"I promised myself
I promised the world to you
I gave you flowers
You made my dreams come true"
BassHunter - I promised myself
~*~
Kiedy się obudziłam, Liama nie było już
obok mnie.
Leniwie podniosłam się z łóżka,
przecierając ręką zaspane oczy. Zegarek naprzeciwko mnie wskazywał godzinę
trzynastą, co oznaczało, że przespałam cały poranek, a brunet zapewne już od
kilku godzin nudził się w mieszkaniu.
Weszłam do kuchni, zasłaniając usta ręką,
aby nie zarazić ziewaniem moich domowników.
- Cześć, kochanie. - zaczął Liam,
grzebiąc coś przy blacie. - Kawy?
Kiwnęłam jedynie głową, po czym usiadłam
przy stoliku naprzeciwko Nathana.
Mężczyzna miał w ręku najnowszą gazetę
New York Times i z zapałem czytał jakiś artykuł.
Kiedy już miałam go o to zapytać, Nathan
odwrócił gazetę w moim kierunku, wskazując palcem jeden z tekstów.
Był o mnie.
Policja wie już, że byliśmy w Buenos
Aires i tam ich ślad się urywa.
Może Martina wpadnie? Mieszka przecież na
terenie Argentyny.
Wiem, być może wierzę w bajki, ale
czasami cuda się zdarzają.
- Proszę. - Liam postawił przede mną
kubek gorącej, czarnej kawy. Do moich zmysłów dotarł przyjemny zapach
brazylijskiej używki. Kawa to mój ulubiony napój. Mogłabym pić ją litrami.
- Kiedy dowiedzą się, gdzie jesteśmy, będziemy
musieli uciekać na południe.
- Mam nadzieję, że nie będzie takiej
potrzeby.
- Ja również. Ciągle nie wiem jak
sprowokować Martinę do ujawnienia się. Nie będzie to łatwe, a czasu mamy coraz
mniej.
Zacisnęłam dłonie mocniej na kubku. Nie
wiem jak to wszystko się potoczy...
Chcę wrócić do domu... Do taty, do Will,
do cioci..
- Mam dzisiaj spotkanie z informatorem.
Zaraz będę wychodził i wrócę dopiero rano.
- Czyli takie "Zapraszam na kolację
ze śniadaniem?" - zażartował Liam, a wtedy oboje obdarzyliśmy go
morderczym spojrzeniem. - Widać, że jesteście rodziną. - burknął, po czym
odwrócił się z powrotem w stronę blatu.
Czasami mi się wydaję, że Liam nie
traktuje tej sytuacji poważnie. Boję się, że nas wyda, przez jakiś głupi
przypadek...
Nathan wstał od stołu i odłożył kubek do
zlewu. Kiedy wychodził, pocałował mnie we włosy, po czym jeszcze szybciej
opuścił pomieszczenie.
Byłam bardzo zaskoczona zachowaniem
bruneta.
Jestem pewna, że wiele dla niego znaczę,
ale dopiero dzisiaj okazał mi to jakimkolwiek gestem.
Przez chwilę chciałam zerwać się z
krzesła, pobiec za nim i wtulić w jego ramiona na znak, że czuję to samo co on, ale kiedy
usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, zrezygnowana opadłam na krzesełko.
Liam podszedł do mnie, złapał w tali i
przyciągnął do siebie.
- Co zrobimy z tak pięknie rozpoczętym
dniem?
Po tych słowach nasze usta spotkały się,
a pocałunek wyrażał całą naszą miłość, tęsknotę i obawę o siebie.
~*~
- Kochanie, mogę w tym iść?
Perrie była
pochłonięta wybieraniem kreacji na after party, ale ja wcale nie miałem ochoty
jej w tym pomagać. Will pojawi się na imprezie, bo Harremu udało się ją do tego
przekonać.
Nie widzieliśmy się od kilku tygodni.
Harry mówił mi, że ich związek rozkwita. Spędzają ze sobą bardzo dużo czasu,
chłopak kupuje jej wiele prezentów i zabiera w różnorakie podróże.
Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak
cholernie jestem o niego zazdrosny.
To ja chciałem budzić się koło niej
każdego dnia, chować za ucho wymykające się kosmyki włosów, dawać kwiaty,
kupować prezenty, chodzić na wspólne przyjęcia i pokazywać wszystkim, jaką mam
wspaniałą kobietę.
- Kochanie, chyba wcale nie jesteś mną
zainteresowany. - usłyszałem nad uchem oburzony głos blondynki.
- Przepraszam cię na moment. -
powiedziałem, po czym wstałem z fotela i wyszedłem na balkon. Szybko wybrałem
numer do brunetki, mając nadzieję, że jednak odbierze.
- Nie, Zayn, proszę. - usłyszałem w
słuchawce, nim jeszcze zdążyłem cokolwiek powiedzieć.
- Will, spotkaj się ze mną jeszcze przez
przyjęciem.
- Nie, Zayn! Nie mam ochoty się z tobą
spotykać! Zraniłeś mnie już wystarczająco!
- Wiem, Will, przepraszam... Proszę cię o
ostatnią szansę.
Usłyszałem głośne westchnięcie. Brunetka
się wahała.
- Dobrze. Tam gdzie zwykle.
Uradowany zakończyłem połączenie, po czym
wyleciałem z domu jak z procy.
Jak najszybciej dojechałem do London Eye,
a kiedy w oddali zobaczyłem drobną postać brunetki, moje serce podskoczyło do
stu uderzeń na minutę.
- Co znowu chcesz, Za...
Nie zdążyła dokończyć, bo przyciągnąłem
ją do siebie i pocałowałem.
Na początku myślałem, że mnie odepchnie,
ale nie zrobiła tego. Oderwaliśmy się od siebie dopiero po kilku minutach.
- Kocham cię Will i chcę być tylko z
tobą. - Jej brązowe tęczówki nagle się rozszerzyły, bo widocznie nie uwierzyła
w moje słowa. - Nie mogę być z Perrie i udawać, że wszystko jest dobrze. Kocham
tylko ciebie. Nic i nikt tego nie zmieni.
Brunetka uśmiechnęła się, a po jej
policzku spłynęła jedna, pojedyncza łza. Złapała za skrawek skórzanej kurtki,
po czym wtuliła się w moje ramiona. Poczułem wtedy, że cały świat jest w
zasięgu moich rąk.
- Tak bardzo cię kocham Zayn. Dlaczego ciągle
mnie ranisz?
- To był ostatni raz, obiecuję.
- Mam naprawdę wiele na głowie. Porwali
moją kuzynkę, nie wiem czy wszystko z nią w porządku, moja matka się załamała,
facet, którego kocham, niszczy mnie dzień po dniu... Nie możesz po raz kolejny
zawieść, Zayn. Pęknę. Prysnę jak bańka mydlana, a wtedy już nikt nie zdoła mi
pomóc.
- Zostań moją dziewczyną. - wyszeptałem,
patrząc z determinacją w jej oczy.
- Zayn, ale jak ty to sobie wyobrażasz?
Ja jestem z Harrym, ty jesteś z Perrie... Nie możemy tak po prostu związać się
ze sobą, nie informując o tym reszty.
- Mogę się rozstać z Perrie jeszcze dziś.
Will zamilkła, nie wiedząc zapewne co
powiedzieć. Otworzyła usta, ale szybko je zamknęła, bo telefon w jej kieszeni
zaczął dzwonić.
- Tak Harry? - powiedziała, odwracając
się do mnie tyłem. - Zaraz będę. Musimy porozmawiać. - Tutaj spojrzała na mnie
znacząco, po czym zakończyła połączenie.
- Nie chcę, żebyś zostawił Perrie w tak
podły sposób. Porozmawiaj z nią na spokojnie i wszystko wytłumacz. To ją mniej
zaboli. Nie chcę, żeby przechodziła przez to, co ja.
Wiem, że okropnie zraniłem Will i nie
powinienem nawet z nią teraz rozmawiać, ale kocham ją.
Nie wyobrażam sobie życia bez tej małej,
niecierpliwej brunetki o pięknych, czekoladowych tęczówkach.
- Obiecuję, że zakończę związek z Perrie
i wtedy będziemy wreszcie szczęśliwi.
Will obdarzyła mnie delikatnym uśmiechem,
po czym oboje wróciliśmy do swoich mieszkań.
Byłem wtedy najszczęśliwszym mężczyzną na
świecie.
Wszedłem do mieszkania, gdzie powitał
mnie mój kochany pies. Przynajmniej on naprawę cieszył się z mojego powrotu.
Perrie siedziała na krześle przy oknie,
trzymając w dłoniach białą, obszytą koronką sukienkę.
- Gdzie znowu byłeś? - zapytała, kiedy
pojawiłem się w progu.
- Byłem spotkać się z Will. - odparłem
zgodnie z prawdą, będąc już przygotowanym na każde okoliczności.
Zdenerwowana blondynka rzuciła na łóżko
sukienkę, po czym spojrzała z nienawiścią w moje tęczówki.
- Ty jesteś w związku ze mną, czy z nią
do cholery?! - krzyknęła, aż nasz pies schował się za moimi nogami. - Myślałam,
że już się do siebie nie odzywacie.
Przełknąłem głośno ślinę, bo nagle cała
odwaga mnie opuściła. Bałem się jej. Bałem się tej drobnej blondynki.
- Kocham ją, Perrie. - nie odważyłem się
spojrzeć w jej oczy. - Kocham ją jak nikogo innego na tym świecie.
Usłyszałem tupot jej stóp, a po chwili
ostre pieczenie na lewym policzku.
Podniosłem głowę, a wtedy ujrzałem przede
mną smutne, wypełnione łzami tęczówki kobiety.
Perrie chciała coś powiedzieć, ale nie
zdołała. Wyminęła mnie w drzwiach, po czym zamknęła się w łazience.
Postanowiłem w tym czasie spakować moje
rzeczy. Mieszkanie należało do niej. Powinienem stąd zniknąć, nim wyjdzie z pomieszczenia.
Złapałem w ręce czarną, zapinaną na suwak
torbę podróżną, po czym zacząłem pakować w nią swoje rzeczy. Nie zajęło mi to
wiele czasu. Mam wprawę po tych wszystkich trasach koncertowych.
Zapiąłem jeszcze moje kochanego pisaka w
szelki i już miałem wychodzić, kiedy kobieta wyszła z łazienki.
- Zayn, ale... Przestań... Poradzimy
sobie. Wybaczę ci ten wybryk, możemy ciągle być razem, przecież nie kazałam mi
stąd odejść..
- To ja postanowiłem odejść. Zasługujesz
na kogoś, kto obdarzy cię prawdziwą miłością, a tą osobą nigdy nie będę ja.
Przepraszam Perrie.
Wziąłem w wolną rękę torbę, po czym
wyszedłem z pomieszczenia, słysząc za sobą szloch, który doprowadzał mnie do
płaczu.
Po raz kolejny kogoś zraniłem. Jestem
potworem i nie zasługuję na żadne szczęście...
~*~
- Chciałabym stąd wyjść, pozwiedzać... to
piękne miasto.
- No to chodźmy.
Spojrzałam na bruneta z niedowierzaniem
wymalowanym na twarzy.
- Nathan nie pozwolił nam stąd wychodzić,
zapomniałeś?
- Dziesięciominutowy spacerek dobrze ci
zrobi. Tkwisz już długo w zamknięciu.
Na początku nie chciałam zgodzić się na
propozycję Liama, ale w końcu mu uległam. Z jednej strony miał trochę racji.
Przez dziesięć minut nie stanie się nic wielkiego.
Założyłam na siebie gruby, skórzany
płaszcz, po czym oboje opuściliśmy budynek. Miałam pewność, że nikt nas nie
wsypie, po Nathan nakazał dziadkom pozostanie na działce poza miastem.
Kiedy wyszłam z budynku, uderzyło we mnie
chłodne, zimne powietrze. Złapałam dłoń Liama, po czym splotłam nasze palce.
Przechadzaliśmy się po zaciemnionych
uliczkach miasta i udało nam się obejrzeć piękną statuę wolności na tle
zachodzącego słońca.
Ten dzień był jednym z najlepszych w moim
życiu.
Kiedy wracaliśmy do domu i byliśmy już
niedaleko budynku, z krzaków wyskoczył jakiś facet z aparatem.
Liam szybko złapał mnie za płaszcz i
przyciągnął do siebie, ukrywając tym samym moją twarz w swojej klatce
piersiowej.
Fotoreporter uciekł, a my szybko
wbiegliśmy do budynku, nie chcąc natrafić na kolejnego nieprzyjaciela z
aparatem fotograficznym.
Nie miałam pewności, czy złapał moją
twarz na zdjęciu, czy też nie. Nie mogłam tak ryzykować. Muszę zadzwonić do
Nathana, co może oznaczać mój koniec, albo przykucie do kaloryfera gdzieś na
drugim końcu świata.
Weszłam do mieszkania, po czym szybko
wybrałam numer do bruneta. Mężczyzna odebrał niemal natychmiast.
- Nathan! Mamy poważny problem...
~~~
Jest wcześniej, bo jestem chora i mogłam spokojnie dokończyć rozdział.
Mam nadzieję, że się podobał, bo ja nie jestem z niego zbytnio zadowolona.
Może się poprawię w 17.
Pozdrawiam ♥
Boże żeby tylko nie została uchwycona na tym zdjęciu ale pewnie będzie i wszystko się wyda!
OdpowiedzUsuńRozdział megaa!
Czekam na następny!
Szybkiego powrotu do zdrowia!
Całuje :*
Dziękuję! ;*
UsuńBuziaki ♥