- Martina?
Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego,
co czułam w tamtym momencie. Przede mną siedziała kochanka mojego ojca,
kobieta, którą jeszcze kilka miesięcy temu spotykałam w moim rodzinnym domu.
Nie potrafiłam tego zrozumieć. Dlaczego
ona mnie porwała? Przecież mówiła, że jest modelką, że poznała ojca
przypadkiem...
Co ty gadasz, Iss. Nic nie dzieje się
przypadkiem.
- Widzę, że Nathan o ciebie zadbał. -
kobieta podeszła do mężczyzny i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. No
po tym moje szczęka leżała już na podłodze. Nie rozumiałam nic. Nie potrafiłam
skleić żadnych faktów. To... musi być sen. To jedynie racjonalne
wytłumaczenie... - Kochanie, zabierzesz ją do swojego mieszkania. Mój mąż
niedługo wróci i nie chcę, żeby o czymś się dowiedział.
Brunet jedynie z niezadowoleniem kiwnął
głową, po czym podszedł do mnie i pociągnął energicznie na ramię.
Najwyraźniej to ja będę jego przedmiotem do wyładowania agresji.
- Nic nie rozumiem. - zdążyłam jeszcze
szepnąć, zanim Nathan wyciągnął mnie z pomieszczenia.
- Czego nie rozumiesz, gówniaro? -
zapytała Martina, patrząc na mnie z totalną obojętnością w oczach. - Nathan na
pewno wszystko ci wyjaśnił. Twój ojciec nie zagrał fair, więc my też tego nie
zrobimy.
- Przecież - zaczęłam, ale przez chwilę
nie byłam pewna, czy mogę mówić dalej - Mówiliście mi o tym głupim związku,
ślubie, wspólnej przyszłości...
- Naprawdę jeszcze tego nie zrozumiałaś?
To był zwykły podstęp, dzieciaku. Twój tatuś bardzo dobrze cię krył. Były
przecieki na twój temat, ale w żaden sposób nie mogliśmy ich potwierdzić.
Zostało nam jedno rozwiązanie, w którym ja odegrałam kluczową rolę. Zakręciłam
sobie twojego ojca wokół jednego palca. Nie przypuszczałam, że pójdzie aż TAK
łatwo. Sam zaproponował mi mieszkanie. Tylko na przeprowadzkę do Argentyny się
nie chciał zgodzić, więc musiałam poprosić Nathana o interwencję.
- To ty podałaś mu mój numer...
- Oczywiście, że ja. To ja kazałam cię
porwać tej dziewczynie, to ja zadbałam o to, żebyś dowiedziała się
o Paynie, to ja powiedziałam Evie i Maxowi jaką drogą wracasz i to ja napisałam
ci tego sms'a.
Niech mnie ktoś uszczypnie. To...
niemożliwe do cholery! Dlaczego los mnie tak krzywdzi? Nigdy w życiu nikogo nie
zraniłam. Od małego angażowałam się w różnego rodzaju akcje pomocnicze. Tata
ich dofinansowywał, a ja chodziłam razem z nim na zbiórki i pomagał im jak
mogłam. Były to jakieś głupie drobnostki. Tata nie pozwoliłby mi się
przemęczać.
Zawsze chciałam zostać lekarzem.
Neurologią jest czymś, co mnie fascynuje. Całe nasze życie, ruchy, myśli,
uczucia, zależą od jednego, malutkiego organu, umiejscowionego w czaszce.
Ale zejdźmy z medycyny. Przecież to nie
ma już znaczenia. Całe moje życie na ma znaczenia. Nie mogę spełniać swoich
marzeń. Jestem ograniczona przez osobę, która twierdzi, że mnie kocha.
Paranoja, czyż nie?
Nathan siłą wyprowadził mnie z mieszkania
i z powrotem wsadził do czarnego kabrioleta.
Nie odzywałam się przez resztę drogi.
Zupełnie straciłam nadzieję, jak narkoman po kolejnym odtruciu. Nie znajdą
mnie...
Nikt nie będzie podejrzewał Martiny. Nie
mają do tego żadnych podstaw.
Na pewno teraz gra zrozpaczoną, kochająca
partnerkę mojego ojca, która jest przerażona moim zniknięciem.
W dzisiejszych czasach nie można już nikomu ufać. Wszyscy cię zdradzą, wcześniej czy później.
Jechaliśmy dosyć długo. Zaczęło się już
nawet ściemniać. Chyba nawet trochę mi się przysnęło.
Obudziłam się dopiero wtedy, gdy
zobaczyłam znak z napisem Rosario.
Pierwszy raz spotykam się z taką nazwą,
ale z całą pewnością ciągle jesteśmy a Argentynie.
Nathan mieszkał w domku jednorodzinnym
nad rzeką Paraną.
Lokacja była dosyć niekorzystna.
Nieopodal znajdował się most, który umożliwiał samochodom i innym pojazdom
spokojny przejazd przez rzekę, wywołując tym samym uciążliwy hałas.
Miejscowość była bardzo malownicza. Gdyby
nie okoliczności, cieszyłabym się z pobytu tutaj.
- Mam nadzieję, że lubisz podróżować. - powiedział, rzucając na blat kluczyki samochodu. Spojrzałam na niego pytająco, ale
nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. - Schodami na górę. Pierwsze drzwi po lewo.
Posłusznie dostosowałam się do jego
polecenia i ruszyła na piętro.
Mój pokój był całkiem przytulny, zważając
na to, że mam być przetrzymywana.
Pomieszczenie utrzymane było w kontraście bieli z
czernią.
Duże, dwuosobowe łóżko, wykonane z
hebanowego drewna, nakryte satynową, białą pościelą, śnieżnobiały, puchaty
dywan, rozłożony na smolistych panelach i czerwona plazma, powieszona
naprzeciwko łóżka.
Wygodny był z niego facet.
Podeszłam do okna i chciałam je otworzyć,
ale były zablokowane. Bezgłośnie wyszłam z pokoju i zaczęłam rozglądać się po
całym piętrze. Była tam jeszcze para innych drzwi. Jedne z nich były zamknięte.
Za drugimi kryła się sypialnia.
Była zniewalająca. Pięknie urządzona, z
najdrobniejszymi szczegółami.
Na szafkach były poustawiane zdjęcia.
Rozpoznałam na nich Nathana z rodziną. Jego rodzice wyglądali na bardzo miłych
ludzi. Czyżby Nathan był ich czarną owcą?
Na innym zdjęciu dostrzegłam go z jakąś
brunetką. Wtedy moje serce zamarło.
To była moja mama...
Wtedy zostałam brutalnie pociągnięta za
ramię.
- Nie pozwoliłem ci się włóczyć po
mieszkaniu.
Był wściekły. Chyba te zdjęcia miały
nigdy nie ujrzeć światła dziennego.
Wrzucił mnie do pokoju i zamknął drzwi na
klucz.
Jaki związek ma moja mama z Nathanem?
Dlaczego mają wspólne zdjęcia?
W mojej głowie jest coraz więcej pytań i
coraz mniej racjonalnych odpowiedzi.
~*~
Dzisiejsza próba w ogóle nam nie wyszła.
Chłopcy byli na mnie źli.
Tylko oni nie wiedzą, przez co
przechodzę.
Co chwilę sprawdzam telefon, bo mam
nadzieję, że znajdę jakąś wiadomość od Iss.
- Stary, co się z tobą dzieje? -
usłyszałem nad głową głos Harrego.
Nie chciałem mu o niczym mówić. Im mniej
osób wie, tym lepiej. Wystarczy, że wciągnąłem w to Zayna.
- Nic.
- Nic? Nie jesteśmy ślepi, Liam. Widzimy,
że jest z tobą coś nie tak. Myślałem, że wszyscy jesteśmy przyjaciółmi, a wy
ciągle coś kręcicie z Zaynem. Wydawało mi się, że sobie ufamy!
- Bo tak jest, Harry. - zapewniłem ich
szybko. - Po prostu moje życie bardzo się pokomplikowało i to w bardzo krótkim
czasie.
Nie wiedziałem, czy mam im mówić prawdę.
Wahałem się, ale z drugiej strony byli moimi przyjaciółmi. Mogę na nich liczyć.
- Poznałem dziewczynę, którą kocham. Tak
już na poważnie, naprawdę. - na zawsze - dodałem w myślach. Chłopacy zaczęli
się głupkowato śmiać i pytać o datę ślubu. - Tylko, że kilka dni temu porwał ją
jakiś amerykański gang i policja nie chce jej szukać. Uważają to za syzyfową
pracę.
Ich miny momentalnie się zmieniły.
Powietrze jakby zrobiło się cięższe, radosna atmosfera ulotniła się jak
powietrze z niezawiązanego balonika.
- Spotykałeś się z kuzynką Will, prawda?
- Hazza sam już się wszystkiego domyślił. Pewnie tylko wszystko ze sobą
posklejał. - Will mi o tym mówiła, ale nie wspominała, że jesteście razem..
- Nie wiem co robić. Policja się poddała,
ale ja nie zamierzam. Zrobię coś.
Tylko co?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Boooooooooonus.
Rozdział świetny! Boże niech tylko Liam się nie poddaje!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny! Weny życzę! Pozdrawiam :*
No coś ty, nasz Liaś nigdy się nie podda! :P
UsuńDziękuję <3
Świetny rozdział ewrfdgbv Czekam z niecierpliwością na kolejny :)
OdpowiedzUsuńI czy mogę być informowana o nowych rozdziałach?
@Real_Piam_Payne
nie mam twittera ;p
Usuńa np.po przez fb ? :)
UsuńNie mam anonimowego profilu na fb :/ Wybacz ;/
UsuńNiech Liam nie mysli czasem zeby ja zostawiac:)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :D
♥ :)
Usuń