czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 16

"I promised myself
I promised the world to you
I gave you flowers
You made my dreams come true"

BassHunter - I promised myself

~*~

Kiedy się obudziłam, Liama nie było już obok mnie.
Leniwie podniosłam się z łóżka, przecierając ręką zaspane oczy. Zegarek naprzeciwko mnie wskazywał godzinę trzynastą, co oznaczało, że przespałam cały poranek, a brunet zapewne już od kilku godzin nudził się w mieszkaniu.
Weszłam do kuchni, zasłaniając usta ręką, aby nie zarazić ziewaniem moich domowników.
- Cześć, kochanie. - zaczął Liam, grzebiąc coś przy blacie. - Kawy?
Kiwnęłam jedynie głową, po czym usiadłam przy stoliku naprzeciwko Nathana.
Mężczyzna miał w ręku najnowszą gazetę New York Times i z zapałem czytał jakiś artykuł.
Kiedy już miałam go o to zapytać, Nathan odwrócił gazetę w moim kierunku, wskazując palcem jeden z tekstów.
Był o mnie.
Policja wie już, że byliśmy w Buenos Aires i tam ich ślad się urywa.
Może Martina wpadnie? Mieszka przecież na terenie Argentyny.
Wiem, być może wierzę w bajki, ale czasami cuda się zdarzają.
- Proszę. - Liam postawił przede mną kubek gorącej, czarnej kawy. Do moich zmysłów dotarł przyjemny zapach brazylijskiej używki. Kawa to mój ulubiony napój. Mogłabym pić ją litrami.



- Kiedy dowiedzą się, gdzie jesteśmy, będziemy musieli uciekać na południe.
- Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby.
- Ja również. Ciągle nie wiem jak sprowokować Martinę do ujawnienia się. Nie będzie to łatwe, a czasu mamy coraz mniej.
Zacisnęłam dłonie mocniej na kubku. Nie wiem jak to wszystko się potoczy...
Chcę wrócić do domu... Do taty, do Will, do cioci..
- Mam dzisiaj spotkanie z informatorem. Zaraz będę wychodził i wrócę dopiero rano.
- Czyli takie "Zapraszam na kolację ze śniadaniem?" - zażartował Liam, a wtedy oboje obdarzyliśmy go morderczym spojrzeniem. - Widać, że jesteście rodziną. - burknął, po czym odwrócił się z powrotem w stronę blatu.
Czasami mi się wydaję, że Liam nie traktuje tej sytuacji poważnie. Boję się, że nas wyda, przez jakiś głupi przypadek...
Nathan wstał od stołu i odłożył kubek do zlewu. Kiedy wychodził, pocałował mnie we włosy, po czym jeszcze szybciej opuścił pomieszczenie.
Byłam bardzo zaskoczona zachowaniem bruneta.
Jestem pewna, że wiele dla niego znaczę, ale dopiero dzisiaj okazał mi to jakimkolwiek gestem.
Przez chwilę chciałam zerwać się z krzesła, pobiec za nim i wtulić w jego ramiona na znak, że czuję to samo co on,  ale kiedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, zrezygnowana opadłam na krzesełko.
Liam podszedł do mnie, złapał w tali i przyciągnął do siebie.
- Co zrobimy z tak pięknie rozpoczętym dniem?
Po tych słowach nasze usta spotkały się, a pocałunek wyrażał całą naszą miłość, tęsknotę i obawę o siebie.

~*~

- Kochanie, mogę w tym iść? 



Perrie była pochłonięta wybieraniem kreacji na after party, ale ja wcale nie miałem ochoty jej w tym pomagać. Will pojawi się na imprezie, bo Harremu udało się ją do tego przekonać.
Nie widzieliśmy się od kilku tygodni. Harry mówił mi, że ich związek rozkwita. Spędzają ze sobą bardzo dużo czasu, chłopak kupuje jej wiele prezentów i zabiera w różnorakie podróże.
Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak cholernie jestem o niego zazdrosny.
To ja chciałem budzić się koło niej każdego dnia, chować za ucho wymykające się kosmyki włosów, dawać kwiaty, kupować prezenty, chodzić na wspólne przyjęcia i pokazywać wszystkim, jaką mam wspaniałą kobietę.
- Kochanie, chyba wcale nie jesteś mną zainteresowany. - usłyszałem nad uchem oburzony głos blondynki.
- Przepraszam cię na moment. - powiedziałem, po czym wstałem z fotela i wyszedłem na balkon. Szybko wybrałem numer do brunetki, mając nadzieję, że jednak odbierze.
- Nie, Zayn, proszę. - usłyszałem w słuchawce, nim jeszcze zdążyłem cokolwiek powiedzieć.
- Will, spotkaj się ze mną jeszcze przez przyjęciem.
- Nie, Zayn! Nie mam ochoty się z tobą spotykać! Zraniłeś mnie już wystarczająco!
- Wiem, Will, przepraszam... Proszę cię o ostatnią szansę.
Usłyszałem głośne westchnięcie. Brunetka się wahała.
- Dobrze. Tam gdzie zwykle.
Uradowany zakończyłem połączenie, po czym wyleciałem z domu jak z procy.
Jak najszybciej dojechałem do London Eye, a kiedy w oddali zobaczyłem drobną postać brunetki, moje serce podskoczyło do stu uderzeń na minutę.
- Co znowu chcesz, Za...
Nie zdążyła dokończyć, bo przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.



Na początku myślałem, że mnie odepchnie, ale nie zrobiła tego. Oderwaliśmy się od siebie dopiero po kilku minutach.
- Kocham cię Will i chcę być tylko z tobą. - Jej brązowe tęczówki nagle się rozszerzyły, bo widocznie nie uwierzyła w moje słowa. - Nie mogę być z Perrie i udawać, że wszystko jest dobrze. Kocham tylko ciebie. Nic i nikt tego nie zmieni.
Brunetka uśmiechnęła się, a po jej policzku spłynęła jedna, pojedyncza łza. Złapała za skrawek skórzanej kurtki, po czym wtuliła się w moje ramiona. Poczułem wtedy, że cały świat jest w zasięgu moich rąk.
- Tak bardzo cię kocham Zayn. Dlaczego ciągle mnie ranisz?
- To był ostatni raz, obiecuję.
- Mam naprawdę wiele na głowie. Porwali moją kuzynkę, nie wiem czy wszystko z nią w porządku, moja matka się załamała, facet, którego kocham, niszczy mnie dzień po dniu... Nie możesz po raz kolejny zawieść, Zayn. Pęknę. Prysnę jak bańka mydlana, a wtedy już nikt nie zdoła mi pomóc.
- Zostań moją dziewczyną. - wyszeptałem, patrząc z determinacją w jej oczy.
- Zayn, ale jak ty to sobie wyobrażasz? Ja jestem z Harrym, ty jesteś z Perrie... Nie możemy tak po prostu związać się ze sobą, nie informując o tym reszty.
- Mogę się rozstać z Perrie jeszcze dziś.
Will zamilkła, nie wiedząc zapewne co powiedzieć. Otworzyła usta, ale szybko je zamknęła, bo telefon w jej kieszeni zaczął dzwonić.
- Tak Harry? - powiedziała, odwracając się do mnie tyłem. - Zaraz będę. Musimy porozmawiać. - Tutaj spojrzała na mnie znacząco, po czym zakończyła połączenie.
- Nie chcę, żebyś zostawił Perrie w tak podły sposób. Porozmawiaj z nią na spokojnie i wszystko wytłumacz. To ją mniej zaboli. Nie chcę, żeby przechodziła przez to, co ja.
Wiem, że okropnie zraniłem Will i nie powinienem nawet z nią teraz rozmawiać, ale kocham ją.
Nie wyobrażam sobie życia bez tej małej, niecierpliwej brunetki o pięknych, czekoladowych tęczówkach.
- Obiecuję, że zakończę związek z Perrie i wtedy będziemy wreszcie szczęśliwi.
Will obdarzyła mnie delikatnym uśmiechem, po czym oboje wróciliśmy do swoich mieszkań.
Byłem wtedy najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.
Wszedłem do mieszkania, gdzie powitał mnie mój kochany pies. Przynajmniej on naprawę cieszył się z mojego powrotu.
Perrie siedziała na krześle przy oknie, trzymając w dłoniach białą, obszytą koronką sukienkę.
- Gdzie znowu byłeś? - zapytała, kiedy pojawiłem się w progu.
- Byłem spotkać się z Will. - odparłem zgodnie z prawdą, będąc już przygotowanym na każde okoliczności.
Zdenerwowana blondynka rzuciła na łóżko sukienkę, po czym spojrzała z nienawiścią w moje tęczówki.
- Ty jesteś w związku ze mną, czy z nią do cholery?! - krzyknęła, aż nasz pies schował się za moimi nogami. - Myślałam, że już się do siebie nie odzywacie.
Przełknąłem głośno ślinę, bo nagle cała odwaga mnie opuściła. Bałem się jej. Bałem się tej drobnej blondynki.
- Kocham ją, Perrie. - nie odważyłem się spojrzeć w jej oczy. - Kocham ją jak nikogo innego na tym świecie.
Usłyszałem tupot jej stóp, a po chwili ostre pieczenie na lewym policzku.
Podniosłem głowę, a wtedy ujrzałem przede mną smutne, wypełnione łzami tęczówki kobiety.
Perrie chciała coś powiedzieć, ale nie zdołała. Wyminęła mnie w drzwiach, po czym zamknęła się w łazience.
Postanowiłem w tym czasie spakować moje rzeczy. Mieszkanie należało do niej. Powinienem stąd zniknąć, nim wyjdzie z pomieszczenia.
Złapałem w ręce czarną, zapinaną na suwak torbę podróżną, po czym zacząłem pakować w nią swoje rzeczy. Nie zajęło mi to wiele czasu. Mam wprawę po tych wszystkich trasach koncertowych.
Zapiąłem jeszcze moje kochanego pisaka w szelki i już miałem wychodzić, kiedy kobieta wyszła z łazienki.
- Zayn, ale... Przestań... Poradzimy sobie. Wybaczę ci ten wybryk, możemy ciągle być razem, przecież nie kazałam mi stąd odejść..
- To ja postanowiłem odejść. Zasługujesz na kogoś, kto obdarzy cię prawdziwą miłością, a tą osobą nigdy nie będę ja. Przepraszam Perrie.
Wziąłem w wolną rękę torbę, po czym wyszedłem z pomieszczenia, słysząc za sobą szloch, który doprowadzał mnie do płaczu.
Po raz kolejny kogoś zraniłem. Jestem potworem i nie zasługuję na żadne szczęście...

~*~

- Chciałabym stąd wyjść, pozwiedzać... to piękne miasto.
- No to chodźmy.
Spojrzałam na bruneta z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.
- Nathan nie pozwolił nam stąd wychodzić, zapomniałeś?
- Dziesięciominutowy spacerek dobrze ci zrobi. Tkwisz już długo w zamknięciu.
Na początku nie chciałam zgodzić się na propozycję Liama, ale w końcu mu uległam. Z jednej strony miał trochę racji. Przez dziesięć minut nie stanie się nic wielkiego.
Założyłam na siebie gruby, skórzany płaszcz, po czym oboje opuściliśmy budynek. Miałam pewność, że nikt nas nie wsypie, po Nathan nakazał dziadkom pozostanie na działce poza miastem.
Kiedy wyszłam z budynku, uderzyło we mnie chłodne, zimne powietrze. Złapałam dłoń Liama, po czym splotłam nasze palce.
Przechadzaliśmy się po zaciemnionych uliczkach miasta i udało nam się obejrzeć piękną statuę wolności na tle zachodzącego słońca.
Ten dzień był jednym z najlepszych w moim życiu.
Kiedy wracaliśmy do domu i byliśmy już niedaleko budynku, z krzaków wyskoczył jakiś facet z aparatem.
Liam szybko złapał mnie za płaszcz i przyciągnął do siebie, ukrywając tym samym moją twarz w swojej klatce piersiowej.
Fotoreporter uciekł, a my szybko wbiegliśmy do budynku, nie chcąc natrafić na kolejnego nieprzyjaciela z aparatem fotograficznym.
Nie miałam pewności, czy złapał moją twarz na zdjęciu, czy też nie. Nie mogłam tak ryzykować. Muszę zadzwonić do Nathana, co może oznaczać mój koniec, albo przykucie do kaloryfera gdzieś na drugim końcu świata.
Weszłam do mieszkania, po czym szybko wybrałam numer do bruneta. Mężczyzna odebrał niemal natychmiast.
- Nathan! Mamy poważny problem...



~~~
Jest wcześniej, bo jestem chora i mogłam spokojnie dokończyć rozdział. 
Mam nadzieję, że się podobał, bo ja nie jestem z niego zbytnio zadowolona. 
Może się poprawię w 17. 
Pozdrawiam ♥

2 komentarze:

  1. Boże żeby tylko nie została uchwycona na tym zdjęciu ale pewnie będzie i wszystko się wyda!
    Rozdział megaa!
    Czekam na następny!
    Szybkiego powrotu do zdrowia!
    Całuje :*

    OdpowiedzUsuń