środa, 21 maja 2014

Rozdział 14

~*~

- Co ty tutaj robisz? - wyszeptałam prosto w jego usta, ciągle patrząc w hipnotyzujące, brązowe tęczówki.
Te kilka dni bez Liama uświadomiły mi, jak ważną rolę odgrywa on w moim życiu. Cieszę się, że nie rozstaliśmy się na dobre po tym całym incydencie w Londynie. Może muszę jednak podziękować Evie za porwanie? Oczywiście, to było ironiczne, ale z drugiej strony, dzięki niej wciąż jestem z miłością mojego życia.
Po chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Tak bardzo skupiłam się na brunecie, że kompletnie zignorowałam całe otoczenie.
- Tylko grzecznie mi tutaj, dzieciaczki. - powiedział Nathan, wieszając swoją czarną, skórzaną kurtkę na drewnianym wieszaku. - Jako, że jestem starszy, daję wam szlaban na wychodzenie z domu. Choćby nie wiem co się wydarzyło, nie wolno wam stąd wyjść, a tobie to już w szczególności. - tutaj spojrzał na mnie wyczekująco, a ja lekko kiwnęłam głową.
- Ty go tutaj sprowadziłeś? - Odpowiedź była raczej oczywista, ale w tamtym momencie nie myślałam racjonalnie. Postać Liama w pomieszczeniu nieźle mnie dezorientowała.
- Tak wyszło. - rzucił krótko i posłał mi delikatny uśmiech.
Ruszyłam pędem w jego kierunku i rzuciłam mu się na szyję.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Mężczyzna zastygł na chwilę w bezruchu, pewnie odzwyczajony od takich czułych gestów. Po chwili jego ramiona oplotły mnie w talii i usłyszałam cichutki śmiech, wydobywający się z jego ust.
- Nie masz za co dziękować, słoneczko. - powiedział, odsuwając się ode mnie. - Chciałem powiedzieć Isabello. - szybko się poprawił, zapewne przypominając sobie wydarzenia z Argentyny.
- Już mi nie przeszkadza, że tak na mnie mówisz, a wręcz przeciwnie, bardzo mi się to podoba.
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i ruszył w kierunku kuchni.
Stał się dla mnie bardziej otwarty... Może on wcale nie jest złym człowiekiem?
Każdy popełnia błędy. Trzeba jedynie umieć wyciągnąć z nich odpowiednie wnioski.
- Mów, co w Londynie. - zażądałam, ciągnąc Liama w stronę moje tymczasowego pokoju.
- Daj mi się nacieszyć twoją obecnością, księżniczko! Omal nie umarłem ze strachu, kiedy cię wtedy porwali. Kompletnie nie potrafiłem sobie z niczym poradzić, nie mogłem skupić się na pracy, chłopacy się na mnie wściekali.
- Jak ty się tutaj w ogóle znalazłeś?
- Kiedy dostałem od ciebie tego sms'a, pobiegłem prosto na policję. Niestety, okazało się, że numer z którego pisałaś był już nieaktywny. Strasznie załamała mnie ta wiadomość i zdołowany wróciłem do mieszkania. Wtedy zadzwonił do mnie Nathan. Streścił mi całą sytuację i prosił, żebym nie szedł na policję, bo może stać ci się krzywda. Wtedy też ustaliliśmy, że będę mógł tutaj przyjechać i cię zobaczyć.
- Strzelali do mnie, Liam. - wyszeptałam i poczułam, jak pod moimi powiekami gromadzą się łzy. - Chcieli mnie zabić, rozumiesz?
- Tak strasznie mi przykro, księżniczko. - mężczyzna przyciągnął mnie do siebie, otulając swoimi bezpiecznymi ramionami.
- Kiedy uświadomiłam sobie, że mogą mnie zabić... Najbardziej bałam się tego, że już nigdy cię nie zobaczę. To była najgorsza wizja mojej śmierci.
Mężczyzna w odpowiedzi jedynie mocniej mnie do siebie przytulił i delikatnie kołysał w swoich ramionach.
Chyba powoli zaczynałam odpływać, przytłoczona ostatnimi wydarzeniami, wdychając zapach perfum mężczyzny, który jest dla mnie całym światem.

~*~

Kiedy Iss zasnęła, delikatnie ułożyłem ją na kanapie, przykryłem kocem i jak najciszej opuściłem jej sypialnię.
- Co zamierzasz dalej zrobić? - zapytałem mężczyznę, kiedy wszedłem do pomieszczenia.
Nathan siedział z kubkiem kawy w ręce, spoglądając na krajobraz za oknem.
Panorama Nowego Jorku bez wątpienia była jedną z najpiękniejszych na świcie, ale chyba nie chciałbym mieszkać w tym mieście dłużej, niż kilka tygodni.
- Nie mam pojęcie. Martina tak łatwo nam nie odpuści, a nie mogę po prostu iść na policję i ją wydać, bo na nic by się to nie zdało. Ta kobieta ma żelazne alibi. Wciśnie komuś w kieszeń ze sto tysięcy dolarów i tyle. Wtedy do więzienia pójdę ja, za uprowadzenie Isabelli, a Martina będzie mogła ją spokojnie załatwić.
- Dlaczego Martina nie zażąda okupu? Mówiłeś mi przecież, że Evans nie wypłacił jej należytej gotówki.
- No bo nie wypłacił. - powiedział mężczyzna, odkładając kubek na szafkę. - Tylko, że to był jedynie pretekst do jej porwania.
- Nie rozumiem. - stwierdziłem zgodnie z prawdą, intensywnie wpatrując się w bruneta.
- Mówiłem ci, że Martina i Elena się przyjaźniły. - przytaknąłem twierdząco głową. - Martinie nie zależy na pieniądzach. Ma ich naprawdę wiele. Nie potrzebuję dodatkowego miliona, bo taka suma nie robi na niej żadnego wrażenia. Ona chcę zrobić to samo, co z Eleną.
- O czym ty mówisz? - Co raz bardziej martwiłem się o Iss. Chyba ta sprawa jest bardziej skomplikowana, niż mi się wydawało.
- To Martina zabiła Elenę. Może nie zginęła ona bezpośrednio z jej ręki, ale na pewno z jej inicjatywy.
Nie mogłem w to uwierzyć. Ta kobieta jest jakąś psychopatką!
Gdyby w tym momencie James Evans dowiedział się, że kobieta, którą kocha, zabiła jego żonę i chcę zrobić to samą z jego ukochaną córką, nigdy by w to nie uwierzył.
Nathan naprawdę jest w okropnej sytuacji. Sam zapewne ma na koncie wiele wybryków związanych z udzielaniem się w gangu, a dodatkowo będzie oskarżony o uprowadzenie i przetrzymywanie Isabelli, natomiast Martina jest czystą kartą. Nikt, niczego jej nie udowodni. Nathan pójdzie do więzienia, a kobieta będzie wtedy mogła dokończyć swój niecny plan.
Ta sytuacja z dnia na dzień robi się coraz gorsza...
- Martina zabiła mamę? - usłyszałem za swoimi plecami, po czym gwałtownie obróciłem się w stronę drzwi.
Stała w nich Iss, blada jak ściana, podtrzymując się framugi.
Nie miała tego usłyszeć... Jak mogliśmy jej nie zauważyć?!
Podbiegłem do niej, po czym złapałem ją za ramiona, bo bałem się, że zaraz upadnie nieprzytomna na podłogę.
- Wszystko w porządku?
- Nic nie jest w porządku, Liam. Całe moje życie to jedno, wielkie nieporozumienie...

~*~

Weszłam do pomieszczenia, po czym zapaliłam światło w przedpokoju. Jamesa najwyraźniej nie było, bo w domu panowała kompletna ciemność i cisza.
Wyciągnęłam swój telefon, po raz kolejny wybierając numer do Nathana.
Jeżeli ten facet nie zmądrzeje, to będę musiała go sprzątnąć razem z tą gówniarą.
Wiedziałam, że prędzej czy później się zbuntuję. Ciągle miał mi za złe, że zabiłam jego siostrę.
Nie chciałam tego robić, ale Elena nie zrobiła mi innego wyjścia. Szantażowała mnie i nie chciała wykonać należytego jej zadania.
Takie są prawa życia. Przetrwają jedynie najsilniejsi.
- Odbierz ten cholerny telefon, kretynie. - warknęłam cicho, kierując się w stronę salonu. Kiedy zapaliłam światło, ujrzałam Jamesa, siedzącego na kanapie.
Telefon omal nie wypadł mi z ręki, kiedy próbowałam szybko zakończyć połączenie.
Mężczyzna nawet na mnie nie spojrzał. Odkąd ta gówniara stąd zniknęła, jakby całe życie z niego uszło.
- Nie wiedziałam, że jesteś w domu.
Mężczyzna nawet nie raczył mi nic powiedzieć. Ciągle siedział i gapił się w zdjęcie swojej ukochanej córeczki.
Podeszłam bliżej niego, po czym położyłam ku dłoń na ramieniu. Wtedy w końcu uraczył mnie swoim spojrzeniem.
- Nie możesz się tak zadręczać kochanie. Policja na pewno niedługo ją znajdzie.
Miałam już dość grania tej czułej i troskliwej kobiety. Niech moi ludzie wreszcie znajda tamtą dwójkę i będę mogła wrócić do swoich interesów.
- Dziękuję, że przy mnie jesteś, Martina. Bez ciebie nie dałbym sobie rady...
- Jestem tu i zawsze będę. - Po tych słowach przytuliłam się do niego, kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
Na kominku stało zdjęcie Eleny. Uśmiechnęłam się szyderczo pod nosem z satysfakcją wymalowaną na twarzy.

Widzisz? Mam to wszystko, o czym tak długo marzyłaś i zaraz to rozbiję na miliony kawałków.

~~~
Wiem, miał pojawić się 26, ale okazuje się, że od jutra nie będę miała laptopa, aż do końca maja. ;c
Na wasze komentarze będę odpisywać z telefonu komórkowego. :)
Pozdrawiam cieplutko! <3

4 komentarze:

  1. Rozdział świetny!
    Liam uroczy :D
    Chyba będę musiała się przejść do tej całej Martiny tak mnie babsko irytuje że Masakra!
    Czekam na następny!
    Weny życzę!
    Całuje! :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo
    Oni sa stworzeni dla siebie :)
    Jaka to musiala byc ulga kiedy Nathan sie do niego odezwal :D
    Z drugiej strony taki szok.. zyc tyle w niewiedzy i to okropne babsko ktore w tym momencie meczy jej ojca :c
    No ja nie wiem.. xd
    Teraz jeszcze musi zyc ukrywajac sie :/
    Dobrze ze chociaz ma przez chwile Liama przy sobie :)))
    Czekam na kolejny
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń