o ... o tym.
- Jego Instagram mówi coś kompletnie innego, Iss.
Patrzyłam na niego z kompletną dezorientacją wymalowaną na twarzy.

Westchnął głośno, ponownie wstukał coś w klawiaturę i podał mi telefon.


"Dziękuję za dziś. Mam nadzieję, że od teraz będziemy się znowu częściej widywać. ♥ "

Co?! Przecież to zdjęcie nawet nie jest z dziś! Ma już z dobry rok, a on teraz postanowił je dodać!
Chciał się zemścić za Liama i teraz postanowił do końca rozwalić mi życie?!
- Liam, to ...
- Nic już nie mów Iss.
Po tych słowach wszedł do pokoju i zamknął drzwi.

Dlaczego...
Dlaczego los tak bardzo mnie krzywdzi.
Nie daję już rady..

wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 8

- Musisz w końcu przestać płakać i się uspokoić. - Liam po raz kolejny próbował jakoś wpłynąć na moje zachowanie, ale nie szło mu to najlepiej, niezależnie od tego, jak bardzo się starał.
Zaczęłam się wahać.
Czy na pewno dobrze zrobiłam? Czy to wszystko nie było zbyt pochopne?
Nie planowałam ciąży z Liamem, co nie oznacza, że nie chcę tego dziecka. Będę je kochać. Ono przecież nie jest niczemu winne, a to, że pojawi się na tym świecie w dosyć ... niekorzystnych okolicznościach nie może go przekreślać.
Nigdy nie zdecydowałabym się na coś takiego jak aborcja, niezależnie od tego jak bardzo byłoby mi ciężko. Zaciągnęłabym pomocy u Will i jakoś dałabym sobie radę.
Oczywiście nie potępiam też osób, które to robią. To ich ciało i ich decyzje, w które nie zamierzam się mieszać.
Liam już raz mnie zostawił. Boję się, że znowu to zrobi, kiedy znajdziemy się w niekorzystnej sytuacji. Harry ciągle uświadamiał mi, że mu na mnie zależy i że jest w stanie porzucić wszystko, aby tylko być blisko mnie.
- Zadzwonisz po Will? - wychrypiałam i otarłam łzy, które już od kilku godzin nieustannie spływały po moich policzkach.
Chłopak odszedł od łóżka, trzymając w dłoni swojego czarnego Iphona i zamienił kilka zdań z moją najlepszą przyjaciółką - Postara się być tu jak najszybciej. Potrzebujesz czegoś?
- Chwili samotności.
Dostrzegłam zaskoczenie w jego oczach, ale nic nie powiedział. Kiwnął głową i wyszedł z pokoju.
Boże, Iss, co ty wyprawiasz. Zachowujesz się jak rozkapryszona nastolatka, która sama nie wie czego chce!
Kiedy w pokoju pojawiła się Will, minęło ponad trzydzieści minut i już zaczęłam tracić nadzieję, czy aby na pewno się pojawi.
- Hej, co się dzieje? - zaczęła od razu, kiedy już usiadła obok mnie na łóżku. - Myślałam, że wszystko się już wyjaśniło.



- Will, ja po prostu nie jestem pewna Liama. Kocham go, ale już raz mnie zawiódł i zostawił. Co jeżeli znowu to zrobi? Co, jeśli zrobię coś nie po jego myśli?
- Musisz brać pod uwagę to, że minęło trochę lat od ostatnich wydarzeń i Liam bardzo wydoroślał. Rozpad zespołu, brak koncertów i popularności w znaczącym stopniu wpłynął na ich zachowanie, pozytywnie lub negatywnie. Nie możesz zapomnieć też o tym, że teraz łączy was coś więcej niż tylko uczucie. Będziecie mieli razem dziecko.
- Czuję się podle. Ciągle myślę o Harrym i o tym, w jak okropny sposób go potraktowałam.
- Słońce, po pierwsze, musisz się uspokoić. Wierz mi, że w tym stanie ostatnie, czego ci potrzeba, to stres. Chyba, że chcesz wylądować na izbie przyjęć?
Potrząsnęłam przecząco głową i wzięłam głęboki oddech.
- Masz rację. Mam wątpliwości, bo zraniłam Harrego, ale zdaję sobie sprawę, że to  z Liamem chcę spędzić resztę swojego życia. Dziękuję, że przyjechałaś.



- Zawsze jestem do usług, kuzyneczko! Może wpadniecie do nas na jakąś kawę? Musisz się trochę rozerwać.
Byłam bardzo sceptycznie nastawiona do jej pomysłu, ale ostatecznie zgodziłam się.
Will pojechała odebrać Hayley z przedszkola, a my z Liamem postanowiliśmy pojechać jeszcze do sklepu dziecięcego. Uparł się, że musimy kupić już łóżeczko dla dziecka, bo później o tym zapomni, a nie chce niczego robić na ostatnią chwilę.
Kiedy staliśmy na czerwonym świetle, jeszcze uzgadnialiśmy najważniejsze sprawy w kwestii mieszkania, a kiedy zapaliło się zielone, ruszyliśmy przed sobie.
Nikt nie spodziewał się samochodu, który postanowił trochę nadwyrężyć prawo i jednak nie czekać kolejnych pięciu minut na światłach
Później wszystko działo się zbyt szybko.
Pisk opon, ostre hamowanie, uderzenie i ciemność.

~*~

Kiedy się obudziłam, słońce delikatnie ogrzewało moją twarz. Czułam się zmęczona. Bardzo zmęczona.
- Halo, panno Evans!
Z trudem podniosłam powieki, żeby móc ujrzeć nad sobą wysokiego mężczyznę w białym fartuchu. Szpital.
- Słyszy mnie pani?
Kiwnęłam delikatnie głową i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Liam z opatrunkiem na głowie i małymi zadrapaniami, Will w fotelu ze smutną miną i Zayn, jakby całkowicie nieobecny w pomieszczeniu.



- Miała pani wypadek. Pamięta pani wszystko?
Ponownie kiwnęłam głową i wtedy doszłam do wniosku, że coś jest nie tak. Kiedy uświadomiłam sobie o co może chodzić, moje ciało przebiegł zimny dreszcz.
- Co z moim dzieckiem? - wychrypiałam, zwracając jednocześnie uwagę wszystkich osób w pokoju.
- Przykro mi, ale doznała pani zbyt licznych obrażeń. Nie udało nam się go uratować.
Poczułam jak cały mój świat się zawala.
Moje dziecko, moja mała fasolka...
Kątem oka dostrzegłam Zayna, który energicznie kopnął krzesło i wyszedł z sali, a zaraz za nim pognała Will, która przez chwilę zawahała się, spoglądając na Liama.
Liam stał pod oknem, nie patrząc na mnie, a jedyne co mogłam zobaczyć, to jego klatka piersiowa, którą nosiła się w zdecydowanie zbyt szybkim rytmie.
- Kiedy będę mogła wyjść do domu? - zapytałam słabo lekarza, na co ten posłał mi współczujące spojrzenie.
- Myślę, że za trzy dni.
Kiedy lekarz wyszedł, zapadła kompletna cisza.
Podniosłam się do pozycji półsiedzącej, po czym położyłam rękę na brzuchu, w miejscu, gdzie jeszcze niedawno nosiłam swoje dziecko.
Spuściłam głowę w dół i zaczęłam cicho szlochać.
Wtedy Liam zerwał się ze swojej pozycji, podbiegł do mnie i mocno przycisnął do swojej piersi.
- Cśś, przejdziemy przez to razem, słyszysz? Nie zostawię Cię. Nigdy cię nie zostawię.

 ~~~~~~~~
Przedostatni rozdział słońca. W tym roku :)