wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 5

JEŻELI CZYTASZ ZOSTAW KOMENTARZ. CHCĘ WIEDZIEĆ ILU WAS JEST :)




~*~

Dokąd ja teraz pójdę?
Do domu?  Przecież wtedy ojciec już nigdy nie pozwoli mi się spotkać z żadnym facetem.
Jedyne rozwiązanie to przeprowadzka do Will. Ona na pewno mnie przyjmie. Jest moją jedyną i najlepszą przyjaciółką.
Szłam zatłoczonymi ulicami Londynu z walizkami na kółkach, ale moje myśli były zupełnie gdzie indziej.
Jak mogłam niczego nie zauważyć? Wielokrotnie Lucas, to znaczy Liam, zachowywał się bardzo dziwnie.
Dlaczego Zayn, który pojawił się w jego mieszkaniu nie dał mi nic do myślenia?
Mogłam po prostu wejść w wyszukiwarkę i wpisać "one direction". Wtedy może uniknęłabym tego całego cierpienia, z którym muszę się teraz zmagać.
Kochałam człowieka, który tak podle mnie oszukał...

~*~

Kiedy wróciłem do domu, jej już nie było...
Błąkałem się po pustym mieszkaniu, ale ostatecznie i tak musiałem z niego wyjść.
Nie mogłem znieść myśli, że zostałem sam.
Straciłem kobietę, która kochała mnie naprawdę.
Nie liczyła się dla niej moja sława i ilość zer na koncie.
Kochała mnie. Zwykłego gościa z wieloma wadami.
Wykręciłem telefon do Malika. Kiedy ostatnim razem rozstałem się z Phoebe, też telefonowałem właśnie do niego.
- Tak?
- Spaprałem.
Po drugiej stronie usłyszałem jedynie głośne westchnięcie. Malik wiedział, że tak to się skończy i próbował mnie przed tym uchronić, a ja jak zwykle go nie posłuchałem.
- Gdzie jesteś?
- Pod Big Benem.
Spojrzałem w górę, bo nagle zaczęło intensywnie padać. Nie interesowało mnie to, że mam na sobie jedynie cienki podkoszulek.
Wtedy nic nie miało dla mnie znaczenia. Chciałem wejść do najbliższego sklepu, kupić ciężarówkę czystej wódki i zapić się do nieprzytomności, żeby chociaż na chwilę o niej zapomnieć.
Jednakże dobrze wiedziałem, że nie wolno mi tego zrobić. Moja nerka mogłaby odmówić posłuszeństwa a wtedy to byłby koniec.
- Nie ruszaj się. Zaraz będę.
Usłyszałem charakterystyczne pikanie, które świadczyło o tym, że połączenie zostało zakończone. Usiadłem na ziemi i zacząłem przeglądać nasze wspólne zdjęcia.
Jej promienna twarzy pojawiła się już w trakcie odblokowywania urządzenia. Zawsze, kiedy byłem w studiu lub na jakimś pobliskim koncercie, przed każdym wokalnym występem nieświadomie dodawała mi otuchy. Marzyłem o tym, by zabrać ją razem ze sobą do jakiegoś dużego miasta, pokręcić się z nią po back stage'u, zaprosić na scenę podczas śpiewania najromantyczniejszej piosenki a później zabrać na długi spacer.
Nagle poczułem się strasznie samotny. Razem z nią odeszła cząstka mnie.
Otworzyłem się przed nią. Ta młoda kobieta w bardzo krótkim czasie poznała najciemniejsze zakamarki mojej duszy.
Była tą jedyną. Tą, z którą pragnąłem spędzić resztę swojego życia.
- Stary, wszystko ok?
Nawet nie zauważyłem, że Malik już się zjawił. Mogły mnie wtedy napaść tłumy fanek, a mi i tak nie zrobiłoby to żadnej różnicy.
- Jest gorzej niż źle, Zayn.
Przyjaciel usiadł obok mnie. Nie powiedział mi, że to moja wina.
W sumie był ostatnią osobą, która mogłaby mi to powiedzieć.
Zanim Zayn związał się z Perrie, dosyć długo spotykał się z Will. Poznali się jeszcze zanim ten wziął udział w x factorze.
Bardzo lubię Perrie, ale Zayn zachowywał się okropnie względem Will.
Po prostu ją zostawił. Tak z dnia na dzień.
Kiedy poznał Perrie, zerwał z Will przez sms'a.
Zachował się jak niedojrzały gówniarz, którym w sumie jeszcze wtedy był. Teraz dobrze wie, że postąpił źle i gdyby tylko mógł, cofnąłby czas i załatwił tą sprawę jakoś inaczej.
Być może sława uderzyła mu do głowy. Tego nie wiem. Zayn unika tego tematu jak ognia.
Will jest naszą dobrą przyjaciółką. Twierdzi, że mu wybaczyła i już zapomniała o ich związku, ale ja ciągle widzę jak ona na niego patrzy. Może jego uczucie się zmieniły, ale ona ciągle tkwi w przeszłości.
Gdyby teraz Zayn zadzwonił do niej, że chce się spotkać, Will zjawiła by się tutaj szybciej niż odrzutowiec wojskowy. Jestem tego w stu procentach pewien.
- Wiem, że ci teraz ciężko. Iss na pewno jest na ciebie wściekła, ale nie możesz się poddać. Jeżeli naprawdę cię kocha, to ci wybaczy. Musi jedynie trochę pobyć sama i wszystko przemyśleć. - Malik wyrwał mnie z moich wewnętrznych rozmyślań, ale nie wniósł do mojej głowy niczego nowego. Powiedział mi coś, o czym już sam dobrze wiedziałem.
Tylko, że ja nie chcę czekać.
Chcę ją mieć już. Tu i teraz.

~*~

 Do mieszkania Will zostało mi kilka przecznic.
Gdybym wiedziała, że dzisiejszy dzień tak się skończy, nigdy nie opuściłabym mieszkania Liama.
Kiedy dochodziłam do pasów, z których było już widać wejście do budynku, zostałam brutalnie wciągnięta w jedną ze ślepych uliczek i przyciśnięta do ściany.
Serce waliło mi jak młot. Nie wiedziałam co się dzieję.
- Jeżeli będziesz cicho to nic ci się nie stanie.
Ten głos... Ja skądś go znam.
Nim zdążyłam odpowiedzieć sobie na to pytanie, przed moimi oczami pojawiła się sylwetka zielonookiej Evie, która próbowała mnie okraść już pierwszego dnia w szkole.
- No, więc teraz oddasz mi swój telefon.
Wcale nie zamierzałam tego robić. Muszę jej pokazać, że nie jestem skarbonką.
Wyciągnęłam z kieszeni mojego białego Iphona i zaczęłam powoli kierować swoją dłoń w stronę zielonookiej.
Nim białe urządzenie zdążyło jej dotknąć, zamachnęłam się i rzuciłam nim o pobliski mur.
Kobieta odskoczyła ode mnie i pobiegła w stronę telefonu.
Ku jej niezadowoleniu, ekran pękł, a wyświetlacz rozlał się po całym ekranie.
- Zapłacisz mi za to, kretynko.
Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, Evie z szybkością pumy pojawiła się obok mnie i uderzyła moją głową o ścianę. Jedyne co pamiętam to otaczająca mnie ciemność i potworny ból głowy, który słabnął z każdą sekundą...
- Twój tatuś zapewne sporo za ciebie zapłaci.
Zdążyłam to jeszcze usłyszeć, nim ciemność ogarnęła mnie całkowicie.

~*~

- Evie, narobimy sobie jedynie problemów. Ojciec tej małej ma niewiarygodne wpływy. Jeżeli wpadniemy, będziemy gnić w więzieniu do końca życia.
- Wyluzuj, Nick. Jej stary jest w stanie zapłacić za nią kupę kasy. Odbierzemy forsę, oddamy ją i tyle.
- Przecież cię widziała. Myślisz, że nie sypnie?
- Nic nie powie. Już ja się o to postaram.
Kobieta zaczęła podnosić z ziemi nieprzytomną Isabellę i niepostrzeżenie zaciągnęła ją w kierunku samochodu. Umiejscowiła dziewczynę na tylnym siedzeniu, po czym wsiadła za kierownicę i opuściła ulicę razem ze swoim przyjacielem.

~*~

- Co się tutaj dzieje do cholery! To ma być jakiś żart?
Podniesiony głos wuja Jamesa nieźle mnie przestraszył. Wyleciałam z mojego pokoju z prędkością światła i już po chwili znalazłam się w przedpokoju, gdzie stał mężczyzna z biała kartką papieru w ręce.
- Co się stało? - zapytała, spoglądając na roztrzęsionego mężczyznę.
- To ty mi lepiej powiedz, co się dzieję.
Wujek podał mi zgniecioną kartkę, a ja szybko zaczęłam czytać umieszczone na niej informacje.
Kiedy już to zrobiłam, musiałam usiąść, bo nogi zrobiły mi się jak z waty.
Porwali ją...
Ktoś porwał Iss.
- To niemożliwe. - wymamrotałam pod nosem.
Była przecież z Liamem. Dzwoniła, że z nim mieszka, więc jakim cudem ktoś zdołał ją uprowadzić i dlaczego brunet od razu do mnie nie zadzwonił?
- Skąd to masz? - moja matka była tak samo przejęta zaistniałą sytuacją.
- Znalazłem rano w skrzynce. Telefon Iss nie odpowiada, a do tego chłopaka, z którym mieszka, nie mam numeru.
- Dajcie mi chwilę. - powiedziałam, wstając z podłogi - zaraz do niego zadzwonię.
Opuściłam pomieszczenie, po czym zamknęłam się w swoim pokoju.
Liam, co się wydarzyło przez ten krótki czas...



~*~

Minęły dwa dni, odkąd Iss się wyprowadziła, a ja nadal czuję się tak samo.
Ciągle o niej myślę.
Chciałem nawet do niej zadzwonić, ale jej telefon nie odpowiada. Widocznie jeszcze nie ochłonęła. Muszę czekać, tak jak kazał mi Malik.
Nagle usłyszałem dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Miałem nadzieję, że to Iss, jednakże kiedy na ekranie wyświetlił mi się numer Will, wiedziałem, że coś się stało.
- Tak?
- Iss została porwana! Ktoś ją uprowadził. - usłyszałem szlochanie brunetki.
Telefon wypadł mi z ręki i rozbił się na szklanych płytkach. Jeszcze przez kilka sekund przyswajałem nowe informacje i nie mogłem w nie uwierzyć.
To moja wina.
Mogłem siłą zawieźć ją do domu, żeby nie musiała sama się włóczyć po londyńskich ulicach.
Nie wybaczę sobie, jeżeli cokolwiek się jej stanie.
Wziąłem ponownie telefon do ręki, który, o dziwo, ciągle działał, a jedynie ekran trochę pękł, tworząc coś na wzór pajęczyny.
- Zaraz będę.
Zostawiłem urządzenie na stole, po czym złapałem w rękę kurtę i opuściłem mieszkanie.

Iss, trzymaj się.
Odzyskam cię.

~~~
Króciutko i kiepsko! Przepraszam!
Jedynie to udało mi się dodać przed egzaminem.
Trzymajcie za mnie kciuki, bo w czwartek skonam na sali wraz z arkuszem do przedmiotów przyrodniczych ;_; 
Z fizyki będzie 0 % ;__;
Spać mi się w sumie chce, bo już prawie 2.30 xd
Także, miłego czytania <3

3 komentarze:

  1. Rozdział świetny! Nie wiem czemu ci się nie podoba!
    Ty skonasz na przyrodniczym ja na angielskim :)
    Płakać mi się chce jak o tym pomyślę!
    Czekam na next!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ci dzisiaj poszło? Bo temat tozprawki był do dupy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, opinię mamy podobną! Nie wiedziałam jak się za nią zabrać :) Z jednej strony ciekawość utrudnia życie, z drugiej ułatwia. Myślałam nad argumentami z dobre piętnaście minut.
      Historia raczej była łatwa. Osobiście nie narzekam.
      Za to jutro... hmm, może lepiej nic nie będę mówić. ;p Coś mi się wydaje, że z mojego bio-chema nici i wyląduje na humanie :P

      Usuń